Górniak płacze na wideo. Mówi o przejściu na "drugą stronę"
Edyta Górniak niezwykle łatwo się wzrusza. I choć już dawno nie widzieliśmy łez w jej oczach, temat ojca zupełnie ją rozkleił. W relacji na Instagramie nie potrafiła ukryć wzruszenia, gdy opowiadała o śmierci taty. - Mam już tam po drugiej stronie kogoś, kto czeka, więc będzie mi łatwiej tam przyjść - wyznała.
Dzieciństwo Edyty Górniak nie należało do najłatwiejszych. Jan Górniak, ojciec piosenkarki, który był Romem, opuścił rodzinę, gdy jego córka miała sześć lat. Nigdy nie utrzymywał z nią kontaktu. Artystka przez całe życie miała mu za złe, że zostawił ją i jej mamę. Nawet najbliższe mu otoczenie nie zawsze wiedziało, gdzie jest i co się z nim dzieje. Podobno jednak śledził karierę córki z daleka i był dumny z tego, jak dobrze jej się wiedzie. Pewnym jest natomiast, że ojciec gwiazdy zmarł w 2007 r. w wyniku choroby nowotworowej.
Choć Górniak nie ucieka od tego tematu, już dawno nie wracała wspomnieniami do swojego dzieciństwa. Podczas ostatniej transmisji na żywo na Instagramie nie potrafiła jednak nie opowiedzieć fanom o tęsknocie to taty. Jej wyznania miały podnieść na duchu tych, którzy w ostatnim czasie stracili kogoś bliskiego.
- Wiem, że kontakt z duchowością jest bardzo ważny dla osób, które straciły bliskich. Wielu z nas ma bliskich już po drugiej stronie. Nie smutkajcie się. Chciałam tylko przypomnieć, że ci nasi bliscy, których straciliśmy, cały czas są i dzieli nas wyłącznie fizyczność na razie. Dzieli nas fizyczność, ale tylko na jakiś czas - zaczęła swój wywód na InstaStory.
Z każdym kolejnym zdaniem do jej oczu napływały coraz większe łzy. W końcu całkowicie się rozkleiła.
- Ja nie mam taty. I żadnej babci. Ale też z drugiej strony myślę: no to mam już tam po drugiej stronie kogoś, kto czeka, więc będzie mi łatwiej tam przyjść. Wierzę całym sercem w mnóstwo opowieści osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Bardzo zbieżne są te wrażenia, te opowiadania. Więc ja już jestem w zasadnie spokojna, że tata na mnie czeka w razie czego. Mam nadzieję, że znalazł fajną łąkę z huśtawką. A jak go kiedyś zobaczę, to się tak ucieszę! Będę biegła z całych sił. I powiem mu, że jestem wdzięczna, że mi zostawił swój talent, piękne geny wrażliwości na muzykę. Że miałam go bardzo mało, ale był bardzo dobry dla mnie, chociaż było go tak mało... Ale przecież mieszka we mnie, w moich genach, w mojej krwi. Zawsze, kiedy dotykam muzyki, też jest w tej muzyce. Przecież po nim mam ten talent - podsumowała.