Trwa ładowanie...

Ville Valo wciąż ma w sobie mroczny magnetyzm. Wrócił po latach i uwodzi albumem "Neon Noir"

To powrót w dobrze znane rejony, a zarazem podróż w zupełnie nową przestrzeń. Ville Valo, fińska gwiazda rocka, pokazuje fanom, że jest życie po HIM i wydaje solowy album. Warto było na niego czekać kilka lat.

Ville Valo zaprezentował solowy album "Neon Noir"Ville Valo zaprezentował solowy album "Neon Noir"Źródło: Materiały prasowe, fot: Juha Mustonen
d4963m1
d4963m1

Na przełomie lat 90. i 2000 nie brakowało zespołów z Finlandii, czy patrząc szerzej ze Skandynawii, które zrobiły imponującą karierę na arenie międzynarodowej. Zazwyczaj wywodzących się z muzyki ekstremalnej, choć to Finlandia właśnie dała fanom szczególne brzmienie z pogranicza gotyku i heavy metalu.

Wśród tych zespołów HIM śmiało można nazwać fenomenem. His Infernal Majesty, bo taką nazwę nosił pierwotnie, stał się zespołem, jedynym w swoim rodzaju. Posługiwał się własnym, odrębnym językiem. Na tyle odrębnym, że prawdopodobnie miał tyle samo fanów, co przeciwników.

Zobacz wideo: Slash: "Ludzie mówili mi, żebym porzucił gitarę"

Tylu fanów, co sceptyków

Love metal, termin ukuty przez muzyków HIM, a właściwie przez charyzmatycznego lidera, zyskał zwolenników romantycznych dźwiękowych uniesień. Fani metalu i jego ekstremalnych odnóg często podchodzili do tego określenia, delikatnie mówiąc, pobłażliwie. Bo wspomniany love metal był przedziwną hybrydą heavy metalu, rocka alternatywnego, mrocznego romansu i klimatu rodem z gotyckiego horroru. HIM, tworząc swój świat, w którym "miłość i śmierć są w równowadze", jak wyjaśniał Valo, zbudował swoją potęgę i szybko podbił serca nie tylko europejskiej publiczności.

d4963m1

Sukces zapewniły mu przede wszystkim album "Razorblade Romance", do dziś wskazywany przez krytyków jako najlepszy w dorobku grupy (i zawierający takie przeboje jak "Join Me", "Right Here In My Arms", Gone With The Sin") czy równie dobrze przyjęty "Deep Shadows And Brilliant Highlits". Miłosny metal urzekł głównie młodych wówczas, zafascynowanych mrokiem słuchaczy. 

Przywiązanie fanów (często ekstremalne) HIM zawdzięczał swojemu wokaliście. Tajemniczy, oniryczny, a jednocześnie bardzo zmysłowy Ville Valo z głębokim barytonem przyprawiał fanki o szybsze bicie serca. Roztaczał przed słuchaczami swoją poniekąd makabryczną, ale jednocześnie uwodzicielską wizję, a całą filozofię zespołu zwizualizował w prostym logo – heartagram - połączeniu serca i pięcioramiennej gwiazdy.

HIM w swojej karierze odniósł sporo sukcesów, choćby nominację do prestiżowej nagrody Grammy. Valo zaś do dziś jest jednym z najlepszych i najbardziej charakterystycznych wokalistów rockowych. Razem z HIM nagrał osiem albumów, które łącznie sprzedały się w nakładzie blisko 10 mln. Ostatni ukazał się dekadę temu ("Tears on Tape", 2013 r.). Fani jednak zamiast nowego krążka otrzymali w 2017 r. przykrą wiadomość o zakończeniu działalności zespołu. Grupa podziękowała im za wspólne lata pożegnalną trasą. Valo po niej praktycznie na pięć lat zniknął ze sceny.

Pożegnanie z HIM

W wywiadach nie ukrywał później, że decyzja o zawieszeniu działalności de facto oznaczała rozpad grupy. Valo przyznał też szczerze, że wszyscy czuli, że "coś zaczęło się między nimi wypalać". Zespół nie brzmiał już tak, jak kiedyś, a na scenie niewątpliwie coraz trudniej było im wykrzesać energię, z której zasłynęli i za którą pokochała ich międzynarodowa publiczność. I chociaż to nie było łatwe rozstanie, wokalista twierdził, że w końcu należało podjąć dojrzałą decyzję i po blisko 26 latach rozstać się w przyjaźni.

d4963m1

Wydawało się, że koniec HIM oznacza, że Ville Valo zrobi sobie długą przerwę od muzyki. Nic bardziej mylnego. Nagrał płytę z fińskim zespołem Agents, a jeszcze przed pandemią zaczął pracować nad solowym materiałem. W 2020 r. wydał krótką EP-kę z kilkoma utworami, ku uciesze fanów prezentując nowe muzyczne wcielenie. Wraz z pandemią zapadła jednak cisza. Warto dodać, że Valo mimo statusu gwiazdy rocka, należy do raczej skrytych artystów.

Tym większą niespodziankę zrobił, zapowiadając pełnowymiarowy album (ukazał się 13 stycznia 2023 r.). Promując w wywiadach solowy krążek, kokieteryjnie komentował: - Byłem przekonany, że nikogo nie będzie interesowało to, co teraz robię w muzyce. Entuzjastyczna reakcja słuchaczy była dla niego więcej niż miłym zaskoczeniem.

