Borys Szyc o filmie Sylwestra Latkowskiego. "Nie boję się linczu"
Borys Szyc po raz pierwszy od emisji "Nic się nie stało" udzielił komentarza mediom. "Nie można uderzyć mocniej w człowieka, ale też w jego rodzinę, dzieci" - powiedział w rozmowie z "Newsweekiem".
W połowie maja Sylwester Latkowski pokazał światu swój dokument "Nic się nie stało", który miał traktować o rzekomej pedofilii wśród celebrytów. Film wyemitowała Telewizja Polska, a po seansie w studiu telewizyjnym odbyła się debata. W czasie jej trwania Latkowski zaapelował bezpośrednio do Borysa Szyca.
- Chciałbym zacząć od apelu do Borysa Szyca. Borys, może czas nie tłumaczyć się, tak jak mi się tłumaczyłeś - że byłeś pijany wtedy, ćpałeś, mało pamiętasz... Czas, żebyś powiedział opinii publicznej, czego byłeś świadkiem, co robiłeś, czego nie robiłeś - powiedział.
ZOBACZ: Wielu wydało już wyrok. Borys Szyc dostaje pogróżki przez Latkowskiego
Aktor oczywiście zareagował. Na Instagramie Borys Szyc pokazał archiwalne SMS-y od Sylwestra Latkowskiego, w których wyraźnie podkreślał, że o sprawie nic nie wie i sam walczył o to, aby właściciela Zatoki Sztuki ukarać za działania pedofilskie. To nie wystarczyło. Twórca filmu był nieugięty.
Od czasu emisji Borys Szyc dostaje pogróżki i martwi się o rodzinę.
W poniedziałkowym "Newsweeku" pojawił się obszerny tekst na temat gwiazdora.
- Dlaczego niektórym przeszkadza, że Borys Szyc przyznał się do alkoholizmu? Może dlatego, że ich historia przypomina im, że sami mają problem z uzależnieniem. (...) Widzę, że jest uczciwy wobec siebie i innych. To dowód odwagi, ale też podstawa terapii, bo w miejscu do jakiego doszedł już nie ma ściemy - zastanawia się w piśmie terapeutka aktorka, Dorota Marta Woronowicz.
Od kilku lat wizerunek Borysa Szyca jest nieskazitelny. Żadnych skandali, a na koncie same dobre role. Reżyser Konrad Niewolski ma pewną teorię.
- Szyc podpadł, kiedy w ubiegłym roku skrytykował olimpijkę Zofię Klepacką - powiedział.
Sportsmenka podzieliła się publicznie swoimi homofobicznymi poglądami, co spotkało się ze sporą krytyką. Po tej sytuacji "Wiadomości" TVP przez kilka dni realizowaly materiały o Borysie Szycu przypominając jego alkoholizm i medialne wpadki.
- Nie czuję się ofiarą i nie boję się linczu. Kiedy piłem byłem sam dla siebie wrogiem. Wyszedłem z tego. I wiem, że jeśli do tej pory wygrywam ze sobą, wygram z każdym - mówi Szyc w nowym "Newsweeku".
Aktor czekał na projekcję filmu Sylwestra Latkowskiego, ponieważ dziennikarz od miesięcy nękał go wiadomościami.
- Raz mnie szantażował, potem próbował się zaprzyjaźnić, przyznając do problemów z alkoholem. Nie wierzył, kiedy mówiłem, że nic nie wiem, a z ludźmi ze zdjęcia, które powstało przypadkiem, nie przyjaźniłem się, nie pływałem, nie wymieniałem filmikami.
Po emisji filmu był wściekły. Nie wiedział, jak zareagować.
- Nie można uderzyć mocniej w człowieka, ale też w jego rodzinę, dzieci. A ja jestem ojcem nastoletniej córki, niedawno urodził mi się syn. Jestem też ojczymem. (...) Miałem wrażenie, że gdzieś poza mną toczy się bezkrwawa rewolucja.
Borys Szyc ma też pewną teorię, dlaczego Latkowski akurat teraz zdecydował się na premierę filmu.
- Polacy są bardziej wściekli i zdezorientowani. Ci z prawej i z lewej strony wskutek pandemii tracą pracę, firmy, dorobek życia. Coś trzeba zrobić z tą złością. Najłatwiej wylać ją w internecie. Ale idzie kryzys i jak nigdy dotąd władza potrzebuje wyzwalacza i katalizatora społecznego niezadowolenia. Zawsze politykę miałem gdzieś.