Płatni zabójcy, wielkie pieniądze i samobójstwo. Szokująca historia Chippendales
Tańczący nadzy faceci przyciągali do klubów tłumy kobiet, które wywoływały ich na scenę, krzycząc "Chcemy mięsa!". Chippendales to jeden z symboli lat 80., ale za w gruncie rzeczy radosną otoczką czai się mroczna historia.
10 lutego na Spotify swoją premierę będzie miał podcast "Welcome to Your Fantasy", który szczegółowo przybliży nieprawdopodobną historię Chippendales. To założona pod koniec lat 70. słynna grupy tancerzy-striptizerów. Ich znakiem rozpoznawczym są zadbane muskularne ciała oraz charakterystyczny "strój": muszka, mankiety oraz kołnierzyk noszone na nagim tułowiu.
W rozmowie z serwisem New York Post gospodarz programu i producentka Natalia Petrzela opowiadała co nieco o historii trupy i zdradziła, czego możemy się spodziewać.
- Obowiązywał bezwzględny zakaz uprawiania seksu za pieniądze z paniami, które przychodziły ich oglądać, acz niektórzy z nich to robili. Słyszałam o gościach zarabiających od 300 do nawet 1500 dol. za "numerek".
Jedną z osób, które usłyszymy w podcaście, jest eks-tancerz Scott Marlowe. W "Welcome to Your Fantasy" zdradza on m.in., że dostał kiedyś nietypową ofertę od jednej z pań. Brzmiała ona: "Dam ci stówę za każdy cal kokainy, jaką będę mogła wciągnąć z twojego ptaszka".
Wpadki "Wiadomości" TVP. Sporo się ich nazbierało
Chyba nikogo nie dziwi, że w opowieściach o grupie striptizerów przewijają się wątki seksualne. Jednak historia Chippendales jest o wiele mroczniejsza, niż można byłoby się spodziewać.
Zespół założył w 1979 r. Somen "Steve" Banerjee. Ambitny emigrant z Indii pomysł na striptizerów rozbierających się tylko dla damskiej publiczności "podpatrzył" w jednym z klubów w Los Angeles.
Biznes rozwijał się, ale Banerjee chciał czegoś więcej. Dlatego zatrudnił nagrodzonego Emmy producenta programów dla dzieci. Nazywał się Nick De Noia, a dzięki niemu Chippendales szybko awansowali z amatorskiej atrakcji do rozrywki godnej najlepszych hoteli w Las Vegas.
Kiedy pojawiły się pieniądze, De Noia zaczął knuć. Najpierw zaproponował otwarcie filii w Nowym Jorku, z której miał czerpać 50 proc. zysków.
Następnie zastrzegł sobie możliwość zabierania Chippendales w tournée i wyłączne czerpanie z tego korzyści. Steve Banerjee podpisał z nim kontrakt, nie zdając sobie sprawy, że największe pieniądze właśnie przeszły mu koło nosa.
W kolejnych latach o Chippendales słyszał już każdy, a De Noia był kojarzony jako ojciec sukcesu, którego zapraszano do radia i telewizji.
Tymczasem Banerjee pogrążony był w coraz większych problemach finansowanych. Czarę goryczy przelał pozew, jaki De Noia złożył po tym, jak Banerjee wyprawił w trasę swoich tancerzy.
Banerjee nie widział innego wyjścia i wynajął płatnego mordercę.
- Steve zdecydował się zabić Nicka - mówi w podcaście K. Scot Macdonald, współautor książki "Deadly Dance: The Chippendales Murders".
W 1987 r. ciało wspólnika Steve'a znaleziono w jego biurze. Zabójca strzelił mu prosto w twarz. Rok później rodzina zamordowanego sprzedała udziały w Chippendales Steve'owi za 1,3 mln. dol.
Ale to go nie satysfakcjonowało. Banerjee wpadł na pomysł wykończenia konkurencji, grupy Adonis: Men of Hollywood, i zlecił zabójstwo ich choreografa. Tym razem miał pecha. Człowiek, któremu zapłacił za morderstwo, pracował wcześniej dla FBI. Steve Banerjee został aresztowany w 1993 r.
Zanim przyznał się do ściągania haraczy, usiłowania podpalenia i morderstwa na zlecenie, przekazał cały swój majątek żonie. Niedługo potem doszło do rozwodu, po którym kobieta sprzedała Chippendales.
Banerjee nie usłyszał wyroku. W nocy poprzedzającej rozprawę powiesił się w swojej celi na prześcieradle.
Chippendales nadal występują. Zanim wybuchła pandemia, ich show w Las Vegas obejrzało 250 tys. widzów.