Słowa Kalczyńskiej o LGBT wywołały burzę. Gwiazda TVN nie odpuszcza
Polską debatę publiczną zdominowały tematy LGBT, tolerancji, pogardy. Punktem zapalnym było wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy, który ostro skrytykował "ideologię LGBT", a w ślad za nim poszło kilku polityków PiS-u. Głos w tej palącej sprawie zabrała też Anna Kalczyńska: "A może błędem jest SPOSÓB opowiadania o ludziach LGBT? Zamiast agresywnych seksualnych parad na ulicach i wojujących polityków potrzeba empatii i spokoju w przedstawianiu historii ludzi wokół nas?" – napisała na Twitterze.
Obejrzyj: Monika Miller o prawach osób LGBT. "Dziadek nie miałby wyboru. Musiałby zaakceptować mnie z dziewczyną"
Wypowiedź prowadzącej "Dzień Dobry TVN" wywołała burzę w komentarzach. Po godzinie uzupełniła ją tłumaczeniem, że "ten twitt nikogo nie obraża". Kalczyńskiej chodziło, że sposób, w jakim mówi się o ludziach LGBT, jest kojarzony z berlińskimi paradami równości, które "są niekompatybilne z mentalnością środowisk konserwatywnych w Polsce".
Dodała przy tym, że na warszawskie parady równości nie chodzi, ale nie oznacza to, że jest faszystką i sympatyzuje z Putinem.
"Nie jest [faszystką]. Jest 'po prostu' homofobką i ignorantką, która pielęgnuje w sobie stereotypy i prymitywne uprzedzenia" – skomentował na Facebooku magazyn LGBTQIA "Replika".
"A może błędem jest, gdy dziewczyna ma na sobie krótką spódniczkę – nie powinna potem być zaskoczona, że została zgwałcona? Albo sama szła wieczorem? Może to ona jest winna temu, że została zgwałcona? To ten sam sposób myślenia" – napisano w odpowiedzi na słowa Kalczyńskiej.
Dziennikarka nie odpuszcza i dalej próbuje przekonywać do swoich racji. Ostatnio napisała na Twitterze, że "szeroko pojęta estetyka dotycząca wyglądu, zachowania, stylu bycia jest w dzisiejszych czasach bardzo bardzo polityczna i niesie ze sobą skutki. Nie mówię czy dobre czy złe. Mówię, że to ma duże znaczenie i trzeba brać za to odpowiedzialność".