Założył najpopularniejszy kabaret w Polsce. Dzisiaj nawraca
Jacek Borusiński kilka lat temu był jedną z największych gwiazd kabaretu. Świat show-biznesu poznał od podszewki i nie chce już być jego częścią.
Jacek Borusiński już w przedszkolu miał zapędy do tego, aby zostać gwiazdorem. To on wiódł prym na wszelkich imprezach w placówce.
- Zrzucałem pas kowbojski i przekonywałem koleżankę, że nie musi uciekać, bo jestem bez broni. No i zabierałem się do całowania - wspominał kabareciarz.
Rodzice marzyli o tym, aby ich syn został prawnikiem. Z przekory w liceum założył kółko teatralne, pisał teksty i scenariusz. Kiedy zdał maturę, wyjechał do Krakowa na studia aktorskie. Niestety nie dostał się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i wrócił do Katowic. Zdał na teatrologię. Na pierwszym roku poznał Dariusza Basińskiego. W 1999 roku dołączyła do nich żona Darka, Jadwiga.
ZOBACZ: Stachursky straszy: "Spróbuję swoich sił jako amator stand-uper"
Stworzyli teatr, a pierwszy ich spektakl nosił tytuł "Kabaret Mumio". W ten oto sposób powstała nazwa jednego z najpopularniejszych kabaretów w Polsce. Aby rozkręcić działalność zespół zaciągnął pożyczki. Za swoje występy dostawali niewielkie gaże. Wszystko zmieniło się, gdy wystąpili w reklamie jednej z sieci komórkowych.
Od tamtej pory Jacek Borusiński nie mógł odpędzić się od fanów i propozycji. Zagrał w kilkunastu filmach, napisał scenariusz, wyreżyserował własny film "Hi way". Wiodło mu się na tyle, że odmówił nawet roli w serialu "Świat według Kiepskich".
Świat show-biznesu zmęczył go. Po czasie stwierdził, że to nie jest miejsce dla niego i odsunął się w cień. Najważniejsza jest dla niego żona i czwórka dzieci. Jest też bardzo wierzący.
- Rodzina jest miejscem do tego, żeby się nawracać - powiedział Borusiński.
Jacek Borusiński przewartościował swoje życie.
- Często zapraszany jest do szkół na lekcje religii, na których opowiada o swoim doświadczeniu wiary. Nawracanie ludzi, którzy w życiu zbłądzili, traktuje jak swoją misję - czytamy w "Rewii".