Rosalie zdobywa polską scenę. Kiedyś pracowała w call-center i IKEI
Rosalie to 27-letnia Polka urodzona w Berlinie. Młoda wokalistka wydała właśnie krążek i twierdzi, że "zdała test drugiej płyty".
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Urodziłaś się w Niemczech i tam spędziłaś kilka lat swojego życia. Próbowałaś śpiewać po niemiecku?
Rosalie: Jak najbardziej. Nagrywałam podręczniki do języka niemieckiego jako dziecko i głównie były to piosenki po niemiecku. Można pewnie znaleźć gdzieś nagrania, ale nie wracam już do tego. Teraz nie korzystam ze znajomości języka w ten sposób. Jak już to przyglądam się twórcom z Niemiec. Ale coraz częściej pojawiają się takie pytania i zastanawiam się, czy nie zrobić czegoś po niemiecku.
Kogo z polskich artystów podziwiasz?
Na pewno jest takich postaci wiele, ale jedną, która mi bardzo imponuje jest Monika Brodka. Bardzo ją szanuję za twórczość, za konsekwencję, za to, że zaczęła tworzyć muzykę, która była bliżej jej serca. Kolejną osobą jest Dawid Podsiadło, który zapełnia stadiony, a jest w moim wieku. To samo tyczy się Taco Hemingwaya. Mnie inspirują polscy producenci, osoby, z którymi jest mi dane współpracować. To są ludzie, którzy pracują non stop, którzy tworzą 30 hitów miesięcznie, mają niesamowite zdolności. Ja częściej wybieram pracę producencką na swoich płytach niż featuringi.
ZOBACZ: Muniek Staszczyk o Dawidzie Podsiadło: "Myślałem, że jakiś facet z talent show musi być idiotą"
"IDeal" to twój nowy krążek. Zdałaś "test drugiej płyty"?
Myślę, że tak. Z tego, co jestem w stanie wyczytać z recenzji i reakcji ludzi, to nie śniłam nawet o takim przyjęciu. Przy wydawaniu nowej płyty zawsze pojawia się stres, bo są jakieś oczekiwania, fani zastanawiają się co to będzie, czy to pójdzie w innym kierunku, czy będzie tak samo dobre, czy będzie lepsze. Wszyscy naciskają, żeby to jednak było lepsze. Ja w pewnym momencie stwierdziłam, że nie mogę słuchać tych wszystkich głosów, tylko muszę spełniać swoje marzenia i rozwijać się dalej. Dwa lata, kiedy pracowałam nad płytą były dla mnie bardzo znaczące, bo grałam koncerty jako solowa wokalistka i ze swoim zespołem, brałam udział w różnych projektach. Myślenie nad tworzeniem muzyki rozwijało się, sposoby nagrywania zmieniły się.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dwa lata trwały prace nad płytą. Od początku wiedziałaś w jakim kierunku chcesz iść?
Na samym początku nie do końca wiedziałam. Długo też zastanawiałam się, do jakiej wytwórni przejdę. To był główny powód, przez który nagrywanie trwało dwa lata. Po prostu nie wiedziałam, co wydarzy się dalej. Jestem wokalistką, która gra bardzo dużo koncertów, więc tego czasu nie było zbyt dużo. Bardzo mi zależało, żeby materiał był solidny, któremu mogę poświęcić się w 100%. Rzeczywiście było tak, że tworzenie przychodziło falami.
Teledysk do singla "Nie mów" inspirowany jest latami 80. Podoba mi się, że jest tam trochę nagości, trochę tajemnicy, ale nic nie jest powiedziane wprost.
Od początku rozmów z reżyserami mówiliśmy, że nie chcemy wszystkiego pokazywać. Miała to być bardziej zabawa detalami, które są rozmazane. Projekt owiany jest jakąś tajemnicą, nie wszyscy wiedzą, kim jestem, co robię. "Nie mów" był drugim singlem, który zapowiadał płytę i nie chcieliśmy odkrywać wszystkich kart. Inspiracji do teledysku było naprawdę dużo. Lata 80. to był strzał w dziesiątkę: światło, stroje, klimat.
