Nie ma wątpliwości. Powiedziała, co myśli o protestach kobiet
- Pisząc to, chce mi się płakać z niemocy. Ta ustawa jest wymierzona przeciwko Kobietom. Ojcom. Rodzinom - stwierdziła Anna Gzyra. Zaapelowała nie tylko o zachowanie tzw. kompromisu aborcyjnego.
W piątek 30 października o godz. 17 rozpoczęła się w Warszawie wielka manifestacja organizowana pod szyldem Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Swoją obecność w demonstracji zapowiedziała też Anna Gzyra. Aktorka, znana m.in. z serialu "M jak miłość", poinformowała o tym w mediach społecznościowych, tłumacząc także, dlaczego będzie protestować przeciwko ostatniemu wyrokowi TK.
W obszernym wpisie na Instagramie Gzyra, prywatnie mama dwojga dzieci, wraca do swoich doświadczeń z czasów ciąży.
"Moje obie ciąże pod kątem medycznym były wzorowe. (...) Nie chcę sobie wyobrażać, co czuje kobieta, która dowiaduje się w trakcie badań najgorszych rzeczy. Wczoraj słuchałam wywiadu z profesorką ginekologii, która mówiła, że najpierw gabinet zalewa zwierzęcy krzyk... Lekarka mówiła o reakcjach na wady letalne i skrajnie niebezpiecznych dla życia samej kobiety" - czytamy w poście aktorki.
Gzyra przedstawia się jako zwolenniczka utrzymania dotychczasowego kompromisu ws. aborcji, podkreślając, że "mogę, to nie znaczy, że muszę".
Gwiazda nie ma wątpliwości, że zaostrzenie prawa do aborcji, o którym zdecydował niedawno Trybunał, uderzy nie tylko w polskie kobiety, ale i całe rodziny. Zwraca też uwagę, że dzisiejszej młodzieży brakuje wiedzy na temat seksualności i antykoncepcji.
"Zacznijmy edukować młodzież, niech środki antykoncepcyjne będą łatwo dostępne. Moja teściowa jest pedagogiem, przez wiele lat pracowała w warszawskich szkołach. Nie raz opowiadała jak przychodziła przerażona uczennica i pytała, czy od takiej lub takiej sytuacji może być w ciąży" - opowiadała Gzyra, podając wstrząsające przykłady, kiedy to matki nie mogą liczyć na pomoc państwa.
"Kiedy ostatnim razem oddawałam rzeczy do domu dziecka, pani zapytała mnie czy mam może wózek do oddania. Bo jedna z podopiecznych zaraz rodzi. Miała 14 lat i chyba żadnego wsparcia. Tata dziecka się nie poczuwał. Urodzić to jedno. Pytanie co dalej jeśli sytuacja jest trudna, bardzo trudna, skrajna (życiowo, zdrowotnie). Co państwo może dać. Zewsząd dochodzą głosy, że daje niewiele" - gorzko podsumowała i zdradziła, że wybiera się na warszawską demonstrację.
Trwa ładowanie wpisu: instagram