Ewa Farna o sytuacji w Czechach: "Naszym władzom pasuje, żeby kultura milczała"
Po nawrocie epidemii koronawirusa w części Czech zakazano imprez na ponad 100 osób. Ewa Farna ostro skrytykowała decyzję rządu.
Czechy są jednym z państw w Europie najmniej dotkniętych pandemią koronawirusa. Potwierdzono tam niecałe 12 tys. przypadków zakażenia Covid-19 i 350 zgonów. Czechów chwali się za szybkie wprowadzenie obostrzeń i nakazanie noszenia maseczek obywatelom. Na początku lipca zniesiono tam obostrzenia. Z tej okazji na Moście Karola w Pradze zorganizowano wielką imprezę na 2 tys. osób. Teraz jednak koronawirus powrócił do naszych południowych sąsiadów. A wraz z nim kolejne ograniczenia.
Epicentrum koronawirusa w Czechach znajduje się w regionie morawsko-śląskim. Rząd nakłada nowe obostrzenia na ten obszar. Od piątku ograniczono liczbę uczestników imprez masowych do 100 osób.
Najgłupsze wypowiedzi gwiazd o koronawirusie
Ewa Farna, która mieszka w Czechach, podzieliła się gorzkimi przemyśleniami na temat nowych obostrzeń. Ma za złe rządowi, że obostrzenia wprowadza bez ostrzeżenia. Nagrała Instastory, w którym powiedziała:
- W Czechach nie jest wesoło. Przebiegał tu festiwal Colours of Ostrava, bardzo duży europejski festiwal, pełen światowych gwiazd. Oczywiście nie mógł się odbyć normalnie, więc organizatorzy tego zrobili mniejszy festiwal, 4-dniowy, który spełniał wszelkie warunki bezpieczeństwa. Są to organizatorzy, którzy mają lata wprawy, organizowali ogromne imprezy – zaczęła piosenkarka.
- No i słuchajcie, z minuty na minutę ogłoszono, że w morawsko-śląskim kraju nie można organizować imprez na ponad 100 osób. Więc wyobraźcie to sobie: festiwal trwa, normalnie są zespoły na miejscu, scena stoi, są ludzie i nagle musi wyjść organizator i powiedzieć wszystkim, że impreza odwołana, wszyscy do domu. Więc sytuacja dla organizatorów koszmarna, taka, że oni na pewno nie będą chcieli więcej organizować koncertów, ponieważ nie mają pewności, że ktoś przyjdzie, a oni ponoszą ogromne koszty z tym związane – kontynuowała.
Farna zaznaczyła, że takie decyzje uderzają nie tylko w konkretny festiwal, ale i w całą branżę muzyczną w Czechach: - To jest mega nieprzyjemne dla całej branży, bo organizatorzy nie będą mieli możliwości i nie będą chcieli organizować jakichkolwiek imprez z takim podejściem. Nawet nie nastąpiło coś takiego, że musimy znowu nosić maseczki od jutra, tylko od razu: stop imprezom na sto osób. A tam było już tysiąc osób. Więc trudne czasy. Trudno cokolwiek planować, myśleć o czymś. Dokąd zmierzać, skoro nie ma żadnej pewności, co można, a co nie?
Piosenkarka na koniec wyraziła żal do rządu: - Ja rozumiem, że to jest sytuacja po raz pierwszy dla ludzi rządzących. Ale tutaj czuję coś takiego nielogicznego, podłe zachowanie. Bo naszym władzom pewnie pasuje to, żeby kultura milczała. Więc tego się trochę boję, co się będzie działo.