To nad tą pizzą zapłakał Joe Biden. Oto co stało się z restauracją, która ją serwuje
– To na pewno ta pizzeria? - zapytałem kobietę przy kasie, nie mogąc uwierzyć, że to właśnie z tej restauracji wypiek zajadał przed kilkoma miesiącami na oczach milionów telewidzów prezydent USA. Oprócz amerykańskiej flagi na jednym z placków nic nie wskazuje bowiem na jakikolwiek związek "Gusto" w Głogowie Małopolskim z Joe Bidenem. A jednak klientów tu nie brakuje.
25 marca 2022 r. na podrzeszowskim lotnisku Jasionka z dwudniową wizytą w Polsce wylądował Joe Biden. Chwilę przed nim miał wylądować Andrzej Duda, ale jego samolot po starcie z Okęcia z przyczyn technicznych nad Radomiem musiał zawrócić do Warszawy. Amerykański prezydent miast witać się z głową polskiego państwa, najpierw udał się więc na spotkanie z reprezentującymi jego kraj żołnierzami. Nie spodziewał się, że zastanie ich w porze obiadowej i załapie się na darmową wyżerkę.
Nie spodziewał się tego też Damian Drupka, właściciel pizzerii w podkarpackim Głogowie Małopolskim, który wizytę Joe Bidena śledził na telewizorze w swoim domu.
– Kiedy zobaczyłem, jak podsuwają panu prezydentowi naszą pizzę, o mało nie spadłem z krzesła. Rozdzwoniły się telefony, to było szaleństwo. Nigdy bym się nie spodziewał, że prezydent Stanów Zjednoczonych będzie jadł naszą pizzę - mówił na gorąco w wywiadzie dla TVN24.
Kilka dni później, w rozmowie z internetowym serwisem Nowiny24 ogłosił zaś, że wraz z drugim właścicielem, Rafałem Kramarzem, "na pewno chcą upamiętnić to wydarzenie, wykorzystać je do promocji lokalu, miasta, a nawet całego regionu". A Pudelkowi obiecywał: "Na sto procent tę pizzę, którą jadł, nazwiemy teraz 'pizzą prezydenta Joe Bidena'". Według wspólników oraz bywalców lokalu "Pepperoni" miała później zmienić nazwę na "Ostrego Joe" (zamiennie z "Prezydencką"). Ile z tych zapowiedzi udało się zrealizować po czterech miesiącach od łez Bidena wylanych nad ostrą podkarpacką pizzą?
Głogów nie-Małopolski
Głogowa Małopolskiego wbrew nadanej nazwie próżno szukać w okolicy Krakowa. Ba, nawet mieszkańcy województwa podkarpackiego, w granicach którego się znajduje, nie potrafią powiedzieć, dlaczego drugi człon jego nazwy mylnie prowadzi zainteresowanych do sąsiedniej jednostki administracyjnej. Pomysł więc, by konsumpcję przez żołnierzy US Army i ich prezydenta 88 pizz z tamtejszego "Gusto" wykorzystać do promocji miejscowości, jest wcale niekiepski. Wszak jest to w zasadzie pierwszy lokal gastronomiczny, jaki wita potencjalnych turystów przy zjeździe z drogi krajowej nr 9 z niedawno wyremontowanej estakady.
Próżno jednak w okolicy szukać jakiegokolwiek akcentu przypominającego o fast-foodowej uczcie na Jasionce. Pizzeria "Gusto" wygląda bowiem tak samo, jak wyglądała 25 marca: lekko wyblakły, podniszczony i zasłonięty krzakami podłużny baner rozwieszony na płocie, plafon jednego z browarów niemal płynnie przechodzący w nazwę lokalu oraz kilka samochodów dostawczych, na których można wyczytać, że "Gusto" to jednak nie tylko pizzeria, ale też restauracja oferująca catering na mniejsze czy większe imprezy. Gdyby nie fakt, że wiedzieliśmy, gdzie mniej więcej jechać, w życiu nie zwrócilibyśmy na to miejsce uwagi.
Welcome to the Jungle
Zupełnie odmienne wrażenie sprawia jednak wnętrze z nienagannie czystymi i nieustannie pucowanymi po wychodzących klientach stolikami, zadbanymi kanapami oraz eko-akcentami w postaci stylowego mchu porastającego wgłębienia w suficie. Pozytywne wrażenie psuje nieco stos wydrukowanych monochromatyczną drukarką wymiętolonych kartek A4 pełniących rolę menu. Z racji jednak faktu, że nie przyszliśmy tu w poszukiwaniu oprawionych w skórę grimuarów spisanych po francusku, nie przyłożyliśmy do tego zbytniej uwagi, zabierając się za poszukiwanie słynnej "Prezydenckiej".