Ville Valo, 2022. Photographer Juha Mustonen @juha_mustonenJUHA MUSTONEN Materiały prasowe
Ville Valo oddaje fanom pierwszy solowy albumŹródło: Materiały prasowe, fot: JUHA MUSTONEN

Nowy początek

Obecny czas jest dla niego ekscytujący podwójnie. Trudno mówić o debiucie muzyka z praktycznie trzydziestoletnim doświadczeniem, niemniej Ville Valo wraca na scenę z zupełnie nową energią. Ponadto nowością dla niego jest sam proces twórczy. "Neon Noir" to "od A do Z" jego dzieło – sam nagrał wszystkie partie instrumentów i odpowiada za całą produkcję. 

d4963m1

Nie odcina się jednak od tego, co stworzył z HIM. Wręcz przeciwnie. Ci, którzy sięgną po jego krążek, a byli fanami HIM, z satysfakcją odkryją przyjemnie znajome brzmienie. I nowe opowieści o miłości, śmierci, mroku, tęsknocie, namiętnościach. Tyle że w różnorodnej, bardziej wysublimowanej, niż w HIM, odsłonie.

Valo sięga na solowym krążku po tropy kultowych brzmień, na których sam się wychowywał i nie odbiegając zbytnio od trendów, nurza się w klimacie lat 80. Zapowiadał, że na "Neon Noir" odnalazł się gdzieś pomiędzy Black Sabbath, The Cure i Depeche Mode. Muzyk nie kryje, że oddaje hołd swoim idolom. Z tym że robi to we własnym i wdzięcznym stylu.

- Mocno wierzę, że "Neon Noir" posypie trochę brokatu na ten mroczny, współczesny świat. To 12 lekcji o lekkomyślnej rozpuście, ale bez rozlewu krwi - komentował premierę.

Ville Valo w solowej odsłonie Materiały prasowe
Ville Valo w solowej odsłonieŹródło: Materiały prasowe, fot: JUHA MUSTONEN

Ville znów uwodzi słuchaczy

Wokalista urzeka znów przede wszystkim wokalem. Ville w pełni prezentuje swoją imponującą skalę głosu i brzmi świetnie, zarówno w wysokich, jak i niskich rejestrach. Krzyczy i wykonuje skomplikowane wokalizy z nie mniejszym wdziękiem niż 20 lat temu. Ujmuje też znacznie szerszym niż dotąd spojrzeniem na muzykę.

d4963m1

Dowodzi tego chwytliwym "Echolocate Your Love", "lekkim" i przebojowym utworem, szczególnie w porównaniu do jego dokonań HIM. I właśnie tej lekkości, przestrzeni, powietrza i nadziei (bo jak twierdzi VV, muzyka znów go uratowała i wyrwała z mroku, nie tylko związanego z pandemią) jest znacznie więcej niż w dotychczasowej twórczości Valo.

Zrezygnował ze sporego ciężaru gitar (choć i tak pazura nie brakuje) na rzecz bardziej złożonych kompozycji. Brzmi też bardziej świetliście, jak w nastrojowej balladzie "Heartful of Ghosts" czy jasnym "In Trenodia". Valo zawarł też na płycie "smaczki" dla fanów wszystkiego, co "retro", nie tylko odnosząc się do wcześniejszych utworów. Słuchacze będą więc usatysfakcjonowani prostymi, acz uroczymi producenckimi sztuczkami, jak trzaski winylowej płyty czy dźwięk wkładanej kasety magnetofonowej.

Nie sposób też nie zauważyć, że nowe utwory Ville Valo mają duży potencjał singlowy. I kiedy "Neon Noir" czy "In Trenodia" wzbudzają sentyment po HIM, będąc zbliżone klimatem, "Loveletting" czy "The Foreverlost" z kolei urzekają melodyjnością i przebojowością. Na całym "Neon Noir" nie brak dobrych riffów, gitarowego pazura, ale i chwytliwych partii syntezatorów. To gratka dla fanów jego dawnego zespołu, ale też ciekawa propozycja dla zupełnie nowych odbiorców.

d4963m1

- Widzę to jako pomost pomiędzy HIM a przyszłością, jako okres przejściowy. Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie robiłem i nie jestem pewien, dokąd mnie ta muzyka zabierze, co jest bardzo intrygujące - dobrze jest nie wiedzieć wszystkiego o przygodach i podróżach, jakie czekają mnie w przyszłości - powiedział w rozmowie z portalem Soundrive.

Okładka albumu Ville Valo, "Neon Noir" Materiały prasowe
Okładka albumu Ville Valo, "Neon Noir"Źródło: Materiały prasowe, fot: Joonas Brandt

Jeśli Valo "zaskoczył" innym brzmieniem otwierając album, tych, którzy tęsknią za "starym", ukoi zamykającym trwającym niemal osiem minut "Vertigo Eyes". Szczególnie charakterystyczną bombastyczną kulminacją i czułym wyciszeniem. To najdłuższy i zarazem chyba najbogatszy brzmieniowo utwór. Warto wysłuchać do końca.

d4963m1

Trudno się oprzeć wrażeniu, że na "Neon Noir" wybrzmiewa najzwyczajniej na nowo radość z tworzenia muzyki. Valo ma znów głód tworzenia i koncertowania. Po trzech premierowych występach w Helsinkach w połowie stycznia, w lutym rusza w międzynarodową trasę. Jej europejską część rozpocznie w Polsce. 14 i 15 lutego zagra (na wyprzedanych koncertach) odpowiednio w warszawskiej Stodole i krakowskim Studio.

Urszula Korąkiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o rozdaniu Złotych Globów, przeżywamy aferę z rewelacjami księcia Harry’ego i z wypiekami na twarzach czekamy na nadchodzące w 2023 roku filmy i seriale. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d4963m1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4963m1