Beata Tadla przez koronawirusa żyje w rozłące z ukochanym. "Strasznie tęsknię za jego dotykiem"
Dziennikarka pomimo pandemii stara się być dobrej myśli. Jednak humor psuje jej brak partnera u boku. Mieszkają ponad 300 kilometrów od siebie.
Beata Tadla w dobie koronawirusa stoi przed trudnym wyzwaniem. Stając przed kamerą, stara się uczulić widzów na wiele aspektów obecnej sytuacji. W tym wszystkim kieruje się zasadą pozytywnego działania i unikania stresu oraz niepotrzebnych zmartwień.
- Mam to szczęście, że cały czas chodzę do pracy, mogę więc kontaktować się z ludźmi w sposób bezpośredni, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Rozmawiam z tymi, którzy mają dobrą energię, z którymi mogę się pośmiać i pożartować. Szukam też ludzi, którzy są mądrzy i których warto słuchać, bo to lekarstwo na wszechobecną głupotę - powiedziała w rozmowie z "Twoim Imperium".
Zobacz: Jak gwiazdy spędzają kwarantannę?
Niestety nawet świadomej dziennikarce nie udało się ustrzec przed obecnie niebezpiecznymi nawykami.
- Kilka dni temu przyszłam do pracy i przywitałam się z dziewczyną, której wcześniej nie spotkałam. Podałyśmy sobie ręce i...zamarłyśmy. Uświadomiłam sobie, że od ponad 3 tygodni nie trzymałam nikogo za rękę(...) Dla kogoś takiego jak ja, kto jest uzależniony od dotyku, przytulania się, jest to straszna sytuacja, dołująca - przyznała.
Na domiar złego Beata Tadla musi cierpliwie znosić rozłąkę z ukochanym. Jej partner na co dzień mieszka w innym mieście.
- Rafał jest dla mnie ogromnym wsparciem, ale mieszka u siebie w Opolu. Strasznie tęsknię za jego dotykiem - wyznała.
Dlatego niekiedy dziennikarkę dopada gorszy nastrój i obawy, kiedy skończy się pandemia. Ma jednak nadzieję, że ten czas "zweryfikuje wszystko, co w naszym życiu jest najważniejsze".