Modelka "Playboya" popełniła samobójstwo. Kwarantanna miała wpływ

Były reporter "New York Times" Alex Berenson napisał na Twitterze: "Zamknięcie w domu zabija. Zabija bezbronnych, samotnych, ludzi z depresją, bezrobotnych, tych, którzy próbują rzucić narkotyki. Posiadaczy broni i właścicieli psów". To komentarz dziennikarza do wiadomości o śmierci Ashley Mattingly.

Rodzina przyznała, że modelka walczyła z nałogami i samotnością, a przymusowe zamknięcie w domu tylko pogorszyło jej stan. Bliscy mają nadzieję, że historia 33-latki, która przed zamknięciem była "bardzo towarzyską osobą", będzie sygnałem alarmowym dla innych. I pozwoli uniknąć podobnych tragedii.

Ashley Mattingly została znaleziona martwa w swoim domu w Austin w stanie Teksas. Policja zareagowała na zgłoszenie przyjaciół modelki, którzy niepokoili się, że od jakiegoś czasu nie dawała znaku życia. Przy zwłokach kobiety znaleziono list pożegnalny i pistolet, którym odebrała sobie życie.

Badania toksykologiczne wykazały, że Mattingly popełniła samobójstwo będąc pod wpływem opiatów (morfina, kodeina) i substancji znajdujących się w lekach uspokajających i nasennych.

Mattingly od dwóch lat mieszkała w Austin. Rodzina modelki wyznała, że Ashley walczyła z uzależnieniem od alkoholu, ale próbowała wyjść na prostą. 9 miesięcy przed śmiercią adoptowała pieska i chciała ułożyć sobie życie. Niestety bezskutecznie.

Przypomnijmy, że Ashley Mattingly zasłynęła jako króliczek "Playboya", gdy trafiła na rozkładówkę jako miss marca 2011. Rok później zrobiło się o niej głośno w kontekście przemocy domowej. Jej ówczesny partner trafił do sądu i został skazany za napaść na modelkę. Nie był to jednak koniec problemów Mattingly.

Gwiazda "Playboya" wróciła w 2016 r. jako uczestniczka skandalu, który zakończył się dla niej aresztowaniem. Modelka została zatrzymana i postawiono jej zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, gdy rzekomo wjechała wózkiem golfowym w cztery zaparkowane samochody.