Rozhisteryzowany tłum fanów czekał na Justina Biebera pod hotelem w Łodzi!
Justin Bieber ma zaledwie 19 lat, a zdobył serca milionów nastolatków. Jego płyty sprzedały się w 18 milionach egzemplarzy, a wierne rzesze fanek piszczą i mdleją na jego widok. Na czym polega fenomen młodego chłopaka, który popularnością przebija w internecie prezydenta USA, Baracka Obamę (52 l.)?
Takie znane osoby są uosobieniem marzeń i psychicznych potrzeb młodych ludzi, którzy chcieliby żyć tak jak ich idol. Justin Bieber ze względu na to co śpiewa, jak się zachowuje i jak wygląda wpisuje się doskonale w potrzeby i pragnienia nastolatków. Gdzieś tam w duchu każdy marzy o takich rzeczach, które od wiek wieków są najważniejsze do osiągnięcia. Ludzie marzą o sławie, popularności, byciu uwielbianym, wielkim talencie czy wielkich zarobkach. A takie życie wiodą ich idole... - mówi Faktowi psycholog doktor Ireneusz Siudem.
Droga Biebera na szczyt zaczęła się 5 lat temu, gdy mama zamieściła w internecie filmiki, na których nikomu nieznany chłopiec śpiewał piosenki swych ulubionych artystów. Dzięki temu zauważyli go najlepsi specjaliści muzycznej branży. A że Justin już potrafił grać na trąbce, pianinie, perkusji i gitarze wszystko poszło szybko. Ostatnio piosenkarz trafił na 3 miejsce najpotężniejszych celebrytów 2012 roku!
O takim ciele jak on marzy niejeden chłopak. Nic jednak nie przychodzi samo, Justin od 2 lat ciężko pracuje nad swoją muskulaturą. Regularne treningi w przerwach między koncertami, godziny spędzone na ćwiczeniach i hektolitry wylanego potu na siłowni to idealny przepis na świetną kondycję i sylwetkę. A że efekty są imponujące, Bieber chętnie zamieszcza w internecie swoje roznegliżowane zdjęcia. Mało tego, by podgrzać atmosferę na koncercie, piosenkarz coraz częściej zrzuca ubrania na scenie. Fanki mdleją na widok nagiego torsu, a on może liczyć na niesłabnące zainteresowanie.
Wielkie oczy, duże usta, cera jak u niemowlaka i zawsze perfekcyjna fryzura. Nic dodać, nic ująć - wymarzony obiekt westchnień dla nastoletnich dziewcząt.
Jego piosenki podbijają listy przebojów. Ciepła i chłopięca barwa głosu, elektryzuje całe zastępy fanów na całym świecie. I choć Justin jest już pełnoletni, wydaje się, że ciągle nie przeszedł mutacji. A że śpiewających nastolatków jest niewielu, on ciągle zachwyca oryginalnością i jest jedyny w swoim rodzaju.
Zazwyczaj ma na sobie ubrania warte nawet kilkanaście tysięcy złotych. Jego szafy pękają w szwach od markowych t-shirtów, drogich bluz, czapek czy sportowych butów od najdroższych projektantów. Jego fani marzą, by wyglądać tak jak on. Bieber nigdy nie pojawia się dwa razy w tych samych stylizacjach.
Świetny słuch i poczucie rytmu. W sieci można znaleźć filmik, na którym Bieber już jako 8-latek tańczy breakdance jak prawdziwy zawodowiec. W jednym z wywiadów Bieber przyznał, że miłość do tańca zaczęła się od Michaela Jacksona († 51 l.) i jego słynnego moonwalka, znanego jako księżycowy chód. Swoje umiejętności taneczne muzyk chętnie wykorzystuje na scenie i robi prawdziwe muzyczno-taneczne show!
Zanim świat o nim usłyszał, Bieber nauczył się grać na perkusji, gitarze, trąbce i pianinie. Początkowo chłopiec jawił się jako nienaganny nastolatek pozbawiony jakichkolwiek wad. Dopiero pół roku temu po rozstaniu ze swoją ukochaną Seleną Gomez, Bieber zmienił swoje image.
Niedawno zamieścił w internecie zdjęcie, na którym pokazuje nagie pośladki, a w internecie można przeczytać o złym traktowaniu swoich pracowników.
Rozhisteryzowany tłum fanów czekał pod hotelem w Łodzi, w którym muzyk zatrzymał się w niedzielę. Bieber przyjechał do Łodzi specjalnym autobusem z łazienką, pokojami i pomieszczeniem kuchennym. Wraz z nim dotarły tony sprzętu, które szczelnie wypełniają 20 ciężarówek. Towarzyszył mu zespół i 36 ochroniarzy.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
WP Gwiazdy na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski