Open'er 2022. Ewakuacja, ale dokąd? Tysiące przemoczonych ludzi czekało na jakąkolwiek informację
To nawet nie był informacyjny chaos - to był kompletny brak informacji. Uczestnicy Open'era przemoknięci do suchej nitki maszerowali kilometry na najbliższy pociąg czy autobus. Mogli wrócić po kilku godzinach, dostaną voucher na przyszłoroczną edycję... ale komu to poprawi humor?
"Uwaga! Bardzo prosimy o zachowanie spokoju i podążanie w kierunku wyjść" – mogli usłyszeć i przeczytać (także po angielsku) zdumieni uczestnicy Open'era podczas trzeciego dnia festiwalu. Nad teren lotniska, na którym odbywa się wydarzenie, nadciągały ciemne chmury, ale do tego momentu nikt chyba nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Organizatorzy nie mogli ryzykować i podjęli trudną, ale słuszną decyzję o ewakuacji ludzi z festiwalu. Tylko dokąd? W tym problem – po prostu poza teren pełen metalowych rusztowań i wysoko ustawionych konstrukcji, w szczere pole.
Gdy morze tysięcy ludzi ruszyło w stronę ulicy, na której powinny stać autobusy, mające ich zabrać do centrum Gdyni, okazało się, że tych dla nich nie starczy: część z nich dopiero dowoziła ludzi na teren festiwalu, do czasu, aż zawracała je policja. Sytuację pogorszyło zwalone drzewo na jezdni. A informacje? Te musiały być przekazywane z ust do ust. Internet w takim zbiorowisku ludzi nie działał, a nawet jak działał, to uczestnicy z aplikacji Open'era mogli się dowiedzieć, że organizator jest im wdzięczny za sprawną ewakuację.
"Nikt nie wiedział, co się dzieje, gdzie mamy iść, gdzie mamy być" - powtarza się w relacjach uczestników.
Co dalej? Festiwal miał mieć swoją kontynuację po burzy (ostatecznie stało się to po 3 godzinach od ewakuacji). Niektórym udawało się schować w najbliższej Biedronce, inni szli długie kilometry do centrum miasta.
Open'er 2022: ewakuacja festiwalowiczów. Powodem załamanie pogody
Osoby, które znalazły schronienie w swoich autach na parkingu, utknęły na nim na cały ten czas, ponieważ tłum wylał się na ulice i trzeba było czekać, aż wreszcie będzie przejezdna. Zarówno zmoknięci do cna piesi jak i uwięzieni kierowcy nie mogli doczekać informacji, ponieważ liczni pracownicy ochroni nie potrafili ich ani poinformować, ani pokierować.
Letnia nawałnica jest bardzo niebezpieczna i decyzja o odwołaniu koncertów (nie zaśpiewała gwiazda wieczoru – Dua Lipa) musiała niestety zostać podjęta. Ale trudno nie zrozumieć oburzenia tysięcy ludzi, którzy poczuli się po prostu porzuceni na pastwę losu. Po kilku godzinach organizator obwieścił, że osoby mające bilety na ten feralny dzień oraz karnety czterodniowe, otrzymają vouchery do wykorzystania w przyszłym roku (lub przez kolejne dwa lata). Tylko czy to wystarczy, by zatrzeć te najgorsze wrażenia?
Tymczasem rzecznik Komendanta Państwowej Straży Pożarnej, bryg. Karol Kierzkowski w rozmowie z TVN24 powiedział jasno: - Bardzo dobra decyzja organizatorów, bo nie ma co czekać na to, aż się wydarzy tragedia, tylko trzeba podejmować zdecydowane, odpowiedzialne działania. Tutaj można tylko bić brawo i gratulować dobrej decyzji, bo rzeczywiście pogoda była bardzo niebezpieczna, dynamiczna - mówił. - Apelujemy do wszystkich, którzy są na koncertach czy plenerowych wydarzeniach - jeżeli organizator ogłasza ewakuację, to naprawdę jest to pilne i potrzebne. Nie zwlekajmy, nie ociągajmy się, tylko stosujmy się do poleceń służb, organizatorów czy ochrony. Bo to jest ważne, jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo, bo jeżeli poczekamy zbyt długo, to może się zdarzyć tragedia.