Artur Barciś żałuje występu w tanecznym show. "Niewarte tych pieniędzy"

Artur Barciś jest jednym z najbardziej lubianych i rozpoznawalnych aktorów filmowych, telewizyjnych oraz teatralnych w Polsce. Pod koniec lat 90. zyskał sympatię widzów dzięki jednej z głównych ról w serialu "Miodowe lata", gdzie wcielił się w postać Tadeusza Norka. Artur Barciś to również doskonały wokalista, reżyser i scenarzysta.

W 2010 r. widzowie stacji TVN mogli przekonać się, że całkiem nieźle radzi sobie też na tanecznym parkiecie. Podczas gdy wiele gwiazd wspomina show jako przygodę życia, aktor podkreśla, że wcale nie było tak różowo, a samej zabawy nie było zbyt wiele.

- Wydawało mi się, że to będzie przygoda, taki żart. A to była ciężka praca, po 7 godzin dziennie. Do tego ogromny wysiłek fizyczny, potworny stres i masa upokorzeń. Odzwyczaiłem się już od tego, żeby ktoś mi mówił, że jestem beznadziejny i stawiał mi trójkę. Oczywiście, to była też dla mnie lekcja pokory. Jednak czasami te oceny były mocno niesprawiedliwe - przyznał jakiś czas temu w rozmowie z "Plejadą"

Podczas nagrywania swojego ostatniego odcinka w programie, aktor złamał nogę. Pomimo kontuzji wystąpił, jednak to, co usłyszał od jednej z jurorek, zapadło mu w pamięć.

- Pamiętam, jak tańczyłem swój ostatni taniec. Wiedziałem już wtedy, że w kolejnych odcinkach nie wystąpię, bo pękła mi kość w stopie. Na dodatek, podczas schodzenia po schodach, ta kość się złamała. Miałem założoną blokadę, żeby mnie nie bolało i żebym mógł zatańczyć [...] Łzy leciały mi z bólu. [...]. Po występie usłyszałem on pani Iwony Pavlović, która wiedziała o mojej kontuzji, że rumby to ona w moim tańcu nie widziała - wspominał Artur Barciś.

- Poczułem się, jakby ktoś napluł mi w twarz. I to są tego rodzaju upokorzenia, które nie są warte ani tych pieniędzy, ani tej przygody - podsumował aktor.