Niezwykły gest gwiazdy po śmierci ukochanego. Odzew przeszedł najśmielsze oczekiwana
Sandra Bullock straciła ukochanego. Bryan Randall zmarł po walce z nieuleczalną chorobą. Najbliżsi, dziękując za słowa wsparcia, powiedzieli, jak można uczcić jego pamięć. Odzew jest oszałamiający.
Bryan Randall zmarł kilka dni temu, ale bliscy podzieli się tą wiadomością dopiero w miniony wtorek. Nigdy wcześniej nie podano do wiadomości, że fotograf, a prywatnie partner życiowy Sandry Bullock zmaga się z tą straszną chorobą.
Stwardnienie zanikowe boczne (ALS) to rzadko występująca, postępująca choroba neurodegeneracyjna, która atakuje komórki nerwowe w mózgu i rdzeniu kręgowym. Osoby z ALS tracą zdolność inicjowania i kontrolowania ruchu mięśni, co często prowadzi do całkowitego paraliżu, a w konsekwencji do śmierci. Średnia długość życia po postawieniu diagnozy wynosi od dwóch do pięciu lat.
Dopiero teraz siostra hollywoodzkiej gwiazdy wyjawiła, że przez ostatnie lata Bullock opiekowała się ukochanym i zatrudniła zespół pielęgniarek. W swoim instagramowym poście Gesina Bullock napisała, by nie przynosić kwiatów na pożegnanie z Bryanem. "Zamiast nich prosimy o darowizny na rzecz Stowarzyszenia ALS i Massachusetts General Hospital".
Teraz TMZ podaje, że w ciągu ostatniej doby wpływy na konto fundacji zwiększyły się o 500 proc. Jej przedstawiciel w rozmowie z serwisem wyraża wdzięczność za takie wsparcie i uhonorowanie pamięci zmarłego fotografa. "Te środki pomogą nam w polepszeniu warunków życia chorych, uświadamianiu o chorobie, badaniach nad leczeniem".