Nie żyje perkusista Dead Kennedys D.H. Peligro. Tragiczna postać, tragiczna śmierć
D.H. Peligro grał w punkowym Dead Kennedys na bębnach. Zespół właśnie zakończył trasę europejską. 24 października zagrał we Wrocławiu. Perkusista zmarł w swoim domu w Los Angeles.
Peligro kojarzony jest, przede wszystkim, z Dead Kennedys, ale w 1988 r. zaliczył także krótki epizod w Red Hot Chilli Peppers. Kapela pozbyła się go po kilku miesiącach, kiedy uzależnienie od alkoholu i narkotyków muzyka stało się nie do zniesienia. Jak przyznał w swojej autobiografii "Dreadnaught: King of Afropunk", nigdy do końca nie pogodził się z tą decyzją, chociaż nie ukrywa, że w tamtym okresie rzadko kontaktował z rzeczywistością. Paradoksalnie moment, w którym został wyrzucony z RHCP okazał się przełomowy. Wreszcie zatrzął trzeźwieć i wyszedł na prostą.
Peligro przeszedł, w sumie, 27 kuracji odwykowych. Kilkanaście razy trafiał za kraty i na odziały psychiatryczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Panasewicz szczerze o narkotykach: "Wszystkie używki wchodzą w pewnym momencie"
Artysta dorastał w czarnym gettcie w Saint Louis, w patologicznej rodzinie.
"Czasami, kiedy ojczym był mocno pijany, budził mnie ze snu, a ja wpatrywałem się w obie lufy jego strzelby wycelowanej prosto w moją twarz. 'Co się pocisz? Jesteś mężczyzną?', pytał mnie. 'Nie, jestem dzieckiem', myślałem wtedy."
Dorastanie w takim środowisku naznaczyło go na zawsze. Nawet kiedy był już czysty, ciągle krzywdził życzliwych mu ludzi i przejawiał ograniczoną zdolność do współodczuwania. Nigdy nie pochwalił się publicznie własną rodziną.
28 października D.H. Peligro upadł nieszczęśliwie w swoim domu w Los Angeles. Według "Daily Mail" zmarł w wyniku urazu głowy. Miał 63 lata.
"Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem cię grającego z DK's w 1981 r., rozwaliłeś mój umysł. (...) Będziesz żył wiecznie w naszych sercach, ty dziki człowieku. Spoczywaj w pokoju i wolności od wszystkiego, co cię powstrzymywało", pożegnał zmarłego kolegę w mediach społecznościowych Flea, basista RHCP.