"We Will Rock You" w Teatrze Muzycznym Roma. Tak się wygrywa [RECENZJA]
"We Will Rock You", musical zbudowany na hitach kultowego zespołu Queen i legendzie Freddiego Mercury'ego w końcu dotarł do Polski. W warszawskim Teatrze Muzycznym Roma wersję non-replica z niezwykłym rozmachem wyreżyserował Wojciech Kępczyński.
Teatr Muzyczny Roma w Warszawie to najlepszy teatr muzyczny w Polsce, a to zobowiązuje. Od 1998 roku jego dyrektorem jest Wojciech Kępczyński. Uznany reżyser, wizjoner i propagator musicalu z sukcesem pokazał nad Wisłą największe światowe hity musicalowe (na długiej liście są m.in.: "Miss Saigon", "Koty", "Deszczowa piosenka", "Upiór w operze", "Les Miserables", "Mamma Mia!", "Once" czy "Aida"), a także dopracowane i świetne autorskie projekty ("Akademia Pana Kleksa" i "Piloci").
Z zapyziałej operetki stworzył profesjonalną sceną musicalową, która gwarantuje jakość, gdzie odważnie i mądrze korzysta się z nowych technologii - szanując przede wszystkim widza (bo np. okulary 3D w teatrze to jakieś nieporozumienie; tego w Romie na szczęście uniknięto).
ABBA podbiła Warszawę, czas na Queen
Na tle wszystkich produkcji Romy zdecydowanie wyróżniał się musical "Mamma Mia!" z piosenkami szwedzkiej supergrupy ABBA. Na premierę do Warszawy przyjechał wtedy Bjorn Ulvaeus, który nie szczędził komplementów. Przypominam ten tytuł nieprzypadkowo. "We Will Rock You", po który tym razem sięgnął Wojciech Kępczyński jest w konstrukcji bardzo podobny. Też mamy do czynienia z tzw. musicalem jukebox (szafa grająca), czyli przedstawieniem zbudowanym na hitach legendarnej grupy.
Musical "We Will Rock You" swoją światową premierę miał na West Endzie w Londynie w 2002 roku. Tam nieprzerwanie pokazywano go przez 12 lat. Z tytułem tak naprawdę nigdy się nie pożegnano, bo wciąż co jakiś czas jest wznawiany (m.in. w wakacje 2023). Ponadto "We Will Rock You" wystawiono w teatrach na całym świecie, gdzie zyskiwał uznanie krytyki i fanów m.in. Queen. 15 kwietnia 2023 r. odbyła się polska premiera. Dzięki uzyskanej przez teatr zgodzie na wersję non-replica można było rozbudować scenografię czy nieco zdynamizować londyńską wersję.
Libretto napisane przez Bena Eltona ("Love Never Dies", "Czarna Żmija") jest proste, oryginalne i nasycone humorem. Przenosi nas w przyszłość (w Romie nieco mniej odległą niż w pierwowzorze), na iPlanetę, zarządzaną przez jedyną słuszną korporację, która nienawidzi indywidualistów, artystów i marzycieli (podobieństwa do partyjnych modeli państwa wskazane). Tępi wszelkie przejawy wolności i inności - piorąc mózgi, narzucając jedyną słuszną narrację.
Ale co najważniejsze, zabrania posiadania i gry na instrumentach. I tak poznajemy małą grupę buntowników, którzy wciąż marzą, że można żyć inaczej, a wyrazem tej wolności jest dla nich rock.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Andrzej Seweryn o młodych filmowcach: "Chcę się od nich uczyć"
Czegoś takiego jeszcze nie widzieliście
Wojciech Kępczyński (wraz z drugim reżyserem Sebastianem Gonciarzem) spośród morza kandydatów wyłowił do głównych ról najlepszych z najlepszych. W rolę Galileo wcielił się Maciej Dybowski (w pozostałych obsadach Jan Traczyk, Wojciech Kurcjusz), aktor znany z udanych kreacji w Teatrze Syrena w Warszawie. Debiut w Romie jest sukcesem. Bez trudu radzi sobie z trudnymi piosenkami Queen i choreografią. Jego gra jest bezpretensjonalna.
Na scenie w roli Scaramouch towarzyszy mu Maria Tyszkiewicz (w pozostałych obsadach Natalia Piotrowska-Paciorek, Weronika Stawska), poprzednio aktorka Studio Buffo czy Teatru Variete. To również jej debiut na deskach przy Nowogrodzkiej 49, i także duży sukces. Tyszkiewicz ma silny głos i piękną barwę. Świetnie odnajduje się w złośliwych dialogach z partnerującym jej Dybowskim.
W "We Will Rock You" obserwujemy jeszcze dwie pary głównych bohaterów i tzw. ducha starego rocka (w roli Buddy’ego najwyższej próby aktorzy musicalowi: Tomasz Steciuk, Wojciech Paszkowski i Janusz Kruciński). Perypetie Galileo i Scaramouch są związane z zarządzającą korporacją iPlanety okrutną Killer Queen (w obsadzie na zmianę Małgorzata "żelazny głos" Chruściel, Izabela Bujniewicz i Katarzyna Walczak) i jej sługą Kashoggi (w tej roli doskonały wokalista i aktor musicalowy Łukasz Zagrobelny, na zmianę z Januszem Krucińskim i Łukaszem Mazurkiem).