Premiera płyty zbiegła się z pandemią koronawirusa, która nas wszystkich dotyka. Twoje koncerty są przekładane.
Jeśli chodzi o promocję płyty, nie odczuwam tego w żaden sposób. Najtrudniejsze jest to, że my nie gramy koncertów, bo na to głównie czekamy jako artyści. Z tego żyjemy. Ostatnie pół roku przygotowywaliśmy się do tego, żeby wydać ten album. Ale głównie cierpię z tego powodu, że nie mogę podzielić się tym materiałem na scenie. Jest duża różnica pomiędzy tym, co moi odbiorcy mogą usłyszeć na krążku, a tym, co dostają podczas koncertu. Jeśli były takie sytuacje, że osoby nie były do końca przekonane do płyty, to po koncercie często zmieniały zdanie. Nie mówię, że kogoś nie przekonałam tą płytą, bo wydaje mi się, że w końcu udało mi się zamknąć usta niektórym osobom, które we mnie powątpiewały lub nie dawały szans mojej twórczości. Ale jednak marzę o tym, żeby móc wrócić na scenę i rozmawiać z fanami.
Ta interakcja z fanami na żywo jest dla was chyba bardzo ważna.
Dokładnie. To tak jak rozmawiasz z rodziną przez telefon, a ich nie widzisz. Wszyscy z tego powodu cierpią i wyczekują, żeby w końcu to się skończyło.
Myślisz, że zagrasz jeszcze w tym roku na scenie?
To w sumie zależy od tego, co się wydarzy. Nie jestem w stanie przewidzieć, czy festiwale ogłoszą, że się nie odbędą. Jeśli się odbędą, to ja również będę stała na scenie. Tak naprawdę nie wiemy, co będzie. To, że my przełożyliśmy koncerty na maj, nie daje pewności, że się odbędą. Jeśli będzie komunikat, że nie możemy ruszyć, to będziemy musieli to przeczekać.
Powstają teraz petycje do Ministerstwa Kultury o wsparcie artystów. Popierasz je?
Wielu muzyków jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji. Lato jest czasem, kiedy my jesteśmy w stanie zarobić najwięcej i jest to dla nas najintensywniejszy okres. Także jakakolwiek pomoc jest jak najbardziej wskazana. Ale jak ja usłyszałam, że wsparcie ma być jednorazowe w wysokości 1300 zł, zaczęłam się zastanawiać, co my możemy z tymi pieniędzmi zrobić. Możemy coś zjeść w ciągu miesiąca, ale to nie rozwiązuje dalszych problemów.
Wracając do muzyki i twojej twórczości. Mam wrażenie, że pewnego dnia cała Polska zaczęła mówić o Rosalie, choć wcześniej niewiele o tobie słyszeliśmy. Pamiętasz taki przełomowy moment w karierze?
Wydaje mi się, że to jest konsekwencja. W przeciągu 4-5 lat ciągle pracowaliśmy z takim samym zaangażowaniem, graliśmy tyle samo koncertów. Zdobywaliśmy po prostu szacunek. W pewnym momencie zaczęliśmy docierać do większego grona, bo ludzie zaczęli zauważać, że ta muzyka jest dobra. A jeśli coś jest dobre, to ludzie chcą tego słuchać. W tym wypadku nie było zaskoczenia, to był efekt. Bardzo szliśmy w tym kierunku i dalej będziemy pchać ten projekt do przodu, bo wiemy, że on ma spore możliwości.
Unikasz show-biznesu, nie występowałaś w talent-show. Jesteś dowodem na to, że nie wszyscy istnieją w naszej świadomości dzięki znajomościom.
Cieszę się, że jest to zauważalne.
Wspomniałaś, że Taco Hemingway jest jedną z osób, które podziwiasz. Miałaś okazję wystąpić na jego koncercie na Stadionie Narodowym, kiedy grał z Dawidem Podsiadło. Co wtedy czułaś? Miałaś świadomość przed iloma osobami występujesz?
