Kasia Bosacka
Trener, którego nazywała swoim katem, w sumie przez trzy miesiące dawał dziennikarce prawdziwy wycisk. Do tego Kasia kilka razy w tygodniu wstawała o 5 rano, by przed pracą zdążyć na aerobik. Musiała też zapomnieć o słodyczach, tłustych potrawach, czyli o produktach, które do tej pory kochała. Wszystko dla dobra "Projektu 38".