Anna Mucha
Ustawka w moim rozumieniu to jest świadome wydzwanianie do kogoś i mówienie, że tu i tu, o tej i o tej godzinie będę, proszę, zrób mi zdjęcie. Nigdy w życiu ani ja, ani moi ludzie tego nie zrobili. Ustawka to nie jest wyjście z domu. A oni stali pod moim domem non stop, próbowali się włamać do szpitala, przebierali się za budowlańców wtedy, kiedy rodziłam... i myślisz, że ja ich zapraszałam? Po co wydawałabym pieniądze na ochronę, jeśli chciałabym mieć zdjęcia z sali porodowej? - czytamy w "Sensie".