Dorota, Paweł i Wanda Rabczewscy
Do walki z rakiem podeszła jednak zadaniowo. Pierwsze co zrobiła, to pojechała do rodzinnego domu, by wesprzeć mamę w trudnych chwilach.
Poczułam się tak, jakby ktoś zdzielił mnie czymś w głowę. Nie było czasu na myślenie. Wsiadłam w samochód i po 40 minutach byłam u niej, w Ciechanowie - wyznała Dorota Rabczewska.