Nie dała się przemocy domowej i osiągnęła wielki sukces. Jak narodziła się Tina Turner?
16 lat w toksycznym związku, przemoc, strach i wstyd to trauma, którą wielka gwiazda przeżyła w milczeniu. Ale do czasu. Autorzy dokumentu o Tinie mówią: "Chcieliśmy w ten sposób oddać jej głos i pozwolić ostatecznie rozprawić się z tą historią."
Prezentowana na Berlinale "Tina" to dokumentalna opowieść, której punktem wyjścia jest wywiad Tiny Turner z 1981 r. dla "People". To w nim po raz pierwszy ujawniła fakty na temat małżeństwa z Ikiem Turnerem. Była pierwszą osobą publiczną, która tak otwarcie mówiła o przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej. Jak ukształtowała ją ta historia i w jaki sposób media przywłaszczyły sobie tę opowieść? Autorzy filmu, Daniel Lindsay i T.J. Martin, poszukują odpowiedzi na te i inne pytania.
Małgorzata Czop: W swoim filmie poruszacie bardzo delikatny temat, jakim jest przemoc domowa i umieszczacie go w centrum opowieści o Tinie. Czy od początku takie było wasze zamierzenie? Jaka była jej reakcja na taki sposób ujęcia jej historii?
T.J. Martin: Już na wczesnym etapie prac wiedzieliśmy, że mamy dostęp do nagrań, na których Tina Turner dzieli się szczegółami swojej przeszłości, m.in. wywiad dla "People", dzięki czemu wiedzieliśmy, że sami nie będziemy musieli wchodzić tak głęboko w te wydarzenia w naszych rozmowach.
Staraliśmy się nie przekraczać żadnych granic, ale czasami Tina dość naturalnie opowiadała o tych zdarzeniach - zadawaliśmy jej pytanie o coś innego, a ona mimochodem przywoływała Ike’a (Ike Turner, pierwszy mąż Tiny - przyp. red.). Zależało nam na zrozumieniu tego, jak radzi sobie z tym bolesnym doświadczeniem i jak bardzo jest ono obecne w jej życiu.
Daniel Lindsay: Podczas jednego ze spotkań odkryliśmy, jak bardzo przeszłość jest obecna w jej życiu. Odgrywa niebywałą rolę nawet na tym etapie jej życia. Sama Tina często do niej powraca i w pewien sposób ponownie pozwala sobie na przeżywanie traumy. Jej otwartość sprawiła, że zdecydowaliśmy się na wyreżyserowanie tego filmu.
Chcieliśmy pokazać jej emocjonalne zmagania z wydarzeniami sprzed lat. W trakcie zdjęć uświadomiliśmy sobie, że interesuje nas nie tylko portret osoby, która zmaga się z opowieściami na swój temat, ale przede wszystkim perspektywa osoby ocalałej, która wyszła cało z życiowego koszmaru.
Trzeba pamiętać, że Tina stała się głosem wielu osób, które nie były gotowe opowiedzieć o swoich traumach i bolesnych doświadczeniach. Głośno mówiła o sprawie z Ikiem i przez lata otwarcie do niej powracała. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że jest ona przede wszystkim ofiarą i za każdym razem od nowa przeżywa te bolesne emocje. Na szczęście była na nas na tyle otwarta i szczera, dzięki czemu powstał ten obraz.
Premiery polskich filmów w 2021 roku
Tak jak mówicie, Tina wielokrotnie dzieliła się swoją historią. W pewnym momencie chciała uciąć wszelkie pytania i rozmowy na ten temat, dlatego powstała książka "Ja, Tina: Historia mojego życia", a potem film na jej podstawie. Dlaczego w takim razie zgodziła się ponownie otworzyć te rany? Czy podczas rozmów czuliście, że to doświadczenie może mieć dla niej jakąś moc terapeutyczną?
TJ: Myślę, że Tina ma bardzo skomplikowany związek ze swoją opowieścią. Wydaje mi się, że nasza rozmowa i ponowna konfrontacja z tą historią może być pewnego rodzaju spuścizną. Zresztą Tina, jak i jej mąż, bardzo pozytywnie zareagowali na nasze podejście do tego tematu. Chcieliśmy, aby to głos piosenkarki wybrzmiał najgłośniej, aby miała okazję odzyskać swoją przeszłość i opowiedzieć ją ponownie, po swojemu. Przedstawić ją w bardziej szczery, a nie w hollywoodzki sposób.
DL: W Tinie jest pewien rodzaj wewnętrznej sprzeczności, z którą zmagaliśmy się w trakcie produkcji i montażu. Zastanawialiśmy się, jak możemy dociekać trudnych momentów, unikając wywołania ponownej traumy. To, czego doświadczyliśmy ze strony Tiny, to duża otwartość. Ona sama przeprowadziła nas przez te rozmowy. Kiedy pokazywaliśmy jej gotowy film, baliśmy się jej reakcji. Na szczęście przyznała, że obraz nie wywołał w niej tak wielu emocji, jak mogłaby się spodziewać.
Z jednej strony mamy świadomość, że powracając do tematu przemocy domowej, Tina ponownie przeżywa traumę. A z drugiej widzimy, że ona sama do tego wraca. Nie da się ukryć, że to w pewien sposób pomogło jej karierze. Sprawiło, że Tina znalazła się na ustach wszystkich i otworzyło przed nią wiele drzwi. Chcieliśmy połączyć te dwie rzeczy w naszym filmie i sprowokować do przemyśleń o tej dziwnej zależności.
W jaki sposób konstruowaliście swój film? Od początku nie chcieliście tak zwanych "gadających głów"?
