Trwa ładowanie...
fryderyki
Arek Durka
29-01-2018 14:12

Fryderyki. "Polskie oscary muzyczne", czy nikomu niepotrzebne statuetki? Radykalne zmiany mogłyby mieć sens

Kiedy cały świat komentuje wyniki Grammy 2018, od razu pojawia się chęć przyrównania jakiejkolwiek polskiej nagrody do "muzycznych Oscarów". Naturalnym kandydatem są Fryderyki. Jednak dziś nagroda jest tylko kolejną statuetką, którą artysta może odstawić na zakurzoną półkę. Czy Fryderyki odzyskają jeszcze swój prestiż?

Fryderyki. "Polskie oscary muzyczne", czy nikomu niepotrzebne statuetki? Radykalne zmiany mogłyby mieć sensŹródło: Forum, fot: Krzysztof Kuczyk
deeriac
deeriac

Lenistwo i marazm wrogiem prestiżu

Trochę teorii. Wchodząc na oficjalną stronę ZPAV-u (Związku Producentów Audio-Video – przyp. red.), organizatora Fryderyków, czytamy, że są to "nagrody przyznawane przez polskie środowisko muzyczne – muzyków, autorów, kompozytorów, producentów muzycznych, dziennikarzy i branżę fonograficzną, zrzeszonych w Akademii Fonograficznej. (...) Dziś zasiada w niej ponad 1300 osób."

Osób, które często popełniają podstawowy błąd, grzech lenistwa, który rzutuje na ostateczne wyniki. Najlepszym przykładem były tegoroczne Paszporty Polityki w kategorii muzyka dla zespołu Hańba. Zespołu, który w ubiegłym roku nie otrzymał nawet nominacji do Fryderyków. Wystarczyła jedna nagroda, by nagle urósł do rangi muzycznych herosów, o których media zaczęły się rozpisywać w samych superlatywach. Należy zadać sobie pytanie, gdzie branża muzyczna była rok temu?

- Niestety w Polsce bardzo często ludzie nie wygrywają w sposób zasłużony i sprawiedliwy. Jako członek Akademii Fonograficznej uważam, że akademicy często głosują na ostatnią chwilę. Jeżeli swoim wyborom nie poświęcają większej refleksji, to głosują na to, co najlepiej znają. A najlepiej znają dzieła swoich znajomych, ludzi, którzy z nimi pracują w wytwórni, albo po prostu głosują na swoich przyjaciół – powiedział w rozmowie z WP Gwiazdy Marcin Cichoński, dziennikarz muzyczny i członek kapituły Akademii Fonograficznej.

deeriac

No dobrze. Co w takim razie ze zwykłymi słuchaczami, którzy od lat są pozbawieni możliwości poznania tego, co ciekawe i warte posłuchania. Po czyjej stronie leży wina? Czy możemy powiedzieć, że Polacy mają gorszy gust muzyczny od Brytyjczyków i Skandynawów? Nic nie poradzimy na to, że lubimy to, co znamy, bo znamy to, co nam puszczają w stacjach radiowych. Znamy to, co usłyszymy w galeriach handlowych, na popularnych festiwalach muzycznych. Czy właśnie Fryderyki nie powinny być buforem, który stoi na straży muzycznej przyzwoitości?

- 90 proc. Polaków, jak nie więcej, z muzyką graną na żywo ma do czynienia tylko w dwóch miejscach, w kościele i na weselu. Jak oni mają się czymś pasjonować, skoro tego nie znają. Rozgłośnie radiowe nie przykładają się do rozwoju polskiej branży muzycznej, podcinają gałąź, na której siedzą – powiedział Cichoński WP Gwiazdom.

Dawniej "teatr wyobraźni", dziś szafa grająca

Warto zwrócić uwagę na to, że stacje radiowe mając ustawowy obowiązek prezentowania 33 proc. muzyki polskojęzycznej, wypełniają go do znudzenia tymi samymi przebojami.

