Stockinger o Strzeleckim: "choroba galopuje"
Przez 20 lat pracowali razem na planie serialu "Klan". Tomasz Stockinger nie kryje poruszenia chorobą Andrzeja Strzeleckiego. Jak przyznaje: "rokowania są nie najlepsze".
W telenoweli telewizyjnej Jedynki obydwaj grali lekarzy pracujących w tej samej klinice. Stockinger przyznaje, że 20 lat wspólnie spędzonych na filmowym planie zaowocowało bliską relacją z Andrzejem Strzeleckim, który od marca zmaga się z nieoperacyjnym nowotworem płuc i oskrzeli. Jak przyznał w rozmowie z gazetą "Fakt" serialowy doktor Lubicz, choroba przyjaciela bardzo go poruszyła.
- Jest mi bardzo smutno, że rokowania są nie najlepsze. Choroba galopuje. Jak tylko dowiedziałem się o jego zmaganiach z chorobą, to oczywiście zadzwoniłem do niego, ale był zmęczony i przeprosił. Mówienie go męczy. Czuje się bardzo słabo - zdradził aktor.
Paschalska żali się: "Kasa za "Klan" szła do rodziców. Nie mam jachtu z basenem!"
Stockinger, podobnie jak rodzina Andrzeja Strzeleckiego, duże nadzieje pokłada w nowoczesnej terapii lekami z USA. Specyfik, który został wypuszczony na tamtejszy rynek zaledwie dwa miesiące temu, daje aktorowi duże szanse w walce z chorobą. Niestety, rodziny nie stać na to, by w całości pokryć koszty leczenia, które szacuje się na 1,5 mln złotych. Dlatego w internecie trwa zbiórka funduszy na zakup leku.
- Koszt leczenia przerasta nasze możliwości, więc musieliśmy z tym problemem wyjść do ludzi. Takie pieniądze nie są dla nas osiągalne. Miesięcznie potrzebujemy 37 tys. dolarów. Na razie wskazana jest kuracja na 10 miesięcy, ale możliwe, że koszty wzrosną. Jesteśmy jednak pełni nadziei, że dzięki wielkim sercom darczyńców leczenie będzie możliwe i Andrzej pokona chorobę - powiedziała w rozmowie z "Faktem" żona aktora Joanna Pałucka. Przyznała też, że wiadomość o chorobie, która zbiegła się z czasem pandemii była dla nich podwójnie dotkliwa.
- Diagnoza to był straszny cios, bo lekarze nie dawali Andrzejowi szans. Do tego wybuchła epidemia. Siedzieliśmy w domu załamani, nie wiedząc, co robić. O leku, który jest jedyną szansą Andrzeja, dowiedzieliśmy się ok. 3 tygodni temu. To dla nas wielka nadzieja - stwierdza Pałucka.