Fryzjer gwiazd Paweł Piekut zdradza stawki. "Koszt może być z trzema zerami na końcu"
Od 20 lat pracuje w zawodzie. Czesał największe gwiazdy show-biznesu. W rozmowie z WP Paweł Piekut opowiada o kulisach swojego zawodu. Tylko nam mówi, jak został medialnym chłopakiem Justyny Żyły, dlaczego Edyta Górniak zamknęła mu drzwi przed nosem i ile muszą zapłacić celebrytki, by mieć fryzurę marzeń.
Karolina Grabińska, WP Gwiazdy: 20 lat w zawodzie. Pracujesz z największymi gwiazdami w tym kraju. Jak to się zaczęło?
Od najmłodszych lat bawiłem się lalkami, ale tylko tymi z długimi włosami. W wieku 3 lat zafascynowało mnie, jak włosy lalek ruszają się na wietrze. Ta lekkość pobudzała moją wyobraźnię… Pierwszą lalką, jaką miałem, była lalka krakowianka. Uwielbiałem się nią bawić. Dziś mówię, że moje lalki ożyły, a ja wciąż się bawię i to jest najpiękniejsze w moim zawodzie.
A kiedy zaczęła się przygoda ze "znanymi głowami"?
Zaczęło się od przypadku. Do salonu, w którym pracuję od 20 lat, zadzwoniła znajoma gwiazdy z pytaniem, czy ktoś może uczesać piosenkarkę i jej siostrę w Sylwestra. Nie pasowało mi to, bo miałem plany na ten wieczór. Zostaliśmy jednak wtedy w pracy tylko we dwóch i mój kolega nalegał, aby to zrobić. Umówiliśmy się, że ja uczeszę gwiazdę, a on zajmie się w tym czasie jej siostrą. Pojechaliśmy do hotelu, było bardzo miło, wszystko poszło zgodnie z planem. A tydzień później zadzwonił do salonu jej manager z kolejną propozycją…
Zaproponował wam pracę?
Powiedział, że była z nas zadowolona i chciałaby, abyśmy uczesali ją i inne gwiazdy do programu "W obiektywie Justyny Steczkowskiej". Tak się zaczęło, a potem już poszło samo… Nie było to jednak łatwe, bo na co dzień mieszkam i pracuję we Wrocławiu. Musiałem prosić szefa o wolne, przepisywać klientki na inny termin, ale podjąłem wyzwanie i zacząłem częściej bywać w Warszawie.
Łukasz Urbański wspomina wyjątkowo trudne klientki
Zadziałała poczta pantoflowa wśród gwiazd.
To był moment, że puzzle zaczęły do siebie pasować. Przez lata dzięki swojej pracy, ale i otwartości na ludzi, poznawałem wiele osób i nagle te kontakty zaczęły procentować. A gdy zamieściłem zdjęcie z czesania Justyny na Facebooku, zobaczył to ktoś z innej telewizji i dostałem propozycję kolejnej pracy. W międzyczasie Kasia Wilk zaprosiła mnie do współpracy przy okazji festiwalu w Sopocie. To mi pokazało, że jak człowiek czegoś bardzo chce, to w końcu to osiągnie.
Wyobrażam sobie, że twoja praca musi być niezwykle stresująca. Włosy to atrybut, łatwo o niezadowolenie klientki, a co dopiero gwiazdy, która jest poddawana ocenie innych…
Długo się bałem. Był czas, że czułem się niewystarczająco dobry, by podejmować się takich wyzwań, bo w mojej głowie byłem chłopakiem z małego miasta. Po czasie zrozumiałem jednak, że w moim zawodzie nie zawsze chodzi o to, by zrobić najlepszą fryzurę. To pojęcie bardzo względne. Sztuką jest, by zrobić taką, w której kobieta czuje się najpiękniejsza. A do tego nie wystarczy tylko talent i technika, a relacja między dwojgiem ludzi. Jeśli rozmawiasz i stworzysz z klientką fundamenty zaufania, to trudniej wtedy o wpadkę.
