Pierwszy poród Lewandowskiej był traumą. Drugi wyobrażała sobie inaczej
Anna i Robert Lewandowscy 6 maja 2020 roku zostali po raz drugi rodzicami. Piłkarz pochwalił się zdjęciem, na którym trzyma córeczkę, Laurę. Niemal dokładnie trzy lata temu widzieliśmy podobny obrazek. Dopiero dużo później dowiedzieliśmy się, że pierwsze chwile po porodzie nie należały wcale do najszczęśliwszych. Ania straciła wówczas mnóstwo krwi.
"Witaj, Maleńka. Witamy na świecie, Laura. Dobra robota Mumusiu" - napisał pod zdjęciem z drugą córką dumy tata, Robert Lewandowski.
W taki sam sposób przywitał trzy lata wcześniej Klarę. Uśmiechnięty, z małym dzieckiem na rękach. Nic nie wskazywało na to, że chwilę wcześniej przeżywał dramat.
"To wszystko trwało z trzydzieści godzin. Poród był bardzo trudy, Ania straciła bardzo dużo krwi, potem pani doktor powiedziała, że niewiele brakowało, by skończyło się to o wiele gorzej... Gdy walczyła, ja trzymałem Klarę na rękach. Byłem tak zestresowany, zesztywniały z nerwów, że nie potrafiłem podnieść ręcznika z podłogi" - powiedział Robert w wywiadzie dla "Faktu" wiele miesięcy po tych wydarzeniach.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Lewandowski chciał być przy pierwszym porodzie, ale nie dał rady.
"Bardzo chciałem być z Anią przy porodzie, z patrzeniem na krew nie mam problemu, bo na boisku wiele razy się jej naoglądałem. Ale fizycznie nie dawałem rady. Byłem niesamowicie zmęczony stojąc z boku, dlatego jestem pełen podziwu, że Ania to wytrzymała. Widziałem ten ból, najgorsza była moja niemoc, bezradność. Facet się stara, ale wie, że nic nie może zrobić. A kolejne godziny mijają, kobieta cierpi. Szczególnie, gdy poród trwa tak długo..." - mówił.
Na razie nie wiemy, jak przebiegł poród Laury. Ania i Robert na pewno jednak wyobrażali go sobie inaczej. Przez pandemię koronawirusa w szpitalach wprowadzono mnóstwo obostrzeń. Co prawda, gwiazda rodziła w Niemczech, ale sytuacja tam niewiele różni się od tej w Polsce. Trzymamy kciuki, by cała czwórka szybko spotkała się w domu.