Tego się nie dało nie zauważyć. Jak tylko wyjechałam spod sceny i zobaczyłam, ile tych osób jest, wpadłam w szał, w zachwyt. Nie było we mnie strachu. To był feeling jak u Beyonce. Poczułam się jak ona. To jest coś niewymiernego, ten zastrzyk adrenaliny jest ogromny. Bardzo zazdroszczę chłopakom, którzy mogli być tam dłużej. To jest nie do opisania. Ja zaśpiewałam jeden numer, a dochodziłam potem do siebie przez tydzień. Nie wiem, jak chłopaki.
Z tego, co wiem, pracowałaś kiedyś w call-center. Wiedziałaś już wtedy, że to jest tylko etap przejściowy, a w przyszłości chciałabyś się zajmować muzyką?
Specjalnie wyjechałam do Berlina na trzy miesiące, żeby pracować w call-center. Chciałam zarobić na płytę. Podczas tej pracy, pisałam też teksty. Ta muzyka już wtedy we mnie była. Później pracowałam w gastronomii jako kelnerka, potem przeszłam jako kadrowa do IKEI, gdzie spędziłam półtora roku.
I co dalej?
Po półtora roku wiedziałam, że rzucę tę pracę dla muzyki. W międzyczasie grałam jakieś koncerty i nie zarabiałam na nich za dużo. Nie byłam w stanie pozwolić sobie, żeby odejść z korporacji. Pracowałam więc na pełen etat i grałam koncerty co piątek, sobotę, czasami nawet w niedzielę. Dopiero tuż przed pierwszą płytą zdecydowałam się skończyć pracę w firmie, bo nie miałam już urlopu przez koncertowaie, a musiałam nagrać płytę. Żeby to zrobić potrzebujesz co najmniej miesiąc wolnego. Mimo tego, że nie miałam oszczędności, stwierdziłam, że muszę to zrobić. I była to najlepsza decyzja w moim życiu.
Twoi współpracownicy wiedzieli, czym zajmujesz się po godzinach?
Tak, jak najbardziej. Cała kadra bardzo mnie wspierała. Wszyscy oglądali teledyski, które publikowaliśmy, dopingowali mnie i doskonale wiedzieli, że jestem tam tymczasowo.
Tak sobie myślę, że posada kadrowej w międzynarodowej korporacji jest bardzo wygodną pozycją ze stałym dochodem. Trzeba mieć w sobie trochę odwagi, żeby rzucić to dla robienia muzyki.
To była bardzo trudna decyzja i w sumie wszyscy wokół mówili mi, żebym się lepiej zastanowiła. Ale ja nie miałam wyjścia. Bo jeśli nie stawiasz na coś 100%, to niczego nie uzyskasz.
Bardziej się czujesz Polką czy Niemką?
Myślę, że czuję się Polką. Tylko 6 lat swojego życia spędziłam w Berlinie. Owszem, niemiecki był moim pierwszym językiem i rzeczywiście dla mnie jako dziecko był to bardzo ważny moment. Jednak większość życia spędziłam w Polsce. Tutaj chodziłam do szkoły. Bez zawahania jestem w stanie powiedzieć, że czuję się Polką. Jestem dużo bardziej zżyta z Polską, choć do Berlina jeżdżę bardzo często, bo mieszka tam mój tata.
Czy mimo wszystko ta zachodnia kultura miała duży wpływ na ciebie?
Myślę, że na mój sposób bycia, postrzeganie świata miała duży wpływ. Ale też na muzykę, której słuchałam jako dziecko, ponieważ moi rodzice słuchali głównie zagranicznych artystów. Przez to ja też osłuchałam się z tą muzyką i ukierunkowałam się muzycznie. I tak naprawdę dopiero jak zaczęłam tworzyć swoją muzykę w Polsce, to poznałam ten rynek tutaj. Zaczęłam tej muzyki słuchać coraz więcej.