Robert Motyka o stracie mamy. "Absolutnie tego nie akceptowałem"
Robert Motyka poprzez udział w nowym show pokazuje widzom siebie w nowej odsłonie. Dzięki udziałowi w programie "Rzeczy, których nie nauczył mnie ojciec" częściej porusza tematy, których zazwyczaj unikał w wywiadach. W ostatniej rozmowie we wzruszających słowach opowiedział o stracie mamy.
Robert Motyka po latach prezentuje widzom zupełnie inne oblicze. Zdobywając popularność z kabaretem Paranienormalni, pokazał, że jest utalentowanym komikiem o ogromnych pokładach humoru. Teraz odsłania swoją bardziej wrażliwą naturę, a to za sprawą nowego programu TTV "Rzeczy, których nie nauczył mnie ojciec".
Występuje w nim ze swoim ojcem i jak wyjawił niedawno Kubie Wojewódzkiemu, na planie show poczuł, że zbliżyli się do siebie jak nigdy dotąd. Kabareciarz przyznał, że zawsze czuł się wspierany i kochany przez tatę, ale nie łączyła ich szczególna zażyłość.
Zwłaszcza że Robert jeszcze jako nastolatek wyprowadził się z rodzinnego domu w Sieniawie Żarskiej. Obaj jednak przeżyli tragedię, którą każdy z nich musiał przepracować na swój sposób.
Motyka w rozmowie z "Faktem" wrócił wspomnieniami do śmierci mamy, która odeszła kilkanaście lat temu. - Ja tego absolutnie nie zaakceptowałem – wyjawił w wywiadzie, dodając, że nie ma pewności, czy kiedykolwiek uda mu się "przerobić" tę stratę.
Zobacz wideo: Jaką rolę dziś mają satyrycy? Pakosińska i Motyka o komentowaniu rzeczywistości
- Mnie cały czas wydaje się, że ona jest. Myślę, że tata też tak to odbiera, dlatego tak rzadko razem chodzimy na cmentarz [...]. Jako komik mam taką zbroję, dlatego często robię żarty ze śmierci mamy. Jestem przekonany, że mama mi to wybaczy, jak się tam kiedyś po śmierci spotkamy, ale to właśnie pozwala mi na takie odreagowanie, by nie oszaleć - opowiadał. Dodał także, że nieustannie czuje, iż ukochana mama zawsze nad nim czuwa.
Zarówno Robert, jak i jego ojciec ułożyli sobie życie po stracie na nowo. Komik nie kryje, że jest wdzięczny pani Irence, która zajęła się jego tatą i domem. Motyka więc zdecydował się podziękować jej za to w programie. - Dom jest pełen dobroci i światła i to jest jej zasługa - wyznał szczerze.
Motyka nie kryje, że nie spodziewał się, że program wydobędzie z niego takie pokłady emocji. Wyjawił też "Faktowi", że trudno było mu je opanować na planie, szczególnie w obecności pani Ireny. I szczególnie w momencie podziękowań za to, co zrobiła dla jego rodziny.
- Bardzo się cieszę, że mogłem to zrobić, i że pani Irena to przyjęła w taki sposób. W pewnym momencie zapomnieliśmy, że tam były kamery, bo liczyło się tylko to, co chcieliśmy sobie powiedzieć. A ona wyznała mi w sposób wzruszający, że: "A ja pamiętam, jak byłam u was i spałam na tej sofie, i ty mnie Robert przykryłeś kocem". Wtedy dowiedziałem się, że ona w tamtym momencie nie spała i że to w niej zostało tak długo, jako coś pięknego... Ja się wtedy rozpłakałem - podsumował w wywiadzie.