Członkowie Boyzone wspominają śmierć przyjaciela. Spali przy jego trumnie
11 lat temu grupa Boyzone pożegnała swojego przyjaciela z zespołu, Stephena Gately’ego, który miał zaledwie 33 lata. Członkowie irlandzkiej formacji wyznali, że matka zmarłego kolegi poprosiła ich o nietypową przysługę.
Boyzone to pierwszy irlandzki boysband. Powstał w 1993 r. na fali popularności grup z młodymi śpiewającymi przystojniakami. Jak to zazwyczaj miało miejsce, członków wyłowiono w drodze castingu. Do 1999 r. sprzedali około 27 milionów płyt, odnosząc ogromny sukces głównie w Europie i Azji. W tym samym roku jeden z członków grupy, Ronan Keating, nagrał "When you say nothing at all", singiel do ścieżki dźwiękowej komedii romantycznej z Julią Roberts i Hugh Grantem, "Notting Hill", który z miejsca stał się ogromnym hitem i dziś nierozerwalnie kojarzy się z tym popularnym filmem.
Dnia 10 października 2009 r. doszło jednak do tragedii. Jeden z członków grupy, Stephen Gately, został znaleziony martwy w hotelu na Majorce. Mężczyzna miał zaledwie 33 lata. Jak się okazało, przyczyną zgonu był obrzęk płuc. Koledzy z zespołu udali się na wyspę, by przetransportować ciało zmarłego wokalisty do jego kraju. Jak się okazało, mama Stephena miała obawy, że jej syn może nie chcieć "być samemu". Członkowie Boyzone wykazali się sporą empatią i postanowili spędzić noc w kościele, śpiąc w śpiworach na podłodze w pobliżu nieżywego już przyjaciela.
ZOBACZ TAKŻE: Emmett Till. Śmierć, która zmieniła Amerykę
- Płakaliśmy i śmialiśmy się jednocześnie. Byliśmy w stanie usłyszeć, jak z nami żartuje. Wiedzieliśmy, jak reaguje - wyznał Ronan Keating w rozmowie z Sky News, twierdząc, że było to “przepiękne, niezwykłe” doświadczenie. Następnego dnia około godz. 6 nad ranem zespół opuścił kościół, zostawiając śpiwory swoim fanów, którzy spędzili całą noc na zewnątrz.