Śmierć Piotra Machalicy. Grażyna Wolszczak ponownie zabrała głos
Piotr Machalica zmarł w nocy z niedzieli na poniedziałek w wieku 65 lat. Grażyna Wolszczak zamieściła obszerny wpis, w którym wspomina zmarłego aktora. "Był słońcem, bo kiedy tylko się pojawiał, rozświetlał przestrzeń lekko sceptycznym, lekko zawadiackim uśmiechem" - pisze aktorka.
Piotr Machalica zmarł w wieku 65 lat. Jeszcze we wrześniu informowaliśmy, że aktor i jego partnerka, Aleksandra, powiedzieli sobie sakramentalne "tak". W niedzielę 13 grudnia Krystyna Janda poinformowała fanów, że aktor przebywa w szpitalu. Jego stan był bardzo poważny. Dzień później przekazała tragiczne wieści o jego śmierci.
Gdy tylko wiadomość trafiła do mediów, na profilach gwiazd w mediach społecznościowych pojawiły się wzruszające wpisy. Swoimi wspomnieniami podzielili się m.in. Krystyna Janda, Agata Młynarska, Joanna Liszowska, Barbara Kurdej-Szatan, Piotr Gąsowski czy Grażyna Wolszczak. Ta ostatnia po raz kolejny opublikowała obszerny wpis na Facebooku, w którego treści wspomina przyjaciela.
"Piotr rzeczywiście był prawdziwym słońcem. Prawdziwym, bo niczego nie udawał, ani na scenie, ani w życiu. Był słońcem, bo kiedy tylko się pojawiał, rozświetlał przestrzeń lekko sceptycznym, lekko zawadiackim uśmiechem. Proszę spojrzeć na jego zdjęcia, które nam zostawił na pamiątkę: prawie każda fotografia jaśnieje uśmiechem. To ciepło, dystans do świata w cudowny sposób potrafił przenosić na scenę, na ekran, utykał je w piosenkach. Nie był ironistą, choć miał raczej sceptyczny stosunek do świata. Lecz tym sceptycyzmem nie zarażał. Kwitował pesymizm żartem, anegdotą, wzruszeniem pochylonych wiecznie ramion. Pewnie nie chciał, żebyśmy się przez niego smucili" - wyznaje Wolszczak.
ZOBACZ TAKŻE: Agnieszka Holland o Piotrze Machalicy. "Grał z niebywałym taktem i mądrością"
Opowiedziała również o jednej z ról Machalicy, która najbardziej zapadła jej w pamięć.
"Postaci, którymi nas uraczył przez 40 lat kariery, miały w sobie właśnie ten charakterystyczny rys szlachetnego oddalenia, dystansu. Jedną z jego ostatnich ról, była postać Olgierda w "Czworo do poprawki", grana w Teatrze Garnizon Sztuki. To zgorzkniała i przygasła gwiazda estrady, w wiecznym konflikcie z żoną, do której już dawno wywietrzały uczucia. Kreacja Piotra polegała na tym, iż pod powłoczką niechęci, ironii, czasami nawet jadowitej drwiny, skrywało się ciepło i - tak, trzeba użyć górnolotnego słowa – miłość. Ta historia skłóconego małżeństwa, które po latach już nie może na siebie patrzeć, musiała się szczęśliwie zakończyć" - pisze aktorka.
"Piotr Machalica wymuszał szczęśliwe zakończenie. Dziś wszyscy myślimy, że pękną nam serca ze smutku, bo życie Piotrusia nie miało szczęśliwego zakończenia. Ale przecież zostawił nas z tym swoim ciepłym uśmiechem, jakby chciał powiedzieć: 'Trudno. Nie martwcie się, kochani. Przecież dobrze nam było razem…'" - dodała.
Trwa ładowanie wpisu: facebook