Olga O. wydała oświadczenie. Jaka jest prawda?
Olga O., aktorka znana m.in. z ról w takich serialach jak "Ojciec Mateusz" czy "Druga szansa", skomentowała ostatnie medialne doniesienia. Po tym, jak jeden z tabloidów oskarżył ją o kradzież biżuterii w jednym z klubów fitness, wydała oficjalne oświadczenie.
Kilka dni temu "Fakt" doniósł o tym, że po jednym z ostatnich spektakli "Mały ma dziewczynę" w Teatrze Ochoty w Warszawie O. została zatrzymana przez policję.
Łupem padła wysadzana szafirami i brylantami drogocenna obrączka z białego złota oraz pierścionek z tymi samymi kamieniami, warte w sumie 50 tysięcy złotych. Poszkodowana zorientowała się, że nie ma biżuterii dopiero w domu. Zadzwoniła wtedy do klubu z prośbą o jej odnalezienie. Niestety, po biżuterii nie było już śladu - można było przeczytać w gazecie.
Aktorka przedstawiła wydarzenia w innym świetle. Twierdzi, że media wyolbrzymiły całą sprawę. Zdarzenie z klubu fitness zarejestrowały kamery monitoringu.
Biżuterię, o której mowa w artykułach, znalazłam na parapecie w ogólnodostępnej sali ćwiczeń klubu fitness, kiedy nikogo już na niej nie było. (...) Nieprawdą jest, że zauważyłam ją wcześniej na ręce innej kobiety i czekałam na dogodny moment, gdy ją zdejmie. Jest to nieuprawniona manipulacja ze strony prasy. Nie znam i nigdy nie widziałam właścicielki tej biżuterii. (...) Po kilku miesiącach zgłosiła się do mnie policja w tej sprawie. Po wyjaśnieniu mi o co chodzi, przypomniałam sobie sprawę i od razu potwierdziłam, że rzeczy te znajdują się u mnie w domu i niezwłocznie je oddałam. Wszystko odbywało się dobrowolnie we współpracy z policją. - przyznała gwiazda.
Co sądzicie o wyjaśnieniach aktorki?
PONIŻEJ PEŁNA TREŚĆ JEJ OŚWIADCZENIA:
Niniejszym, w związku z ostatnio pojawiającymi się doniesieniami prasowymi na mój temat, przede wszystkim w mediach tabloidowych, oświadczam co następuje.
Przedstawiane zdarzenia na temat sytuacji z moim udziałem, która miała miejsce kilka miesięcy temu w klubie fitness, są mocno przerysowane i ich wydźwięk jest daleki od rzeczywistości.
Biżuterię, o której mowa w artykułach, znalazłam na parapecie w ogólnodostępnej sali ćwiczeń klubu fitness, kiedy nikogo już na niej nie było. Nie wyglądała ona dla mnie na przedstawiającą jakąkolwiek wartość, a bardziej jak świecidełka z supermarketu. Nieprawdą jest, że zauważyłam ją wcześniej na ręce innej kobiety i czekałam na dogodny moment, gdy ją zdejmie. Jest to nieuprawniona manipulacja ze strony prasy. Nie znam i nigdy nie widziałam właścicielki tej biżuterii. W domu włożyłam ją do szafki (nie zakładając jej nigdy) i zapomniałam o tym zdarzeniu, nie zgłaszając już później tego w recepcji klubu fitness.
Następnie po kilku miesiącach, po spektaklu w teatrze zgłosiła się do mnie policja w tej sprawie. Nie zastali mnie w miejscu zamieszkania, więc udali się do miejsca pracy, co jest standardową procedurą. Po wyjaśnieniu mi o co chodzi, przypomniałam sobie sprawę i od razu potwierdziłam, że rzeczy te znajdują się u mnie w domu i niezwłocznie je oddałam. Wszystko odbywało się dobrowolnie we współpracy z policją. Niczego nie ukrywałam, bo nie miałam czego ukrywać. Potwierdza to zapis monitoringu z klubu fitness, na którym zachowuję się swobodnie i normalnie, nie kryjąc się przed niczym. Świadczy to o braku złych zamiarów z mojej strony.
W związku z całą sytuacją, która wynikła z mojego zbyt lekkiego podejścia do sprawy i roztargnienia, pragnę przeprosić wszystkie osoby, które naraziłam na przykrość swoim zachowaniem.
Mając jednak na uwadze naruszenia, których dopuściły się media w tym przypadku, bezpodstawnie ją rozdmuchując, zniesławiając moje dobre imię i narażając na szkodę, uruchomiłam stosowne środki prawne chroniące moje dobra osobiste.