Wiemy, w kogo papież ciska głazem. W lewacką, czerwoną ideologię
Artysta Jerzy Kalina postawił przed Muzeum Narodowym w Warszawie rzeźbę Jana Pawła II brodzącego w czerwonej wodzie, z głazem nad głową. Autor wyjaśnia WP, że w jego pracy papież zza grobu unicestwia nowe formy komunizmu, które pojawiają się w Polsce. Chodzi m.in. o LGBT.
Naturalnej wielkości papież Jan Paweł II stoi pośrodku fontanny przed Muzeum Narodowym w Warszawie. Woda w niecce jest czerwona. Papież dźwiga nad głową duży głaz i wydaje się, że zaraz ciśnie nim w wodę. Rzeźba nosi tytuł "Zatrute źródło" i upamiętnia Jana Pawła II w setną rocznicę jego urodzin [18 maja 1920 w Wadowicach – red.]. Autorem pomnika jest Jerzy Kalina. To znany i ceniony artysta. Wcześniej zrobił m.in. nagrobek księdza Jerzego Popiełuszki przy kościele Stanisława Kostki w Warszawie, zamordowanego bestialsko przez funkcjonariuszy MO w 1984 roku.
Kalina ma na koncie także monumentalny ołtarz papieski, który stanął przed Pałacem Kultury w 1987 w czasie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Jest też autorem słynnego pomnika Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, stojącego na pl. Piłsudskiego w Warszawie.
Niektórzy krytycy sztuki i komentatorzy mówią o nim ”artysta nadworny PiS”, bo jest wybierany przez władze do upamiętniania najważniejszych dat, rocznic i postaci w historii Polski (Jan Paweł II, rotmistrz Pilecki).
Jako, że pomnik wzbudza kontrowersje, pojawił się w dziesiątkach memów i nie do końca czytelna jest jego symbolika, zapytaliśmy samego artystę, jakie miał intencje.
Pytanie jest proste: dlaczego papież stoi z głazem nad głową w czerwonej wodzie?
Na początku rozmowy z WP Kalina powiedział, że jest przemęczony pracą nad rzeźbą, bo trwała ona od zeszłego roku.
– Szarpany czas, szarpana sytuacja, zmiany pracowni – powiedział. – Musiałem tę rzeźbę przygotowywać w pracowni jednego teatru, potem drugiego.
Zapytałem, na którym okresie życia papieża Kalina wzorował wyrzeźbioną postać?
Kalina: - Tu nie ma przedziału wiekowego, chciałem, żeby był młody, a jednocześnie starzejący się. To jest papież duszy, emocji. Ogołociłem papieża z najważniejszych atrybutów papieskich i poszedłem w bardzo rustykalny charakter postaci Ojca św. To jest papież biedny, on nie ma złota, ona nie ma purpury, on nie ma ornatu, on nie jest przyozdobiony. Jest po prostu duszpasterzem i tyle.
Nawiązanie do Cattelana
Widać wyraźnie, że papież w wykonaniu Jerzego Kaliny odnosi się do słynnej rzeźby Włocha – Maurizzio Cattelana. W galerii Zachęta Włoch ustawił w 1999 roku swoją instalację: wielki czerwony dywan, a na nim papież przygnieciony ciężkim głazem.
Tamta rzeźba wzbudziła ogromne wielkie kontrowersje. Dwójka katolickich posłów Porozumienia Polskiego odsunęła nawet przygniatający papieża głaz, niszcząc przy tym rzeźbę. Wojciech Cejrowski nakrył rzeźbę białą płachtą.
Jerzy Kalina przyznał, że nawiązuje swoją nową pracą do tamtej rzeźby.
– Nawiązuję absolutnie. Dlatego to powstało. Bo to było złe dla Polski, dla nas wiernych. To było intencjonalne życzenie, żebyśmy po prostu stracili papieża, czyli osobę, która nas przebudziła, natchnęła i przywróciła nam godność.
- Po zabójstwie prezydenta Narutowicza w Zachęcie, to jest drugi terrorystyczny akt polityczny, który się tam odbył. I dziwi mnie, że ówczesny minister kultury, że ówczesna dyrektor tego miejsca dopuściła do tego, że na stulecie tej świątyni sztuki ta rzeźba zajęła całą Salę Matejkowską .
Dlaczego papież brodzi w czerwonej wodzie?
Mówię, że widać gołym okiem wyraźną różnicę między tamtym papieżem Cattelana, a tym nowym. U Kaliny papież przecież stoi, ma ten głaz w rękach nad sobą i jest otoczony wodą w czerwonym kolorze.
Artysta: - To jest sytuacja próby powstania [papieża] z momentu upadku. To jest unicestwianie tego, co się znów pojawia. Napływa do nas, niestety, ta czerwień. Woda jest czerwona od tego, że na dnie tej fontanny leży czerwony materiał. To jest jakby wielki czerwony sztandar. Czerwień w tym źródle jest więc takim blaskiem i odbiciem tej czerwonej krepiny. Tu chodzi o źródło, które zostało zatrute w 1920 roku, gdy Sowieci podeszli pod Warszawę.
- Czyli to sztandar komunistów?
Kalina: - To jest znak odradzającego się komunizmu, który przybiera różne formy, ale usiłuje odbić się od dna. Moim zdaniem on wraca pod płaszczykiem innych kolorów, zachowań i działań.
- Czy ma pan na myśli LGBT? – pytam.
