Wytatuowała sobie gałki oczne. "Fanka Popka" opowiedziała, co z jej wzorkiem
- Obecnie nie widzę na prawe oko, drugie jest mocno uszkodzone. Nie jest całkowicie sprawne – powiedziała w programie "Uwaga po Uwadze" Aleksandra Sadowska, nazywana przez media „fanką Popka”. W programie zdradziła, że już podczas zabiegu tatuowania wiedziała, że coś jest nie tak
Historia Aleksandry Sadowskiej wstrząsnęła internautami na początku 2018 roku. Dziewczyna zdecydowała się na zabieg wypełnienia tuszem gałek ocznych. W sieci szybko zaczęły krążyć jej zdjęcia. Zabieg spełnił swój cel – o Aleksandrze było głośno i na Instagramie, i w mediach. Wkrótce okazało się, że Sadowska traci wzrok. Zachorowała na jaskrę, która przekształciła się w zaawansowane stadium zaćmy. Przeszła kilka operacji, które miały uratować jej wzrok.
Aleksandrą opiekował się m.in. prof. Jerzy Szaflik z Centrum Mikrochirurgii Oka "Laser", który w rozmowie z medonet.pl wyjaśniał: – Chwilowo oko nie wymaga usunięcia, ale trzeba je leczyć i dbać o to, żeby nie doszło do pogorszenia. Poza tym procedura uszkodziła rogówkę i drastycznie upośledziła wydzielanie łez. Pani Aleksandra straciła też czucie w prawym oku, można je dotykać, a pacjentka i tak nic nie poczuje. Jednym słowem, wydarzyło się wszystko to, co najgorsze.
Sadowska wzięła teraz udział w programie "Uwaga po Uwadze", który poświęcony był drastycznym efektom modyfikacji ciała.
- Stwierdziłam, że to jest coś, z czym dobrze się czuję. Wcześniej przez dwa lata nosiłam soczewki, które całkowicie zakrywały oczy. Chciałam, żeby te czarne oczy były częścią mnie, dlatego zdecydowałam się na zabieg, który trwale zmienił ich kolor. Od pomysłu do wykonania zabiegu minęło jakieś pięć lat, studia szukałam rok – opowiedziała.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Na pytanie, czy inspirowała się muzykiem Popkiem odpowiedziała, że to błędne skojarzenie. "Fanką Popka" została jednak okrzyknięta w mediach nie bez powodu. Na jej profilu na Instagramie można było obejrzeć zdjęcia z muzykiem, który także ma wytatuowane gałki oczne. Sadowska podkreśla jednak, że nie próbowała się do niego upodabniać.
- Byłam świadoma, że inaczej będę postrzegana przez społeczeństwo i że może przez ten zabieg jakieś zawody będą dla mnie skreślone – przyznała w programie.
Dziś zajmuje się fotomodelingiem. Podkreśla, że w ten sposób chce oderwać myśli od tego, że jej wzrok się pogarsza. – Wielu fotografów opiera na tych moich oczach pomysły na zdjęcia – dodaje dziewczyna. I trudno nie odnieść wrażenia, że niespecjalnie przejmuje się utratą wzroku. Choć jest chodzącym przykładem na to, że takie zabiegi powinny być zabronione.
Sadowska przyznała w rozmowie z dziennikarzem, że wcześniej sprawdzała tautażystę, który miał zmienić jej gałki oczne, widziała jego portfolio. W innym wywiadzie wspominała z kolei, że nie była świadoma efektów ubocznych i możliwych konsekwencji, bo "w internecie nigdzie o tym nie przeczytała".
- Zabieg został wykonany nieprawidłowo. Obecnie nie widzę na prawe oko, drugie jest mocno uszkodzone. Nie jest całkowicie sprawne – mówi Aleksandra. I dodaje, że już podczas tatuowania czuła, że coś jest nie tak. Jeszcze w trakcie straciła częściowo wzrok w prawym oku, ale tatuażysta zapewniał, że wszystko jest w porządku i tusz tylko na moment zalał źrenicę.
Dziewczyna będzie teraz walczyć o odszkodowanie, a tatuażystę oskarża o uszczerbek na zdrowiu i nieudzielenie pomocy, kiedy tego potrzebowała.
- Będziemy walczyć o odszkodowanie, a kwota – jaka by ona nie była – nie zwróci wzroku pokrzywdzonej. Na pewno będziemy żądać 1,5 mln złotych – mówi Igor Sikorski, pełnomocnik Sadowskiej.
Wydaje się więc, że na pytanie dziennikarza, czy żałuje modyfikacji ciała, odpowie krótko "tak". A w programie Aleksandra powiedziała: – Nie wiem, musiałabym się zastanowić. Na pewno bym to bardziej przemyślała i sprawdziła bardziej tę osobę. I jeśli ktoś myśli o takim tatuażu, niech poważnie się nad tym zastanowi.