Polska w zagranicznych filmach i serialach. Promocję zagłuszają stereotypy
Wielu zagranicznych filmowców chętnie sięga po motyw Polski i Polaków, co często kończy się powielaniem stereotypu o zaściankowych złodziejach żywiących się wódką i kiełbasą. Teraz nadarza się wielka okazja na inny rodzaj promocji naszego kraju.
Od kilku dni w świecie filmu przewija się temat polskiego wątku w "Mission: Impossible 7". Sprawą zainteresowały się zagraniczne media, pojawił się komentarz Ministerstwa Kultury, wierzący, że dzięki filmowi Toma Cruise'a Polska uzyska międzynarodowy rozgłos i promocję.
Patryk Vega ujawni taśmy z politykami. Zdradził, skąd je ma i co na nich będzie
Promocją Polski i Polaków zagraniczni filmowcy zajmują się od dawna, wykorzystując nasz kraj jako scenerię lub tło wydarzeń i umieszczając w scenariuszu bohaterów znad Wisły. W wielu przypadkach jest to jednak antypromocja, powielająca stereotypy i pokazująca rodaków od najgorszej strony.
Jednym z ostatnich przykładów jest niemiecki serial "Osiem dni" znany z HBO. Do Ziemi zbliża się meteoryt. Aby uniknąć fali uderzeniowej, niemiecka rodzina dociera do granicy polsko-niemieckiej i chce podążać dalej na wschód. "Pomagają" im Polacy, którzy bluzgają, kradną, żyją w brudzie, gwałcą, pałają żądzą krwi. A przy wychodku w obskurnej "łazience" powiesili ikonę Matki Boskiej. "Rekord świata w stereotypach" – pisał Marcin Makowski.
Po stereotypowych Polaków sięgają też często amerykańscy filmowcy. W komedii "Wykapany ojciec" z Vince'em Vaughnem mamy głównego bohatera jako uosobienie Polaka-nieudacznika. Twórcy "Dwóch spłukanych dziewczyn" zrobili ze słynnej mamy Stiflera (Jennifer Coolidge) z "American Pie" bardzo obrotną, ale zacofaną i zwyczajnie głupią polską blondynkę. Taką, która nie znosi Warszawy, bo "są tam tylko szczury i alfonsi", buduje w Polsce dom w sąsiedztwie obozu śmierci, a jako przystawkę w knajpie zamawia kiełbasę.
W "Rodzinie Soprano", wybitnie niekomediowym serialu, Polka zajmuje się sprzątaniem domu głównych bohaterów, a przy okazji dokonuje drobnych kradzieży. Jej mąż to mówiący łamanym angielskim inżynier znad Wisły, który w New Jersey musi jeździć na taksówce. Polską rodzinę w Ameryce, będącą na bakier z prawem, znajdziemy też chociażby w "Ściganym" z Harrisonem Fordem.
Woody Allen nabijał się z leniwych Polaków w "Drobnych cwaniaczkach". - To teraz opowiem o dwóch Polakach jadących do pracy – mówi grany przez niego bohater. I na tym kończy opowieść. A po stereotyp Polaka-alkoholika sięgnęli chociażby Norwegowie w "Białym szaleństwie", gdzie jeden z bohaterów kładzie sobie tampon nasączony gorzałą na wygoloną głowę. Takiej sztuczki nauczył go oczywiście pewien Polak.
"Zamiast się oburzać, kręćmy własne seriale. I odkręcajmy stereotypy" – apelował Makowski. To jeden ze sposobów na walkę z negatywnym czy przerysowanym obrazem Polski i Polaków za granicą. Innym może być angażowanie rodzimych twórców, producentów, scenarzystów, aktorów, w realizację zagranicznych produkcji.
Najlepszym tego przykładem jest "Kierunek: Noc" Netfliksa. Prawdziwie międzynarodowa produkcja, gdzie showrunnerem był Amerykanin, na planie przewijali się ludzie z niemalże całej Europy, a pomysł wyszedł od Polaków. "Kierunek: Noc" bazuje na powieści Jacka Dukaja, który razem z Tomaszem Bagińskim przekonał Netfliksa do nakręcenia serialu. Nie wiadomo, czy to ich zasługa, czy wyłącznie amerykańskiego scenarzysty, ale jednym z głównych bohaterów jest młody Polak (Ksawery Szlenkier) mieszkający i pracujący w Brukseli. Świetnie wykształcony, mówi płynnie po francusku, a na dodatek jest szlachetny i stanowi prawdziwą opokę dla grupy nieznajomych, którzy próbują uciec przed globalnym kataklizmem. Trudno o lepszą i nienachalną promocję Polaków, która trafi do międzynarodowej widowni.
A w jaki sposób Polskę będzie promował kolejny film Toma Cruise'a? W tym momencie trudno powiedzieć. Pewnym jest, że ekipa chce wysadzić most na Jeziorze Pilchowickim, które może się przez to stać atrakcją turystyczną odwiedzaną przez fanów filmu. Nie mamy jednak żadnej pewności, czy zagraniczny widz będzie w ogóle miał świadomość, że efektowne zniszczenie ponad 100-letniej konstrukcji zostało nagrane w Polsce.
Znamy wiele przypadków, gdy sceny kręcone nad Wisłą zostały w scenariuszu przeniesione w zupełnie inne miejsca. I tak, Warszawa grała Londyn, Gdańsk był Paryżem, a Wrocław udawał Berlin.
- Dla promocji kraju nie ma takiego znaczenia, czy kraj gra siebie czy nie. Wystarczy spojrzeć na cały franchise Jamesa Bonda, gdzie wiele lokalizacji jest bardzo znanych, choć w filmie np. Norwegia grała Austrię – mówił w rozmowie z WP Robert Golba, polski producent filmu z Tomem Cruise'em.
- Dla dużych filmów hollywoodzkich wyznaczane są potem szklaki turystyczne i konkretne miejsca akcji są reklamowane. Liczy się przede wszystkim skala realizowanej sceny – dodał Golba, podając za przykład takie hity jak "Hobbit" i "Władca Pierścieni", które rozwinęły turystykę w Nowej Zelandii. A jeżeli ktoś oglądał "Opowieści z Narnii" i poczytał co nieco o kulisach zagranicznego hitu, być może zechce zawitać do Gór Stołowych, które imitowały na ekranie baśniową krainę.