Kalina: - Między innymi, oczywiście. Ja się boję części ludzi, którzy się tam skupili i którzy tam są. To są te ruchy, które są antykościelne. One są przeciwko nam, wierzącym. Najistotniejsza jest kwestia religii, Dekalogu, wiary. Jak się tego pozbędziemy, to do czego się pan odwoła? Do Manifestu Komunistycznego?
Dlaczego papież trzyma nad głową głaz?
- Papież nam daje znak. On jest w momencie zawieszenia. Rzuci albo nie rzuci. Papież po raz drugi przybywa z tamtego świata - stąd jest biały, stąd nie ma insygniów - i daje nam znak zastanowienia. Trzeba dokonać rachunku sumienia. To jest powrót do idei, które nam przekazywał Ojciec Święty. To jest powrót do pryncypiów, do rzeczy, które nie mogą być naruszane.
Skąd tytuł pracy "Zatrute źródło"? "Kalina wyjaśnia, że to źródło było kiedyś czyste jak chrzcielnica. Odnosi się do biblijnej rzeki Jordan i jeziora Genezaret. Teraz to czyste źródło jest zatrute przez idee post-komunistyczne.
- Jeżeli wszystkim powiemy ”róbta, co chceta”, jeśli nie będzie tych źródeł, to będzie Morze Martwe i będzie trucizna – mówi Kalina.
LGBT urządza "waginalia"
Pytam rzeźbiarza, co mu konkretnie przeszkadza w ludziach LGBT.
Kalina: - Jeżeli ma się inne idee, to należy je w sposób czytelny przekazywać. Ale nie w postaci takich pochodów, które ja nazywam "waginaliami". One do niczego dobrego nie doprowadzą. Bo inaczej na balkonie, zamiast witać drugiego człowieka, będziemy mieć takie typki, jak ten, który był na Nowym Świecie, który urządził ohydztwo obsceniczne. Uważam, że jeżeli używają waginy i zastępują eucharystię, i Boże Ciało, i monstrancję, takimi ekstremalnymi znakami, to już jesteśmy daleko pod dnem. Rynsztok opanował sztuki wizualne w takim natężeniu, jak nigdy przedtem. A ci, co używają tęczy, niech się poduczą. Bo symbol tęczy to od prawieków znak połączenia Pana Boga z ludźmi, z wiernymi. A oni używają tego bez świadomości, jak dzieci w malignie.
I kontynuuje: - LGBT niech nie naruszają ludziom wyobraźni i wiary w sposób brutalny, chamski. Dla mnie, normalnie myślącego, normalnie wierzącego, to, w czym oni się wyrażają wizualnie, jest nie do przyjęcia. To pogwałca wszelkie estetyczne i ideowe normy zachowań międzyludzkich. Nie ma na to przyzwolenia z mojej strony. I dlatego odpowiadam w sposób mocny, czasami może drastyczny. Ale okazuje się, że jak się nie powie mocno, to ludzie wszystko ośmieszają, wykpiwają i lekceważą.
- Ja nie jestem fanatykiem religijnym i nie chcę być artystycznym doktrynerem. Ale czuję, że w krótkim i szybkim czasie możemy sobie skoczyć do gardła, jeśli pójdzie to w tym kierunku, w którym to się zaczyna toczyć. Jeżeli nie zrobimy porządku ze swoim myśleniem, jeśli nie dojdzie do pozytywnej transformacji, to dojdzie do marnych czasów.
- Zgadza się pan z abp. Markiem Jędraszewskim, że czerwoną zarazę zastąpiła ta tęczowa? – pytam.
Kalina: - Arcybiskup Jędraszewski ma swoją rację, a ja mam swoją. To wielki i uznany hierarcha. On przemawia w mocny, dobitny sposób, bo tego wymaga język. Jak będziemy mówić okrąglutkimi i wygładzonymi formami, to one nie zrobią wrażenia.
Muzeum Narodowe: świątynia i arsenał
Rzeźbiarz mówi, że Muzeum Narodowe w Warszawie, przed którym stanęła jego rzeźba, to dla niego świątynia sztuki i arsenał w jednym.
- Muzeum Narodowe to świątynia historii naszej sztuki, naszego rodowodu. To połączenie świątyni i arsenału. Bronimy się tym, co najważniejsze. A najważniejszy jest nasz kod genetyczny. Zaśmiecamy go internacjonalistycznymi miazmatami [zanieczyszczeniami – red.]
Na koniec artysta tłumaczy, że trwa obecnie starcie kulturowe i trzeba wybrać, po której opowiadamy się stronie:
- Musimy się zastanowić: czy chcemy wrócić do sierpa i młota, a odrzucić krzyż? No niech się pan zastanowi, co jest panu bliższe? Mnie jest bliższy krzyż.
OD REDAKCJI: W środę rano Jerzy Kalina zgodził się opowiedzieć o rzeźbie, wiedząc, że to rozmowa z dziennikarzem. Wszystkie wypowiedzi Jerzego Kaliny zostały zapisane dosłownie i zgodnie z nagraniem zarejestrowanym podczas rozmowy. Artysta miał je autoryzować (prawo prasowe nakłada na media obowiązek zaczekania sześć godzin), ale po pięciu godzinach uznał, że potrzebuje na to czasu do końca tygodnia. Dziś poinformował, że nie odeśle autoryzacji, a rozmowa została "przeprowadzona podstępnie".