Ewa Wiśniewska
Inkę (tak dziś nazywana jest Grażyna) urodziłam na czwartym roku szkoły teatralnej. Do zawodu wchodziłam z bagażem. Nie radziłam sobie z macierzyństwem. Byłam dumna, że mam dziecko, ale gdy pojawiały się zawodowe zobowiązania, zastępowała mnie niania - wspominała Wiśniewska kilka lat temu w rozmowie z "Claudią". Byłam matką taką jak ojcowie bywają, co to przyleci, poklepie po głowie, sprawdzi czy wszystko dobrze i wylatuje do pracy. Matką na przychodne. Wiem, w Polsce być dobrą matką to znaczy rezygnować z siebie. Ale czy 20-latka z głową pełną marzeń jest gotowa na takie poświęcenie?