Ewę Kuklińską spotkała rodzinna tragedia. Na tym jej dramat się nie skończył
Ewa Kuklińska w najnowszym wywiadzie opowiedziała o tym, jak radziła sobie w czasie lockdownu. Przyznała, że bardzo ciężko go zniosła. Przede wszystkim z powodu straty najbliższej osoby.
Aktorka pojawiła się ostatnio na festiwalu w Sopocie, gdzie wręczyła Budce Suflera nagrodę za ich dokonania muzyczne. Z tej okazji "Fakt" postanowił zadać jej kilka pytań. W jednym z nich poruszono temat pandemii. Okazuje się, że Ewa Kuklińska miała bardzo przygnębiający okres w trakcie lockdownu. – To był dla mnie bardzo ciężki i przykry okres. Pomijam fakt, że przez półtora roku nie pracowałam. Nie jestem osobą, która ma firmę i utrzymuje ludzi, więc od państwa nie dostałam złamanego grosza i nikt się nie zainteresował, czy żyję – powiedziała.
Niestety aktorkę spotkała także rodzinna tragedia. – A na to wszystko jeszcze nałożyła się śmierć mojej ukochanej mamusi. To była straszna kumulacja smutku. Ten czas był dla mnie koszmarem – wyznała.
Zobacz: Ewa Kuklińska: "Skandal ze szczepieniem". Rzecznik Praw Pacjenta zareagował
Kuklińska dodała też, że musiała stoczyć heroiczną walkę, by ją zaszczepiono. – Bałam się, bo nadal opiekuję się rodziną, siostrą mamy, która ma 91 lat i jej o pięć lat starszym mężem – przyznała.
Aktorka opisała swoją gehennę. Najpierw wysłano ją do Rzeszowa, potem do Szczecina i ponownie do Rzeszowa. – A termin szczepień się odsuwał. Napisałam mocny wpis na Facebooku, który odbił się szerokim echem. Wtedy odezwali się do mnie ci, którzy mieli moc sprawczą, czyli biuro spraw pacjenta i od tego momentu sprawy się szybko potoczyły. Zostałam zaszczepiona – powiedziała.
Ostatecznie zaszczepiła się w… Warszawie. – I teraz mam nadzieję, że na długo to licho do mnie nie przyjdzie – dodała.