Trzaskowski nie miał pojęcia. Nigdy nie mów tego DJ-om [KOMENTARZ]
"Puść inny utwór", "grasz za głośno", "grasz z komputera" - to teksty, za pomocą których z łatwością zdenerwujesz DJ-ów grających dla ciebie na imprezie. Nie rób tego - oni też nie przychodzą do ciebie do pracy i nie mówią ci, że źle ją wykonujesz i co powinieneś zrobić, żeby było lepiej. Wiem to, bo sam kiedyś byłem DJ-em.
Przez kilka lat zdarzało mi się puszczać muzykę w różnych klubach. To była znakomita zabawa, ale jednocześnie - bardzo często zdarzały się momenty bardzo denerwujące, frustrujące, pozbawiające chęci spędzania nocy w ten sposób. Takie sytuacje wywoływali zarówno właściciele czy właścicielki klubów, w których grałem, jak i uczestniczki i uczestnicy imprez. Ich nieprzyjemny charakter bardzo często podkręcał alkohol, który jest przecież nieodłącznym elementem wieczoru w klubie.
To na czym "przyłapano" Trzaskowskiego wydaje się zaś zbiegiem kilku faux-pas, które nawet w odosobnieniu potrafią podnieść ciśnienie nawet najbardziej stonowanemu wodzirejowi.
Zobacz jak Rafał Trzaskowski w imprezowym nastroju zagaduje do DJ-a:
Tak więc czego lepiej nie mówić DJ-om?
"Zagraj to"
Zdecydowanie jedna z najbardziej niemiłych sytuacji, kiedy gra się na imprezie. To wtedy, kiedy ktoś podchodzi i prosi o jakiś konkretny utwór albo po prostu o inną muzykę. To zawsze denerwuje, niezależnie od tego, czy ten ktoś zaczyna od "super grasz, ale..." czy raczej "co to za badziew, zagraj coś innego". DJ-e i DJ-ki z reguły mają w głowie jakiś pomysł na imprezę, jakąś narrację tworzoną za pomocą kolejnych utworów, reagują też na to, jak zachowuje się publiczność. "Mój ulubiony utwór" któregoś z gości czy gościń z reguły do tej koncepcji nie pasuje. Jeszcze gorzej jest, kiedy ktoś w zamian za piosenkę oferuje pieniądze.
"A teraz zagraj to, zaczną się bawić"
Sytuacja podobna do poprzedniej, ale w wykonaniu właściciela czy właścicielki klubu. Bardzo denerwująca. To ten moment, kiedy wpadają na chwile do klubu, patrzą, co się dzieje na sali i niezadowoleni podchodzą do DJ-ów i przekazują im swoje "złote" pomysły na rozkręcenie imprezy. Czasem potrafią wręcz przynieść płytę czy inny nośnik ze swoimi ulubionymi piosenkami, "które zawsze się sprawdzają w tym miejscu". Z reguły po takiej sytuacji DJ-e nigdy więcej nie grają już w danym klubie.
"Jestem wiernym fanem"
Zdarza się też czasem sytuacja odwrotna: że komuś bardzo podoba się, to co brzmi w głośnikach. Za bardzo. W sensie: ktoś okazuje to zbyt dobitnie. Taka osoba, stojąca przez większą część imprezy przy stole, często w taki sposób, że zasłania salę i odcina - dosłownie czy w przenośni - powietrze i przestrzeń DJ-om, potrafi być sporym utrapieniem. Nieprzyjemne i powodujące dyskomfort są przy tym zarówno sytuacje, kiedy taka osoba, niczym wodzirej czy wodzirejka, zachęca tłum do zabawy krzycząc coś w stylu: "ale zajebiście grają", jak i kiedy stoi tyłem do tańczących i bez przerwy wpatruje się w DJ-ów.
"Cześć, dawno cię nie widziałem"
Spotkania ze znajomymi, zwłaszcza dawno nie widzianymi, są oczywiście bardzo przyjemne, ale nie wtedy, kiedy ma się do rozbawienia klub pełen ludzi. A to moment, kiedy często do DJ-ów podchodzą znajomi i znajome. Jeśli chcą się tylko przywitać, pozdrowić, życzyć dobrej zabawy, z reguły nie ma problemu, ale kiedy nagle zaczynają nadrabiać kilkumiesięczne zaległości towarzyskie i zaczynają opowiadać najnowszy rozdział swojego życia, potrafią bardzo przeszkadzać.
"Za głośno grasz, chcemy pogadać"
To niegrzeczność ze strony gości lokalu, połączona z ewidentnym błędem jego właścicieli. Bo trzeba jasno określić, czy dany wieczór to impreza taneczna czy wieczór, w którym siedzi się przy stolikach, pije piwo i rozmawia. Bo dla DJ-ów to kompletnie inne sytuacje, do których zupełnie inaczej dobiera się repertuar, dynamikę muzyki i jej głośność.
"Grasz z komputera?"
Kolejny komentarz ze strony publiczności, który zawsze jest nietrafiony. Bo jedni grają dziś z płyt winylowych, inni z kompaktów, jeszcze inni z komputera, ba, współczesne możliwości techniczne pozwalają nawet zagrać znakomitą imprezę z telefonu komórkowego. A więc ocenianie umiejętności i kompetencji DJ-ów na podstawie technologii, z której korzystają, zawsze jest nie na miejscu. Warto też nie mylić DJ-owania z turnablismem - to pierwsze to umiejętność zbudowania takiego podkładu muzycznego z dostępnych piosenek, żeby publiczność w klubie świetnie bawiła się do rana, to drugie to tworzenie autorskiej muzyki, które może, ale niekoniecznie musi się odbywać w klubie podczas imprezy.
Wszystko wskazuje na to, że w przypadku sytuacji, w której uczestniczył Rafał Trzaskowski, doszło do kilku z powyżej opisanych sytuacji jednocześnie: właściciele klubu zrobili błąd organizując w tym samym czasie i miejscu imprezę z muzyką bardzo specyficzną, zdecydowanie nie przeznaczoną do tańca, oraz urodziny, których uczestnicy bardzo chcieli się bawić. Ale błąd popełnił też Trzaskowski prosząc o swój ulubiony utwór. W takiej sytuacji znacznie lepiej zrobiłby, zmieniając lokal. W weekendowy wieczór w Warszawie znalezienie czegoś z inną muzyką nie jest specjalnie trudne.