Agata Buzek szczerze o walce z chorobą. "Gdybym się poddała, to by się na nie udało"
Kiedy jest już bardzo źle, to wyobrażam sobie, że otwieram w jakimś małym garażu malutką pasmanterię i tam jest kolorowo. Są włóczki, guziczki, wstążki, materiały i można do mnie przyjść na kawę, herbatę, wino, papieroska. (…) To w takiej sferze ucieczki. A na serio wolałabym się zająć zwierzętami. Za każdym razem, kiedy jadę do schroniska i jestem tam przez kilka czy kilkanaście dni, to wiem, że to jest to miejsce, a kontakt ze zwierzętami i ludźmi, którzy tam pracują, powoduje, że naprawdę ani przez chwilę nie mam wątpliwości co do sensu tego, co robię. (…) Jeśli trzeba posprzątać boks, to sprzątam boks, jak trzeba powyrywać pokrzywy, to wyrywam, kiedy trzeba wozić marchewki z pola i dawać koniom - robię to.