Barbara Kurdej-Szatan u Mołek: "stałam się naczelną zdrajczynią kraju"
- Jestem obrzucana błotem. Dostaję maile, że mam popełnić samobójstwo. Wiadomości z wyzwiskami - mówi Barbara Kurdej-Szatan i w pierwszym długim wywiadzie komentuje to, co stało się po publikacji wpisu na Instagramie.
Na początku listopada w sieci pojawił się 3-minutowy filmik, na którym widać funkcjonariuszy na granicy polsko-białoruskiej, którzy przepychają się z migrantami i ciągną po ziemi rodziców dzieci, które na to wszystko musiały patrzeć. Nagranie udostępnił m.in. Strajk Kobiet, a także Barbara Kurdej-Szatan. Aktorka po obejrzeniu filmiku postanowiła go skomentować w bardzo emocjonalny sposób. Padły na Instagramie ostre słowa, które wywołały potężną reakcję, doprowadzając do zaangażowania prokuratury.
Kurdej-Szatan straciła pracę w serialu TVP, mówiło się o bojkocie reklam z jej udziałem. O tym, co jeszcze stało się po publikacji wpisu, opowiedziała w wywiadzie dla Magdy Mołek.
Zobacz: Iracka migrantka po powrocie o tym, co przeżyła na granicy. "Rząd Białorusi jest bardzo zły"
- Z jednej strony ta sytuacja nauczyła mnie, że powinnam ważyć słowa. Wyrazić to w inny sposób. Z drugiej strony wyraziłam to właśnie takimi słowami, jakie miałam po obejrzeniu tego 3-minutowego filmiku, gdzie tak traktowane są kobiety i dzieci. Obejrzałam to w całości. Chciałam wiedzieć, co tam się dzieje. Wewnętrznie byłam poruszona, rozdarta, czułam ból i wściekłość. W takim stanie napisałam ten post - mówiła Kurdej-Szatan, podkreślając, że jej wpis był reakcją na ten konkretny filmik.
Aktorka przyznała, że większość osób, które ją dziś wyzywają i są oburzone jej słowami, najprawdopodobniej nie widziały filmu, który ją tak poruszył.
- Stałam się naczelną zdrajczynią kraju, która nie szanuje munduru polskiego. To nie jest tak. Nawet nie wiem, co o tym myśleć. Jestem obrzucana błotem. Dostaję maile, że mam popełnić samobójstwo. Wiadomości z wyzwiskami - mówi.
Dodała też: - Rodzice przejmują się nagonką, która mnie dotyczy, ale mnie wspierają. Bardzo dużo wiadomości dostaję od ludzi, których dawno nie widziałam, od dziennikarzy, od producentów. (...) Powiem ci naprawdę, że nie spodziewałam się, że tak wiele osób będzie chciało do mnie napisać i wyciągnąć do mnie rękę. Za często jest tak, że przechodzimy obok czegoś obojętnie. Ja dostałam tak dużo wsparcia, że jestem ogromnie wzruszona.
W rozmowie Magda Mołek poruszyła też wątek utraty pracy. Kurdej-Szatan przyznała, że pracuje cały czas w teatrze i w najbliższym czasie czekają na nią spektakle. Odniosła się też do Jacka Kurskiego, który zwolnił ją we wpisie na Twitterze.
- Nie miałam żadnej rozmowy. Produkcja sama była zaskoczona sytuacją. To stało się w dniu, gdy wydałam oświadczenie, w którym chciałam podkreślić, że moja wypowiedź tyczyła się konkretnego zachowania pokazanego na filmiku, a nie całej Straży Granicznej, Wojska Polskiego, wszystkich mundurowych. Napisałam to oświadczenie rano, chciałam je skonsultować z koleżanką, która pracuje w firmie komunikacyjnej. Podesłałam jej to popołudniu, odpisała mi wieczorem, gdy byłam na scenie. Spektakl skończyłam o 22, zeszłam ze sceny i chciałam opublikować oświadczenie, ale zostałam zaskoczona umieszczoną w internecie informacją o moim zwolnieniu - opisała.
Aktorka opowiedziała też o tym, jak stopniowo wygumkowywano ją z produkcji Telewizji Polskiej. Za poglądy, jakimi dzieliła się m.in. w mediach społecznościowych. Była prowadzącą sylwestrowych imprez TVP, programów rozrywkowych, ostatnim bastionem było "M jak miłość". Jak przyznaje, były naciski, by usunąć ją z produkcji, ale produkcja walczyła, by dalej mogła pracować na planie.
- Produkcje nie miały do mnie żadnych zarzutów - przyznała.
- Chodząc na różne marsze, będąc w kontrze do władzy dochodziło do mnie, że może lepiej będzie, jak np. nie poprowadzę imprezy sylwestrowej. A jednak się udawało. Mówiło się, że może lepiej, żebym nie pracowała w "Dance Dance Dance", ale produkcja zawalczyła o mnie - skomentowała, dodając, że nigdy nie miała rozmowy "na dywaniku".
- Może było oczywiste, że się nie ugnę - powiedziała.