Minęło 20 lat od jego śmierci. Nagle cały świat mu się zawalił
Wszyscy wciąż pamiętamy o dokonaniach Piotra "Magika" Łuszcza dla polskiego hip-hopu. 26 grudnia minęło dokładnie 20 lat od śmierci rapera. Jego rodzina twierdzi, że ludzie do dziś się zastanawiają, dlaczego wyskoczył z okna i popełnił samobójstwo.
Piotr "Magik" Łuszcz był członkiem legendarnych składów hip-hopowych: Kaliber 44 i Paktofonika. Jego życie zakończyło się zdecydowanie za wcześnie. 26 grudnia 2000 r., osiem dni po premierze albumu "Kinematografia", wyskoczył z dziewiątego piętra przez okno swojego mieszkania w bloku w Katowicach. Miał 22 lata. Jak wspominają jego rodzice, od początku wykazywał ogromne zainteresowanie rapem.
- Była taka sytuacja, że Piotrek już w szkole podstawowej po prostu zaglądał do MTV. Po prostu lubił słuchać, oglądać ten program. Oczywiście, pamiętam, wtedy nie było MTV Polska jeszcze. I zauważyłam, że zagląda właśnie na czarnoskórych wykonawców i tego rodzaju muzykę jak hip-hop w wykonaniu właśnie amerykańskim. No i później, jak dało się zauważyć, jak miał jakieś tam pieniążki, to wydawał je właśnie na tego typu płyty, z tymi wykonawcami, których zaobserwował na MTV. Tu było widać, że go ten rodzaj muzyki interesował - mówiła jego mama w wywiadzie dla magazynu "Hip Hop".
ZOBACZ TEŻ: Oni odeszli w 2020 roku
Nagrania dla zespołu Kaliber 44 odbywały się często w pokoju Piotra. Rodzice byli zadowoleni, że syn jest w domu i tu się rozwija, a sąsiedzi narzekali na głośną muzykę. "Magik" jednak nie był w stanie w latach 90. utrzymać się z samej muzyki. To był problem dla jego żony Moniki i syna Filipa. Mimo to partnerka rapera nie opuszczała go, bo to była miłość od pierwszego wejrzenia.
- Nocami wskakiwał do mnie przez okno. Żyliśmy jak w bajce. Nigdy się z nim nie nudziłam. Wpadał o szóstej rano: "Idziemy na spacer na hałdy". Albo: "Ładna pogoda, piknik trzeba zrobić". I jeździliśmy pociągami nie wiadomo gdzie, włóczyliśmy się po jakichś chaszczach. Najpierw sami, a jak się urodził Filip, to z wózkiem. Ale nim się urodził, Piotrek wstawał i od razu włączał telewizor. Uczył się piosenek o krasnoludkach, śpiewał mi do brzucha. Jak nie wiem co, kochał Filipa - opowiadała "Gazecie Wyborczej".
Rodzice artysty zdawali sobie sprawę, że początki nie będą łatwe. Radzili mu znaleźć stałe źródło dochodu, a muzykę przez pewien czas traktować jako okazję do dodatkowego zarobku.
Paktofonika w 2000 r. bardzo szybko podpisała duży kontrakt, ale "Kinematografia" nie sprzedawała się na początku tak dobrze. Magik włożył sporo sił w nagranie płyty i był zawiedziony wynikami sprzedaży.
Każdy z członków ekipy miał zupełnie odmienny charakter i podejście. - Byłem środkowym, a obok dwa super ega. O jakąś głupią zwrotkę potrafili się kłócić tygodniami. Fokus - zbuntowany gnojek z osiedla, a Magik - weteran. Demonstrował postawę: co mi tu będziesz podskakiwał? [...] Z Fokusem szło się dogadać. Magik był uparty jak cholera. Sztuka, dzieło - to się dla niego liczyło. Honor Paktofoniki - wspominał Rahim.
Spory wpływ na Magika miało powołanie przez Wojskową Komisję Uzupełnień. Raper chciał uniknąć służby wojskowej za wszelką cenę, jego sytuacja się pogarszała. - Zaczął tak kombinować, że sobie zszargał psychikę. Obrał taktykę udawania osoby kompletnie niepoczytalnej. [...] To wmawianie sobie, że ma świra, że nic mu nie wychodzi, doprowadziło do tego, że przemęczył organizm. Gdzieś w podświadomości zakodował sobie, że jest źle i to doprowadziło do osłabienia psychiki - stwierdził Rahim na łamach "GW".
Po śmierci żona Magika trafiła na terapię, ale po kilku wizytach sama zdecydowała o jej zakończeniu, metody lekarzy nie pomagały. Z kolei syn Filip po latach poszedł w ślady ojca i też rapuje. Jednak nie rozumie, dlaczego do dziś niektórzy dalej rozważają powody, dlaczego ojciec popełnił samobójstwo.
- Był artystą, ludzie rozkminiają, dlaczego się zabił i jak. Ale czy to jest ważne? Ważne, że był kimś, robił coś, a teraz go nie ma. Temat zamknięty, po co o tym gadać. Ludzie szukają sensacji. Mogą mnie nazwać hipokrytą, bo siedzę tu i mówię o tym, ale czy robiłem to wcześniej? Czy podpisywałem się na plakatach jako syn Magika? Nie - tłumaczył Filip Łuszcz na jednym z własnych filmików wrzuconych do sieci.