Patryk Vega kręci autobiografię. Wiadomo już, kto zagra reżysera
To ostatnia polska produkcja Patryka Vegi. Niebawem rusza na podbój Ameryki. Z ojczyzną żegna się autobiograficznym obrazem "Niewidzialna wojna". Wybór aktora do głównej roli może zaskakiwać.
Patryk Vega z przytupem wszedł do polskiego kina filmem "Pitbull". To było świeże, odważne i świetnie zagrane policyjno-mafijne widowisko. Reżyser złamał monopol na ten gatunek filmowy, jaki dzierżył od "Psów" Władysław Pasikowski. Potem Vega postawił na ilość i wypuszczał po dwa filmy rocznie. Krytycy i widzowie czuli się coraz bardziej rozczarowani. Znakiem firmowych ostatnich filmów Vegi stało się łączenie skrajnej perwersji z serwowaną bardzo wprost i w końskich dawkach religijnością. Jego filmy przestały być czystą rozrywką. Zaczęły zmuszać do myślenia i ten przymus nie zyskał spodziewanej akceptacji. Nic dziwnego, że Vega poczuł się zawiedziony i postanowił opuścić rodzime podwórko. Jego ostatnim polskim filmem ma być autobiografia.
- Nie jest to pomnik mojej osoby, czy gloryfikacja. To film o walce między ciemnością a światłem w moim życiu. To historia o podnoszeniu się z upadków. Czułem, że chcę zamknąć taką historią pewien rozdział w swoim życiu - powiedział reżyser w wywiadzie dla "Super Expressu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Patryk Vega broni porażki najnowszego filmu
Wydarzenia przedstawione w filmie obejmą 40 lat. Ma być ostro i bez cenzury także, jeśli chodzi o nałogi. Patryk nie kryje, że był kiedyś alkoholikiem i zakupoholikiem. Ale kluczowym wątkiem "Niewidzialnej wojny" ma być jego nawrócenie. Swoją duchowość rozwijał już od młodzieńczych lat. Eksperymentował z hipnozą i szamańskimi rytuałami, ale prawdziwy przełom dokonał się w nim dopiero po wypadku drogowym w 2014 r., kiedy jego samochód zderzył się czołowo z innym. Obyło się bez ofiar śmiertelnych. Vega otworzył się na Boga i poddał egzorcyzmom. Twierdzi, że doświadczył cudu.
- Do moich pleców zbliżył się zimny wiatr i poczułem, jak jakaś siła przestawia mi kręgi w odcinku szyjnym kręgosłupa. Wiem, że to brzmi nierealnie, ale od tamtej pory nie muszę już wierzyć, bo jestem pewien, że Bóg istnieje - wspominał filmowiec w rozmowie z "Wprostem".
Skoro "Niewidzialna wojna" ma być opowieścią o sobie, to dlaczego Patryk nie zatrudnił siebie do głównej roli?
- Nie zagrałem w tym filmie, bo nie chciałbym mieszać ludziom w głowach, by myśleli, że to dokument - tłumaczył reżyser.
Jego ekranowym alter ego będzie Rafał Zawierucha, nasz człowiek w Hollywood, które ma być następnym przystankiem Patryka Vegi. Podobieństwo obu panów jest uderzające, ale już ich publiczny wizerunek mocno się rozjeżdża, bo Rafał stroni od kontrowersji. Szykuje się wybuchowa mieszanka.
Trwa ładowanie wpisu: instagram