- Zadowalają się "Whisky" zespołu Dżem, czy ciągle tym samym życzeniem "Słodkiego miłego życia" zespołu Kombi. Nie mam nic do tych zespołów, to przytyk do rozgłośni radiowych, które nawet gdy Dżem wydaje nową płytę, wolą grać ich stare przeboje – dodał Cichoński.

deeriac

Należy nazywać rzeczy po imieniu, jest to zarzynanie polskiego przemysłu fonograficznego od którego radia są uzależnione. Fryderyki są podsumowaniem poprzedniego roku w muzyce. Radiowcy być może będą znali Natalię Nykiel, być może będą nawet kojarzyć, wspomniany wcześniej, zespół Hańba, bo jakimś cudem obejrzeli w TVN transmisję z rozdania Paszportów Polityki. Ale co z resztą?

- Paweł Domagała, świetny aktor i muzyk, powiedział mi ostatnio, że w Polsce nie ma mainstreamu, są wyłącznie rzeczy sztucznie promowane. Ja się pytam, gdzie jest w rozgłośniach ostatnia płyta zespołu Happysad. W stacjach słyszymy jedynie "Zanim pójdę", nagrane 15 lat temu, a przecież chłopaki nagrali po drodze masę fantastycznych piosenek – powiedział Marcin Cichoński w rozmowie z WP Gwiazdy.

deeriac

Przypomnijmy, że jeden z ich ostatnich singli "Nadzy na mróz" promujący album "Ciało obce" Został obejrzany na YouTubie prawie 5 mln razy.

Nie takie złe te Fryderyki?

Wracając do Fryderyków. Wygląda na to, że wciąż mają szansę być nagrodą, która będzie w stanie kształtować gusta muzyczne Polaków. Nagrodą, która może dać motywacyjnego kopa środowisku muzycznemu.

- Jakakolwiek nagroda muzyczna, która próbuje chociaż raz w roku spajać środowisko, a zarazem stara się podsumować ostatnich 12 miesięcy, jest potrzebna – powiedział w rozmowie z WP Gwiazdy Karol Szcześniak z Open.fm

deeriac

Jednak należy zmienić kilka rzeczy. Dziś, żeby zostać członkiem Akademii Fonograficznej należy otrzymać zaproszenie, lub być przynajmniej raz nominowanym do Fryderyka. Ostatecznie kończy się na tym, że co roku te same osoby decydują o wygranych tych samych osób. Ze względu na skomasowanie kategorii, wielu twórców mających miliony wyświetleń na YouTubie, tysiące sprzedanych płyt i rzeszę fanów nie ma szans na znalezienie się w kapitule. Mowa tu przede wszystkim o twórcach muzyki hip-hopowej.

- Proponowałem, żeby z automatu do grona fonografików zapraszać każdego, kto ma przynajmniej dwie złote płyty lub jedną platynową. Wtedy natychmiast grono hiphopowcow znalazłoby się tam. Ono jest niedoreprezentowane w stosunku do tego jak hip hop jest ważną dziedziną polskiego show-biznesu – dodał Marcin Cichoński w rozmowie z WP Gwiazdy.

Również Karol Szcześniak z Open.fm uważa, że hip-hop jest traktowany przez Akademię Fonograficzną po macoszemu. W jego opinii głosowanie przez wszystkich członków kapituły na kategorie, w których nie do końca się odnajdują, jest błędem.

deeriac

- Co roku pojawiają się nowi artyści, a kiedy popatrzymy na listę nagrodzonym w tej kategorii, to znajdziemy tam głównie dwie nazwy - Fisz Emade i O.S.T.R. Nie jest to wina artystów, tak zagłosowała kapituła. Odnoszę wrażenie, że wybór O.S.T.R. jest głosowaniem na artystę, którego pseudonim mówi więcej niż np. ksywka Bisz – powiedział Szcześniak w rozmowie z WP Gwiazdy.

Z drugiej strony trudno obwiniać wyłącznie członków Akademii Fonograficznej. Od lat wytwórnie i wydawnictwa muzyczne często zgłaszają co roku tych samych artystów. Wciąż wierzę, że Fryderyki mogą być znowu wyczekiwaną i prestiżową nagrodą, a występ podczas gali będzie dla artystów nobilitacją i możliwością wypowiedzenia ze sceny istotnych manifestów, które będą szeroko komentowane.

deeriac
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
deeriac