Oprócz nich swoje popisy dają przedstawiciele bohemy, mieszkańcy Hotelu Heartbreak - Oz (Natalia Krakowiak, Urszula Milewska i Sylwia Banasik-Smulską) i Brit (posiadający bezbłędną dykcję i mocno osadzony głos Kamil Franczak na zmianę ze znanym widzom Romy m.in. z "Waitress" utalentowanym Wiktorem Korzeniowskim).
Więcej niż teatr
"We Will Rock You" dzięki Jakubowi Lubowiczowi (kierownictwo muzyczne) i jego siedmioosobowemu zespołowi przenosi nas z teatru na koncert Queen (niespodzianka w finałowej scenie na pewno przypadnie widzom do gustu i nieźle zaskoczy), gdzie królem jest oczywiście Freddie Mercury.
Lubowicz nie tylko pilnuje dźwięków, ale wydobywa kolory zapisane w kultowych piosenkach Queen. "Radio Ga Ga", "I Want to Break Free", "Under Pressure" (mój faworyt), "We Will Rock You", "We Are The Champions" czy "Bohemian Rhapsody" dzięki koncertowemu nagłośnieniu, syntezatorom i gitarom opatentowanym przez Briana Maya brzmią jak podczas koncertu w Londynie.
Jednym z największych wyzwań przy realizacji polskiej wersji "We Will Rock You" było przetłumaczenie libretta i piosenek. Odpowiedzialny za to Michał Wojnarowski stworzył kręgosłup tego zrealizowanego z rozmachem przedstawienia.
Jego wersja libretta nie tylko wykorzystuje bogactwo języka polskiego, ale także nasycona jest żartobliwymi aluzjami, które trafiają do widzów 30+, nie psując efektu młodszej widowni. Tłumaczenia piosenek są przeprowadzone w punkt, doskonale współgrają z muzyką Queen, zachowują przesłania – stroniąc od banalnych skrótów. Wojnarowski bawi się słowem w sposób zachwycający.
Nowe przedstawienie Teatru Muzycznego Roma, mimo inflacji i kryzysu zostało zrealizowane "na bogato". Spektakularna scenografia (za którą odpowiada Mariusz Napierała), została przywieziona z woj. lubuskiego w kilku tirach. Wielkie stalowe konstrukcje – mosty, bramy czy schody dzięki nowoczesnej technologii i specjalnym - sterowanym komputerowo - platformom bezszelestnie tańczą na deskach, zmieniając się w filmowym tempie.
Uzupełniają je znane już widzom Romy ściany ledowe czy kosztowne zabawki jak np. Harley-Davidson (zabawna aluzja do koncernu Obajtka pozwala się zdystansować od ceny tego motocykla). Zjawiskową, trochę estetycznie zbliżoną momentami do hitu HBO Max "The Last of Us" scenografię cyfrową przygotowało Piloci Studio. Niezwykłym uzupełnieniem jest pojawiająca się "szklana" tafla, na której m.in. wyświetlane są fragmenty występu Freddiego Mercury’ego. Robi to duże wrażenie, symuluje wielki hologram.
Tak się wygrywa
O tym jak wiele uwagi poświęcono szczegółom przy realizacji "We Will Rock You" świadczą też kostiumy Doroty Kołodyńskiej. Przemyślane, dopracowane kreacje nie pozwalają oderwać wzroku od zespołu. Kołodyńska miała duże pole do popisu, efekty jej pracy są hollywoodzkie. Mamy tu kulturę punk, japońską mangę, LEGO, "Ród Smoka". Szczególnie spektakularne kreacje autorka kostiumów podarowała Killer Queen. Warstwę wizualną uzupełnia świetna reżyseria świateł (Marc Heinz), peruki i fryzury (Jaga Hupało) oraz charakteryzacja (Sergiusz Osmański).
Wojciech Kępczyński do pracy przy "We Will Rock You" zaprosił wyłącznie uznanych i sprawdzonych twórców. Nie mogło więc zabraknąć Agnieszki Brańskiej, której choreografie są zawsze solidne i wymuskane. W nowej produkcji Romy szczególnie atrakcyjnie wyglądają sceny zbiorowe. Jest w nich siła, a przy tym lekkość. Brańska, mimo żelaznej dyscypliny nie zapomniała o emocjach, które ruchem tak pięknie opowiada na scenie.
"We Will Rock You" w Teatrze Muzycznym Roma to przedstawienie jakiego dotąd w Polsce nie było, jakiego również w Romie nie było. To nie tylko teatr, ale też nie tylko koncert. To spełniona obietnica udanego wyjścia do teatru, spektakularne widowisko, które wyrywa z foteli. Olśnienie roku.
To sześciogwiazdkowa rozrywka, za którą warto zapłacić w czasach inflacji. To spektakl, który porwie młodych, ale też ich rodziców. To w końcu coś - czego nie przeżyjecie w innym teatrze. I dowód, że Zachód już dawno temu dogoniliśmy. Nie straszny nam Broadway czy West End.
Tak się wygrywa!
Ocena spektaklu: ******/******
Jakub Panek, krytyk teatralny, dziennikarz i wydawca Wirtualnej Polski