Zjadłam kolację niczym księżna Meghan. Wy też powinniście
Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że kocham męża, jedzenie i... rodzinę królewską. A gdy można połączyć ze sobą te trzy rzeczy, jestem w niebie.
Gdy księżna Meghan wydała książkę kucharską pod swoim patronatem, nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Wykorzystałam zdolności kulinarne męża i powstała królewska kolacja. Było przepysznie, różnorodnie i nie za drogo. Zobaczcie sami.
Przyjemne z pożytecznym
Wszystko zaczęło się od pożaru wieżowca Grenfell Tower w Londynie. Po tragedii mieszkańcy nie mieli możliwości przyrządzenia sobie posiłków, niektórym brakowało nawet dostępu do kuchni. Kilka kobiet skrzyknęło się i zaczęło gotować dla poszkodowanych. Szybko okazało się, że akcja zaspokaja nie tylko podstawowe potrzeby, ale także zacieśnia więzi. Od tego momentu kuchnia Hubb Community Kitchen zaczęła gotować dla sporej międzynarodowej społeczności. Inicjatywa poruszyła świeżo poślubioną żonę księcia Harry'ego, która przyłączyła się do projektu. Dzięki temu powstała książka "Together. Our community cookbook" z przepisami na dania z różnych zakątków świata. Dochód ze sprzedaży wydawnictwa został przekazany kobietom tworzącym projekt, by mogły codziennie dzielić się swoją pasją i jedzeniem ze społecznością.
- Jestem dumna, że mogę wspierać powstanie tej książki kucharskiej. Zawiera wspaniałe przepisy członkiń społecznej kuchni z ich rodzinnych domów. Cieszę się, że jestem jej częścią – mówiła księżna Meghan.
To więcej niż jedzenie
Atmosfera książki udzieliła się również nam. Na kolację, na której wszystkie potrawy miały powstać w oparciu o przepisy z "Together. Our community cookbook", zaprosiliśmy przyjaciół. Czekało nas spore wyzwanie - wybór potraw. Pięć rozdziałów, więc 5 dań z każdego z nich. A było w czym wybierać. Kobiety z Hubb Community Kitchen, a razem z nimi Meghan, proponowały całą paletę barw i smaków. Od marokańskich naleśników, afrykańskich pączków, przez jagnięcinę na słodko z Algierii, zupę ze słodkiego groszku z Maroka po ciasto z kaszy mannej z Rosji.
Obraliśmy jeden klucz. Wybraliśmy potrawy, które polecała księżna. Meghan osobiście brała udział w doborze menu do książki, ale kilka dań szczególnie wyróżniła.
Śniadanie na kolację
Zaczęliśmy od Shakshouki. Niby proste, znane i banalne, ale na pewno nie w algierskiej wersji. Do pomidorów i jajek mój domowy kucharz skroił zieloną paprykę, dodał czosnek oraz kumin. Dzięki przyprawie danie zyskało zupełnie nowy, wręcz egzotyczny smak. A to był dopiero początek eksplozji kubków smakowych.
Przystawka
Z przystawką było najtrudniej. Księżna Meghan we wstępie zaznaczyła, że jej ulubionym daniem jest dip z awokado. Super, ale z czym go zjeść? Wierni zasadzie, że wszystko, co na stole, musi pochodzić z książki, musieliśmy upiec jemeński chleb. Jeśli do tej pory jedliście pastę z awokado z majonezem i jajkiem, musicie to porzucić. Teraz liczy się tylko awokado z chilli, kolendrą, sokiem z limonki i czosnkiem. Orzeźwiający, świeży i lekko pikantny smak zaostrzył nasze apetyty. Zaś bułki na bazie drożdży, mąki i oliwy wejdą na stałe do naszego jadłospisu.
Danie główne
Na zdjęciach w książce nic nie wyglądało bardziej kolorowo i apetycznie od zapiekanki z wołowiny i bakłażana. Absolutny strzał w dziesiątkę. Perskie danie było tak aromatyczne, że zapach unosił się nawet na korytarzu. Syte przez obecność ziemniaków, cebuli i pomidorów, ale jednocześnie tak pyszne, że mimo uczucia najedzenia się, żadne z nas nie odmówiło sobie przyjemności wymaczania chleba z przystawki w znakomitym sosie z potrawy.
Dodatek
Jakby tego było mało, na stole znalazły się również papryki nadziewane serem feta i pietruszką oraz sałatka z Iranu z pomidorów, ogórków, cebuli i limonki. Doskonałe, lekkie dodatki do nieco cięższego dania głównego.
Napoje
Czy królewska kolacja się opłaca?
Zapytacie, ile to wszystko kosztowało? Jak na tyle potraw, którymi najadły się cztery osoby i które zostały jeszcze na kolejne dni, to nie przesadzę, gdy powiem, że 200 złotych na wszystkie składniki to raczej niewiele. Jedzenie różnorodne, kolorowe, niezwykle aromatyczne, soczyste. Proste, a jednocześnie bardzo wyszukane. Jedyna wada - dość czasochłonne w przygotowaniu, ale czego się nie robi dla własnego podniebienia i żołądka.
Zapewne księżna Meghan od chwili ślubu z księciem Harrym ma zakaz wchodzenia do kuchni, ale sądząc po tym, pod czym się podpisała we wspomnianej książce, przynajmniej nasze kubki smakowe nadają na tych samych falach.
Książęcą kuchnię i książkę zdecydowanie polecam. Na pewno to nie ostatnia królewska kolacja z tego wydawnictwa, którą się uraczyliśmy. Absolutne 10/10.
Gotowanie i zdjęcia: Damian Grabiński