BOR nabiera wody w usta
Danuta Wałęsa, którą ostatnio poniosło na ślubie syna, gdy wulgarnie wygrażała fotoreporterom - najwidoczniej nadal ma mocno zszargane nerwy. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że na zwykłe zakupy do warzywniaka wybiera się z rosłym ochroniarzem? Czy "pożyczyła" go sobie od męża? Biuro Ochrony Rządu nabiera wody w usta i nie chce tego komentować.
Przypilnuje, podwiezie i przyniesie zakupy. Taka pomoc to prawdziwy skarb. Fakt podpatrzył byłą pierwszą damę, gdy na zwykłe zakupy po pomidory z warzywniaka wybrała się w asyście młodego i krzepkiego mężczyzny o bardzo rozbieganym wzroku. Nawet odbierając siatkę ze sprawunkami od pani Danuty, sprawiał wrażenie niezwykle skoncentrowanego i czujnego. Skąd się wzięło dziwne zachowanie? Czyżby był to przysługujący Lechowi Wałęsie (70 l.) i strzegący na co dzień bezpieczeństwa byłego prezydenta funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu?
Nasze metody działania są tajne, dlatego nigdy nie informujemy, kto jest objęty naszą ochroną - powiedział tajemniczo Faktowi major Dariusz Aleksandrowicz z BOR, zapytany o to, czy była pierwsza dama może pożyczać sobie ochroniarza od męża.
Mamy tylko nadzieję, że Biuro Ochrony Rządu już we własnym gronie wyjaśni, czy ich funkcjonariusz brał udział w tajnej operacji pod kryptonimem: "pomidor", którą kierowała była prezydentowa Danuta Wałęsa. Bo świetnie przeszkoleni funkcjonariusze służby ochraniającej najważniejszych Polaków nie są powołani do tego, by dźwigać zakupy notabli.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
[
]( http://www.efakt.pl )