Trwa ładowanie...

Bartosz Bielenia o przemocy w szkołach teatralnych. "Jestem sprawcą"

Do głośnej dyskusji na temat nadużyć i przemocy w szkołach teatralnych dołączył Bartosz Bielenia. Rzuca światło jednak na inną stronę problemu. W mocnym wpisie mówi jasno: "robiłem krzywdę, za co z całego serca przepraszam".

Bartosz BieleniaBartosz BieleniaŹródło: AKPA
d2wdkx2
d2wdkx2

List otwarty Anny Paligi, w którym opisała nadużycia w Szkole Filmowej w Łodzi, których dopuszczali się także wykładowcy, ruszył prawdziwą lawinę. Choć wyznania aktorki były wstrząsające, nie były szokujące dla jej koleżanek i kolegów z branży. W sieci zaczęło pojawiać się coraz więcej opisów sytuacji, w których aktorki i aktorzy dzielą się przykrymi, a nawet traumatycznymi wspomnieniami ze studenckich czasów.

O podobnych praktykach pisała m.in. Maria Dębska. O tym, że taka sytuacja miała miejsce także w krakowskiej szkole, pisał Dawid Ogrodnik. Podkreślał, że młodzi aktorzy również stawali się ofiarami przemocy, tak ze strony swoich wykładowców, jak i starszych roczników. Głos zabierają też bardziej doświadczeni koledzy po fachu.

Swoją historią zdecydowała się podzielić również Tamara Arciuch. Dała też krótką odpowiedź na pytanie "dlaczego środowisko milczało przez lata", a przykłady skandalicznych zachowań mnożą się dopiero teraz. "Wtłoczono nam w głowę, że to są metody 'pedagogiczne', że to takie szalone i będziemy przez to lepsi”, napisała na Facebooku i są to niewątpliwie słowa, pod którymi może podpisać się wielu aktorów i aktorek.

Do dyskusji dołączył także Bartosz Bielenia, choć jego dotyczą zupełnie innej perspektywy. "Jestem sprawcą przemocy", pisze wprost. Ostry wstęp do obszernego wpisu zamieścił nie bez powodu. Dziś Bielenia przyznaje, że błędem było powielanie utartych a często krzywdzących praktyk, przekazywanych niejako automatycznie z rocznika na rocznik. Dziś aktor nie tylko podkreśla, że zachowanie to było niewłaściwie, ale wręcz podkreśla, ze przemoc należy nazywać przemocą.

"Jestem bardziej niż pewien, że w ciągu tych kilku lat skrzywdziłem ludzi, którzy dopiero co stawiali kroki w tym zawodzie", wyjawia aktor. Podkreśla też, że nie usprawiedliwia go w tej sytuacji wypieranie przez lata problemu ani ówczesne przekonanie o dobrych intencjach".

d2wdkx2

Aktor nie kryje też, że dojście do tych wniosków i ich zrewidowanie zajęło mu dużo czasu. Sytuacji nie zmieniał fakt, że krzywda dotykała bliskie mu osoby. Dziś Bartosz Bielenia patrzy na przeszłość inaczej.

"Na przestrzeni czasu ignorowałem nawet bezpośrednie sugestie mojej ówczesnej partnerki (która sama była przeze mnie fuksowana), że doświadczenie to było dla wielu osób bardzo trudne. Dopiero rok temu, po tym jak najbliższa mi osoba opowiedziała mi o zwierzeniu naszej wspólnej znajomej, w którym wspominała mnie bardzo źle, opowiadając o swoich szkolnych doświadczeniach, ostatnie resztki iluzji rozmyły się. Od razu zareagowałem wyparciem i zbagatelizowaniem sprawy, ale w środku czułem żal i strach. Nie wyciągnąłem jednak ręki. Nie przeprosiłem. Mogę to jednak zrobić dzisiaj. Przepraszam. Przepraszam wszystkich którzy poczuli się dotknięci przez moje działania. Z całego serca".

Nikt nie ma już chyba wątpliwości, że nie ma przyzwolenia na nadużycia i przemoc, fizyczną ani psychiczną i nie usprawiedliwiają jej żadne artystyczne wizje. Doświadczenia płynące ze szkół teatralnych a także i desek teatru, pokazują jasno: artyści mówią dość. Zmiany są już nieuniknione.

"Czy można było do tego dojść inaczej? Na pewno. Rytuały inicjacyjne mogą odbywać się bez przemocy. Wierzę, że możemy je redefiniować i tworzyć na nowo. Trauma nie hartuje. Na całe szczęście zyskujemy nowe punkty odniesienia”, podsumowuje.

Premiery polskich filmów w 2021 roku

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2wdkx2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2wdkx2