Samotność i odrzucanie pomocy
Trwając w uzależnieniu, Kotulanka nie wierzyła w poprawę swojego życia i dobre wydarzenia wokół niej. Były osoby, które chciały jej pomóc, ale odrzucała wsparcie z własnej woli. - Gdy zrezygnowano z jej udziału w „Klanie" i ją tam uśmiercono, była sama. Dzieci się nią opiekowały, ale na jej własne życzenie nie chciała mieć z nikim innym kontaktu, z nikim z jej dawnego życia. Wstydziła się tego, co ją spotkało. Wolała, by ludzie pamiętali ją z czasów szczęśliwych - wspominał "Faktowi" Jerzy Bończak.
Aktor twierdzi, że nie była gotowa na rozpoczęcie życia od nowa, ogarniał ją ogromny lęk. Dlatego też nie przyjęła jego pomocnej dłoni. - Chciałem jej pomóc. Wyszukałem wtedy tekst, który chciałem, byśmy zagrali we dwójkę w teatrze [...] Chciałem pracą pomóc jej w chorobie. Niestety Agnieszka nie przyjęła tego. Podejrzewam, że było to spowodowane lękiem. Nie mam jednak o to żalu. Miliony ludzi ją kochały za rolę w "Klanie" i trzymały za nią kciuki, ale ona nie była już gotowa na kontakt z publicznością - ocenił.
Na kilka miesięcy przed śmiercią pojawiło się światełko w tunelu. - Spotkaliśmy się wtedy przypadkiem w Legionowie. Mówiła mi, że postanowiła wyjść z nałogu, bo zrozumiała pewne rzeczy, które wcześniej do niej nie docierały. Leczyła się. Myślałem, że już jest dobrze. Sprawiała dobre wrażenie - mówił Andrzej Grabarczyk w rozmowie z "Faktem".
Agnieszka Kotulanka zmarła 20 lutego 2018 r. Przyczyną śmierci był krwotoczny udar mózgu. Została pochowana w Legionowie obok swojego ojca.