Tamara Arciuch trafiła na przemocowca. "Ostro powiedziałam, że sobie tego nie życzę"
Po roli w serialu "Niania" i związaniu się z Bartłomiejem Kasprzykowskim Tamara Arciuch znalazła się na celowniku tabloidów. Fotoreporterzy chwytali się każdego sposobu, żeby znaleźć w jej życiu coś sensacyjnego. Aktorka żyła jak osaczone zwierzę.
Tamara Arciuch zasłynęła rolą Karoliny w serialu "Niania" oraz panny młodej w "Weselu" Wojciecha Smarzowskiego. Na początku lat 2000. stała się rozchwytywaną aktorką. Ten zawodowy sukces miał także swoje drugie, ciemniejsze oblicze. Musiała niekiedy pracować z wyjątkowo toksycznymi osobami.
Arciuch była wychowywana przez pedagogów w szkole teatralnej w kulcie reżysera, który był niemal demiurgiem. W podtekście oznaczało to posłuszne tolerowanie każdych jego fanaberii i niepokojących zachowań, nawet tych przemocowych. Jednak taka filozofia zawodu była dla aktorki nie do zaakceptowania. Kiedy, przy jednej z produkcji, trafiła na artystycznego tyrana, szybko ustawiła między nimi granicę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przestępstwa seksualne w show-biznesie. Przykładów nie brakuje
- Po którymś z kolei tekście, który nigdy nie powinien paść z ust żadnego reżysera, ostro powiedziałam, że sobie czegoś takiego nie życzę. Wyjaśniłam mu, że w taki sposób może komunikować się ze swoimi koleżankami, a nie z aktorkami na planie. I natychmiast wszystko się zmieniło, zaczął być dla mnie bardzo miły. Natomiast wobec tych, którzy się go bali, był okropny - wspominała w rozmowie z Plejadą.
Kolejne role, rosnąca popluralność, ale również zmiany w życiu prywatnym, w tym rozwód i związek z Bartłomiejem Kasprzykowskim, skupiły na Tamarze Arciuch niezdrową uwagę niektórych mediów.
- Nie mogłam wyjść z domu, bo paparazzi non stop stali pod moją klatką. Potrafili wypytywać ekspedientki w sklepie, co kupuję. Regularnie zaglądali też do śmietnika, żeby sprawdzić, czy nie wyrzuciłam czegoś, co dostarczyłoby mediom sensacji. Czułam się całkowicie odarta z prywatności - wyznała aktorka.
Przez pewien czas oboje z partnerem nie pokazywali się razem, nawet z mieszkania wychodzili osobno. Kiedy ich miłosna relacja okazała się słabą pożywką, tabloidy przerzuciły się na plotki związane z urodą Tamary Arciuch. Pisały, że powiększyła sobie biust i "majstrowała" przy twarzy. Ale najgorszy był moment, kiedy paparazzi zainteresowali się dzieckiem aktorki.
- Znajdowałam w gazetach zdjęcia zrobione wtedy, kiedy zupełnie nie miałam świadomości, że jestem przez kogokolwiek obserwowana. Na przykład, gdy żegnałam się z synem lub odbierałam go ze szkoły. Wierzyłam, że to była tylko nasza chwila, a okazywało się, że mogła zobaczyć ją cała Polska - opowiadała w Plejadzie.
Tamara Arciuch postanowiła walczyć. Poszła do sądu i wygrała wszystkie sprawy o naruszenie prywatności.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie" i "Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.