Daniel Olbrychski głęboko przeżywa śmierć wnuka
Zmarł Kuba, najstarszy syn Rafała Olbrychskiego. Wnuk aktora miał tylko 28 lat. O tym, jak wyglądały ich relacje, powiedział tabloidowi przyjaciel rodziny.
Weekend zakończył się bardzo smutną informacją. Dowiedzieliśmy się, że zmarł syn Rafała Olbrychskiego, Kuba. 28-latek cierpiał przez wiele lat na schizofrenię. O śmierci Kuby napisał jego brat, Antonii.
Zobacz: Prolog - Marcin Dudziński
- Mój brat, Kuba, nie żyje. (...) Kuba chorował na schizofrenię, ale skłonienie go do leczenia było bardzo trudne. Mimo to w ciągu kilkunastu ostatnich lat wielokrotnie poddawał się leczeniu. Był w szpitalach na Sobieskiego, w Tworkach, w Drewnicy i w Lublińcu. - zaczął swój post na Facebooku Antek.
Rodzina nie może pogodzić się ze śmiercią Kuby. W długim poście Antoniego można było przeczytać:
"Chciałem go nieść, ale sam parę razy połamałem przez to nogi. Starałem się więc pomagać mu na tyle, by samemu zachować zdrowie psychiczne. Może powinienem więcej, nie wiem. Był to wysiłek, obowiązek nie zawsze przyjemny. Ale mimo wszystko moja misja. Część sensu mojego życia. I teraz to życie ma zdecydowanie mniej sensu".
Natomiast w rozmowie z "Super Expressem" wypowiedział się przyjaciel rodziny, który skomentował to, jak na tę tragedię zareagował Daniel Olbrychski.
- Nie może tego w sobie pomieścić ani wyobrazić, że będzie musiał chować wnuka - czytamy.
- To nie jest zgodne z naturą kolei rzeczy. Daniel doskonale pamięta, jak kiedyś Antka i Kubę uczył jazdy konnej i boksu. Oba wnuki, jak byli małymi chłopcami, często pomieszkiwały u dziadka. Wszyscy byli ze sobą bardzo zżyci - dodał przyjaciel, który nie wypowiedział się pod swoim imieniem i nazwiskiem.
Śmierć Kuby to niewątpliwie bardzo trudny czas dla rodziny. Z wpisu Antoniego wynika też, że sytuacja nie była łatwa i wcześniej.
"Pomóc mu było ciężko. Nie cierpiał nadzoru, buntował się, uciekał. Mówił, że jak naprawdę będzie chciał się zabić to i tak go nie upilnujemy. Mimo to staraliśmy się i wiele razy udawało się wyciągnąć go z krytycznych sytuacji. Ale nie tym razem" - czytamy.
Nikt nie wie, co dokładnie stało się 28-latkowi.
"Teraz po prostu wyszedł bez niczego. W samej koszuli, bez dokumentów. Nie wiadomo czy umarł z wycieńczenia, od mrozu, czy ktoś go zabił" - napisał brat.
"Strasznie się męczył na świecie - jak nie psychozy to depresja, apatia, rozkojarzenie. Relacje mieliśmy trudne, ciężko było się dogadać, ale zawsze w końcu udawało się znaleźć jakąś nić porozumienia. Mam nadzieję, że chociaż teraz ten rozgorączkowany umysł uwolnił się od strachu i odpoczywa" - dodał.