TJ: Od samego początku mieliśmy bardzo klarowny cel. Zależało nam, by pracować wokół artykułu. Tina opowiadała swoją historię wiele razy, dlatego bardziej chcieliśmy zrozumieć jej relację z przeszłością.
W trakcie pracy trochę zmieniało się nasze podejście. Początkowo mieliśmy ogromną listę potencjalnych rozmówców. Ostatecznie zdecydowaliśmy się ograniczyć do ludzi, z którymi Tina miała bardzo intymne relacje, stąd w filmie pojawia się Roger Davis, który towarzyszył jej przez kilka dekad jej kariery, Kurt Loder, który napisał książkę, Carl Arrington odpowiedzialny za artykuł i Angela Bassett, która zagrała Tinę w filmowej opowieści o jej życiu ("Tina: What’s Love Got to Do with It" - przyp. red.).
Tina przede wszystkim jest wokalistką. Wciąż jest wiele rzeczy, które można powiedzieć o jej twórczości, występach, muzyce. Dlaczego w waszym filmie jest tak mało jej muzyki? Dlaczego nie stanowi ona większej części tej opowieści? W filmie słyszymy o jej relacji z Mickiem Jaggerem, ale nie dostajemy namacalnego dowodu. Czy nie mieliście wystarczającej ilości materiałów? Czy to celowe ograniczenie tej części opowieści w waszym filmie?
DL: Zdecydowanie mieliśmy wystarczającą ilość materiału, ale według nas nie wszystko rezonowało z filmem. Masz rację, że Tina przede wszystkim była piosenkarką i na pewno jest jeszcze do zrobienia piękny film, który eksplorowałby tę stronę. Taki, w którym poddano by analizie jej muzyczny wpływ, styl czy taniec.
W naszym filmie nie mieliśmy na to czasu. Wykorzystaliśmy te utwory, które pasowały do opowiadanej historii, dlatego pojawia się "River Deep" czy "Mountain High", a także ogromny hit "What’s Love Got to Do With It". Gdybyśmy mogli zamieścić wszystkie piosenki, które uwielbiamy, zabrakłoby na nie miejsca.
TJ: Tina żyła wieloma życiami i prawdopodobnie można zrealizować film albo wciągający miniserial o każdym kolejnym etapie jej życia. My wybraliśmy ścieżkę, która podążała w kierunku nadziei.
W filmie zamieściliście fragmenty wywiadów z Tiną. Nie wszystkie przebiegały idealnie, padały wciąż te same pytania, rozdrapywano nadal te same rany. Po premierze "Framing Britney Spears" dużo mówi się o tym jak gwiazdy, szczególnie kobiety, były traktowany przez dziennikarzy. Dlaczego nie pogłębiliście tego tematu?
TJ: Zaznaczyliśmy ten temat na tyle, by podkreślić nieustannie powracające rozmowy o jej historii. Nie uważam, aby media były tutaj czarnym charakterem. Są tylko reprezentacją społeczeństwa, które nieustannie powraca do tej puszki Pandory.
DL: Rozmawialiśmy o tym z Oprah (Oprah Winfrey – przyp. red). Wszyscy zadawali Tinie pytania: "Dlaczego zostałaś tak długo?" czy "Jak mogłaś to znosić?". Zastanawialiśmy się, czy nie są one postawione w niewłaściwy sposób i trochę nie fair wobec ofiary. Oprah wyjaśniła nam, jak te pytania mogą rezonować z innymi ludźmi.
Podkreśliła, że jest dziennikarką i kiedy rozmawia na podobne tematy, zdaje sobie sprawę, że gdzieś tam na widowni czy przed telewizorem siedzą osoby, które przechodzą przez podobne doświadczenia i nie do końca rozumieją, co się z nimi dzieje i jak mogą sobie poradzić. Takie pytania mogą być dla nich ważne. A Tina sama zgodziła się na poruszanie tego tematu, dlatego on tak często powracał.
Podczas pracy nad filmem spędziliście trochę czasu z Tiną. Czy zmieniliście w jakiś sposób swoje zdanie o niej? Albo odkryliście coś, czego wcześniej nie wiedzieliście?
TJ: Dla mnie największym odkryciem jest ta siła, która motywowała ją do działania i pozwoliła na spore zaangażowanie w film. Nie zdawałem sobie sprawy, jak silnie wciąż zmaga się ze swoją przeszłością. Nawet na tym etapie życia. Poza tym poznanie Tiny wykraczało poza wszelkie moje oczekiwania. Ona jest niewiarygodnie miła i kochana.
DL: Myślę, że w trakcie pracy nad filmem moje uznanie dla Tiny jako artystki stało się jeszcze większe. Dorastałem z jej muzyką, ale nigdy nie byłem wielkim fanem. Teraz miałam okazję przyjrzeć się jej karierze. Nie mogę znaleźć innego artysty, który byłby tak ważny przez wiele lat.
Pod koniec filmu mąż Tiny, Erwin Bach, mówi o nim jak o pewnym finale, domknięciu historii. Czy wy też myślicie w ten sposób o swoim projekcie?
TJ: Wszyscy znamy Tinę ze sceny. Zaczęła swoją karierę, kiedy miała 18 lat i występowała przez kolejne 60. Przez ten czas ukształtował się wizerunek, publiczna tożsamość, które nierozłącznie są powiązane z przemocą domową. Tina nieustannie musiała do niej powracać, odtwarzać najbardziej traumatyczne chwile swojego życia, więc zdajemy sobie sprawę, że w pełni zasłużyła na chwilę wytchnienia. Chcieliśmy w ten sposób oddać jej głos i pozwolić ostatecznie rozprawić się z tą historią.