Wspomnienie Judy Turan: "Była pełna światła"
W piątek, 12 lutego, zmarła aktorka i nauczycielka aktorstwa, Judyta Turan lub Judy, jak lubiła o sobie mówić. Oficjalnie informację opublikował Związek Artystów Scen Polskich, zaraz potem w internecie pojawiło się mnóstwo pożegnalnych wpisów. Ciepło pisali o niej koledzy i koleżanki z pracy, a także osoby, które uczyła.
Turan miała 37 lat i od dawna toczyła walkę z agresywną odmianą raka piersi. Osierociła dwie kilkuletnie córki. Szerokiemu gronu widzów znana była przede wszystkim za sprawą występach w popularnych serialach: "M jak miłość", "Klan" i "Na Wspólnej". Ostatnio pojawiła się w "Motywie" i "Diagnozie".
Występowała także w teatrze: grała m.in. w spektaklach Grzegorza Jarzyny i Piotra Łazarkiewicza, najczęściej można było ją zobaczyć na scenie warszawskiego Teatru 2 Strefa.
Była także cenioną nauczycielką aktorstwa, na co dzień prowadziła zajęcia w Warszawskiej Szkole Filmowej. Wiele osób pamięta ją z warsztatów, które organizowała. Specjalizowała się z tzw. technice Meissnera, amerykańskiego teoretyka aktorstwa, kładącego nacisk na instynktowne reakcje aktorek i aktorów.
W rozmowie z Wirtualną Polską Judytę Turan wspominają: jej agentka, Anna Pietrzak i jej przyjaciel, aktor Modest Ruciński.
- Zawsze pełna świtała! Radość, talent, odwaga, piękny człowiek, niezwykła kobieta… Judy! - wspomina Pietrzak. - We współpracy - anioł, ale taki zbuntowany: jak chciała "dyskutować" odnośnie roli, to kilka razy zmieniła niektórym plany. I zawsze na lepsze. Wszyscy, którzy z nią pracowali, byli pełni uznania. Dążyła do celu niezwykle mądrze, potrafiła nie raz mnie zaskoczyć pomysłami, w które wierzyła i realizowała. Zawsze przecierałam oczy ze zdumienia. Kochała ludzi a ludzie ją. Na parę dni przed odejściem napisała mi "Aniu teraz nie ma mnie chwilę dla świata, ale niedługo się odezwę." i jestem przekonana, że jeszcze nie raz się odezwie. Tacy ludzie nie znikają z tego świata. Jestem zaszczycona, że mogłam z nią pracować tyle lat. Ogromny smutek i współczucie dla rodziny.
- Judy była jedną z tych osób, które raz spotkane, budują natychmiast w człowieku uczucie akceptacji, bezpieczeństwa i radości - mówi Ruciński, - z którym się już zostaje na zawsze, i które potem przepełniają nas na samą myśl o tej osobie. Piękna i mądra Judy. Piękny człowiek. Tak o niej myślę. Tak ją widzę. Nie znałem jej dobrze. Nie spędziliśmy razem wiele czasu. Jednak to okazało się nie mieć znaczenia. Spotkanie trwało. Ten brak teraz boli. Współczuję bardzo rodzinie, wszystkim bliskim i przyjaciołom. Myślami od wczoraj jestem z Gretą i Emmą, córkami Judy. Trzeba im pomóc.