Stan Borys utknął w Nowym Jorku przez pandemię koronawirusa
Stan Borys nie ma ostatnio w życiu łatwo. Najpierw po udarze był skazany na zamknięcie w szpitalu i ośrodkach rehabilitacyjnych. Teraz przez pandemię zamknięty jest w domu w Nowym Jorku. Muzyk skomentował swoją sytuację.
Stan Borys w lutym 2019 roku trafił do szpitala. Tam okazało się, że muzyk miał udar niedokrwienny mózgu. Połowa jego ciała była sparaliżowana. Nie mógł mówić, ruszać ręką, normalnie funkcjonować. We wszystkim pomagała mu partnerka - Ania Maleady. Fani muzyka śledzili wszystkie doniesienia o jego stanie zdrowia. Borys długo przechodził rehabilitację w Polsce. Zdecydował się w końcu na leczenie za granicą. W Nowym Jorku, który dobrze zna.
Zobacz: Jak gwiazdy spędzają kwarantannę?
Niestety, rehabilitacja nie trwała długo. Jak donosi "Super Express", artysta w związku z pandemią nie może wychodzić z domu, więc nie ma i mowy o wizytach u rehabilitantów. Tym bardziej, że Nowy Jork jest dziś kompletnie opustoszały. Tylko w tym jednym amerykańskim mieście jest już ponad 80 tys. zarażonych koronawirusem. Eksperci snują ponury scenariusz, w którym blisko 16 tys. nowojorczyków umrze na COVID-19.
Trudno się więc dziwić, że Stan Borys i Ania Maleady zaszyli się w czterech ścianach.
- To straszne, że musimy omijać ludzi na ulicach. Ale musimy się stosować do tego, co jest potrzebne! Nie ma żartów! To jest globalna zaraza - mówi muzyk w rozmowie z tabloidem.
Rehabilitacja została przerwana, normalna, codzienna aktywność też ograniczona jest do tego, co można robić w domu i w ogrodzie.
- Jesteśmy zabezpieczeni, mamy środki dezynfekcji, rękawiczki, maski, które zakładamy, wychodząc z domu z pieskiem. Dostosowujemy się do wszystkiego, co jest nakazane, by wirus się nie rozprzestrzeniał - przyznaje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.