Niestety - na próżno.
Po chwili konsternacji związanej z brakiem w karcie dań "Ostrego Joe" zdecydowałem się podejść do lady, gdzie odbierane są zamówienia, by upewnić się, że jesteśmy we właściwym lokalu. Uśmiech kelnerki po usłyszeniu mojego pytania szybko zamienił się w grymas delikatnego zakłopotania.
– Tak, to u nas złożono zamówienie na przyjazd prezydenta. W menu proszę szukać numeru 22 - powiedziała.
Zajrzawszy do menu, odczytałem, że pod wskazaną pozycją kryje się pizza składająca się z ciasta, sosu pomidorowego, sera, oliwek, pieczarek, papryczek jalapenos oraz kiełbasy pepperoni. Ten ostatni składnik wciąż jednak nadawał nazwę całemu plackowi - nie była to żadna "Prezydencka" tylko po prostu "Pepperoni".
– Ale jak to? - zapytałem. - Jeszcze w marcu czytałem o planach zmiany nazwy i innych pomysłach na wykorzystanie niecodziennego zamówienia. Jeszcze państwo z tego nie skorzystaliście? - dopytałem.
Wciąż zakłopotana kelnerka rzuciła tylko, że nie było na to czasu, po czym przyjęła moje zamówienie. Cztery duże pizze (w tym oczywiście niedoszły "Ostry Joe"), kilka butelek napojów, stolik przy oknie.
Wróciłem na swoje miejsce, rozglądając się w poszukiwaniu czegokolwiek, co przywodziłoby na myśl szczęśliwie nawiązane koneksje ze Stanami Zjednoczonymi. Również na próżno. "Gusto" to wciąż ta sama pizzeria, jaką była przed 25 marca – nie ma tu ani zdjęcia, ani wycinka z gazety, ani wspomnienia, że jest to "ten lokal", do którego po płaczu Bidena dzwonili dziennikarze z Polski i świata.
Hey Joe
Musiało minąć około 15 minut, gdy wreszcie naszym oczom ukazał się długo wyglądany amerykański akcent. Była nią maluteńka flaga USA, uroczo wystająca z samego środka dostarczonej do stolika "Pepperoni", na którą wszyscy zgromadzeni przy stoliku goście rzucili się niczym rolnik na dopłatę. Trudno się jednak dziwić - pizza była nie tylko bardzo aromatyczna, nie tylko efektownie skomponowana, ale też, na co zwróciliśmy uwagę już po pierwszym kęsie, fantastycznie pyszna. Zresztą nie tylko ona. Pozostałe trzy placki ("Margherhita", "Spinaci" i "Primavera") również rozpieściły nasze podniebienia dużą ilością składników, chrupiącym ciastem oraz zaskakująco grubą warstwą sera.
Co najważniejsze, każda z pizz zgodnie z zapowiedzią z mało efektownego menu była jednocześnie efektownie duża oraz, co zaskakujące w kontekście wciąż rosnących w Polsce cen, autentycznie niedroga. Zresztą jak wszystkie dania serwowane klientom. Rozglądając się po lokalu, zauważyliśmy naprawdę gigantyczne porcje jedzenia ("Gusto" serwuje również zwykłe dania obiadowe) w bardzo korzystnych cenach. Królem większości stolików była jednak nieistniejąca "Prezydencka", raz po raz zamawiana przez kolejnych klientów nawiedzających lokal.
– Dużo ludzi bierze pizzę Bidena? - zagaiłem kelnerkę przy uiszczaniu rachunku.
– Prawdziwe szaleństwo było w chwilę po jego wizycie w Rzeszowie. Teraz już nieco osłabło, ale to wciąż najpopularniejsza pizza. Klienci wciąż o nią pytają - odpowiedziała.
– To dlaczego jeszcze się tym nie promujecie? - dopytałem.
– Nie wiem. Należy się 159 złotych i 50 groszy. Kartą czy gotówką? - zakończyła.
Nie był to może najbardziej udany wywiad w mojej karierze, ale na pewno było to jedno z najbardziej intrygujących doznań smakowych na przestrzeni ostatnich, spowitych pandemią, lat. Patrząc zaś na liczbę klientów w tym jakże niestety słabo rozreklamowanym lokalu, w głowie zaświtała mi myśl: może oni wcale tego Bidena nie potrzebowali?
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.