Pies Kamila Durczoka nie żyje. Brat dziennikarza poinformował o tym w sieci
"Dymisia wezwał Kamil" - poinformował w sieci Dominik Durczok. Mimo wysiłków weterynarzy i datków ludzi dobrej woli brat zmarłego dziennikarza musiał przekazać smutne wieści o śmierci jego ukochanego czworonoga.
Dymitr, owczarek niemiecki, niewątpliwe był jednym z najwierniejszych przyjaciół Kamila Durczoka. Po śmierci dziennikarza zwierzak trafił pod opiekę jego matki, pani Haliny, dla której nie tylko stał się towarzyszem codzienności, ale i żywym wspomnieniem po zmarłym synu.
Wybierz z nami najlepszy polski film. Nagroda internautów zostanie wręczona już 6 czerwca. Nie zwlekaj - kliknij, by zagłosować!
Niestety, dawny czworonożny pupil dziennikarza także odszedł z tego świata. Od jakiegoś czasu pies poważnie chorował - cierpiał na niedowład kończyn. Kilka dni temu brat zmarłego dziennikarza poinformował zaś o poważnym urazie zwierzaka. Pies złamał obie przednie łapy, czekała go operacja.
O śmierci Kamila Durczoka dowiedział się na antenie. "Jestem wstrząśnięty"
Choć Dominik Durczok, przy wsparciu wielu ludzi dobrej woli, zbierał środki na kosztowne leczenie czworonoga w publicznej zbiórce, ostatecznie psa nie udało się uratować.
"Dymisia wezwał Kamil. Walczyliśmy do końca. Niestety po wielu weterynaryjnych konsultacjach szanse naszego kochanego pieska na przede wszystkim brak cierpienia (pomijając pewność, że do pełni zdrowia by nie wrócił) były prawie zerowe" – napisał na Facebooku Dominik Durczok.
Zmarły owczarek trafił w ręce Kamila Durczoka w 2018 roku, jeszcze jako puchaty szczeniak. Z miejsca zaskarbił sobie sympatię opiekuna, któremu niemal nieustannie towarzyszył. Także w chwili głośnego wypadku, który dziennikarz spowodował pod wpływem alkoholu na autostradzie A1.
Brat Durczoka nie kryje żalu z powodu straty zwierzęcia, jednocześnie dziękując w sieci wszystkim tym, którzy dołączyli do założonej przez niego zbiórki na rzecz leczenia czworonoga i kibicowali mu w powrocie do zdrowia.