Jakie było twoje najtrudniejsze zlecenie?
Dla mnie najtrudniejsza praca to czesanie panny młodej. Serio! Zwłaszcza gdy nie jest moją stałą klientką. Bo dzień ślubu to amplituda emocji, a ja mam dużo empatii i mi się udziela. Ale jako ciekawostkę powiem, że jednym z trudniejszych miejsc pracy dla fryzjera jest festiwal w Sopocie. Nad morzem jest duża wilgotność, a jakby tego było mało, koncerty odbywają się w lesie. Ciężko o trwałość fryzur w takich warunkach. Jeśli zrobimy gwieździe fale i nie ma doczepianych włosów, to po pół godziny może się okazać, że już ich nie ma. Dlatego w telewizji używa się różnych tricków, a jednym z nich są właśnie doczepiane włosy. Polecam każdemu zwłaszcza na imprezy plenerowe czy taneczne. Doczepione pasma nie chłoną tak wilgoci i są w stanie utrzymać fryzurę o wiele dłużej.
Czy zaczynając pracę w show-biznesie miałeś marzenie, by uczesać konkretną gwiazdę?
Jako dorastający chłopak miałem wielką, platoniczną miłość. W wieku 14 lat oglądałem Konkurs Piosenki Eurowizji i przez dwie godziny trzymałem kciuki za naszą polską artystkę. Nie pamiętam jednak, czy już wtedy marzyłem, by ją uczesać, ale na pewno bardzo chciałem ją poznać.
Mówimy o Edycie Górniak?
Tak. I 5 lat później spełniłem to marzenie. Poznałem Edytę Górniak i nawiązałem z nią bliższą relację, która miała duży wpływ na moje dalsze losy, choć po latach się skończyła.
Edyta i Paulo Coelho trochę wprowadzili w życie moje dziecięce marzenia o fryzjerstwie. Bo z Edytą przegadałem kiedyś całą noc o marzeniach, przez co przerwałem studia ekonomiczne, by iść w stronę fryzjerstwa, a książka "Alchemik", którą wówczas czytałem, utwierdziła mnie w słuszności decyzji i "podążaniu za własną legendą". Dziś dziękuję Edycie podwójnie. Kiedyś dała mi kopa, by łapać marzenia, a potem zamknęła swoje drzwi i z jej wielkiego fana stałem się fryzjerem gwiazd….
Co się stało, że zakończyliście waszą relację?
Nigdy nie byłem fryzjerem Edyty Górniak, ale znajomość z nią zakończyła się przez… uczesanie. Edyta zerwała ze mną kontakt po tym, jak w jednym z programów tv uczesałem inną gwiazdę.
Jak to możliwe, że nigdy nie zajmowałeś się włosami ulubionej piosenkarki?
Na początku znajomości nie byłem fryzjerem, potem uczyłem się zawodu, doskonaliłem, pracowałem w salonie fryzjerskim we Wrocławiu, a Edyta była moją odskocznią od codzienności. Byłem na początku swojej drogi zawodowej. Pełen wyobrażeń o perfekcyjności, odpowiedzialności i małej wiary w to, że mogę. Jeździłem z nią na koncerty, spotykaliśmy się. Bliższa znajomość zaczęła się od tego, że w 2000 r. współprowadziłem ze znajomymi jedyny autoryzowany fanclub Edyty w Polsce. To była relacja fan-artystka, ale też lekcja funkcjonowania w świecie show-biznesu. O sukcesie mówi się łatwo, porażkę trzeba przepracować we własnej głowie i wstać silniejszym. Nawet gdy niewiele osób wokół to rozumie.
Co wydarzyło się po zniknięciu Edyty z twojego życia?
Dziś widzę, że mimo iż Edyta zamknęła przede mną swoje drzwi, to otworzyły się dla mnie inne. I każdy tak ma w różnych aspektach życia. Dlatego dziś jej dziękuję. Można patrzeć na to z rożnej perspektywy, ale ja jestem szczęśliwy.
I wiesz co? Nie wiem dlaczego, ale czuję, że niebawem Edyta znów do mnie zadzwoni i powie jak kiedyś: "Cześć Pawełku, tu Edi". Z tym że teraz doda: "uczeszesz mnie na…". Bo w życiu na wszystko jest odpowiedni czas. Dziś już mogę wierzyć w swoją siłę. I dopiero jestem gotowy, by zmierzyć się z własną poprzeczką.
Mam wrażenie, że Edyta jest jedyną gwiazdą w tym kraju, której nie czesałeś…
Lista znanych osób, z którymi współpracowałem, jest faktycznie długa. Zdarzyło mi się czesać Julię Wieniawę, Małgorzatę Rozenek, Basię Kurdej-Szatan, Sanah czy Alicję Majewską. Plus wiele gwiazd w "Tańcu z gwiazdami", na festiwalach i koncertach.
Z której współpracy jesteś najbardziej dumny?
Marta Gałuszewska, która wygrała "The Voice of Poland", to gwiazda, która rodziła się w moich rękach. Marta przyjeżdżała z Gdańska do salonu we Wrocławiu na długo przed rozpoczęciem kariery medialnej. Była wówczas blondynką. Gdy dowiedziałem się, że ma wziąć udział w programie, powiedziałem, że zrobię jej różowe włosy. Długo musiałem ją przekonywać, bo Marta nie lubi tego koloru. Miała ochotę na kolor niebieski. Ja jednak jeśli w coś wierzę, nie idę na kompromisy. Rozmawialiśmy długo… przynajmniej trzy wizyty. Na szczęście mi zaufała i okazało się, że te różowe włosy długo były jej znakiem rozpoznawczym. Z Martą przyjaźnimy się do dziś i choć bawimy się teraz kolorami, to te różowe włosy są chyba moim największym sukcesem, jeśli chodzi o kreowanie wizerunku.
I ostatnio pierwszy raz namówiłem Paullę na pofalowane włosy. Było to pod koniec maja 2021 r. na koncercie ku pamięci Krzysztofa Krawczyka i od tamtej pory różni fryzjerzy wykonują fale na jej głowie, czasem na ten wzór, ale to mnie pozwoliła zrobić to po raz pierwszy! Taka moja duma. A później zaprosiła mnie do Portugalii, by pracować przy najnowszym teledysku i tych fal nie mogło zabraknąć.
Skoro mowa o największym sukcesie, to musi być też spektakularna porażka…
Porażką jest każda niezadowolona klientka, która nie wraca lub która rezygnuje z usług. Natomiast podchodzę do tego w ten sposób, że nie jestem w stanie wszystkich zatrzymać. Pamiętam jak wczoraj początki mojej pracy z klientkami i pierwszy baleyage. Klientka przyniosła zdjęcie na wzór. Po wysuszeniu jej włosów byłem z siebie bardzo dumny, bo udało mi się odtworzyć kolor z fotografii właściwie w 100 proc. Pani, gdy się zobaczyła w lustrze, prawie się rozpłakała i powiedziała, że nie o to jej chodziło. To była dla mnie nauczka na lata, by zawsze długo rozmawiać z klientką przed wykonaniem usługi. Okazuje się bowiem, że nawet jak patrzymy na to samo zdjęcie, możemy widzieć coś zupełnie innego.
A czy klientki nadal przychodzą do salonu ze zdjęciami gwiazd i proszą o fryzurę na ulubioną celebrytkę?
Polki najczęściej przynoszą zdjęcia Magdy Mołek, Agnieszki Woźniak-Starak czy Małgorzaty Rozenek. Hitem przez lata była Małgorzata Kożuchowska i Paulla. Przyjaźń z bliską mi osobą zaczęła się od tego, że przyszła do salonu i powiedziała, że "chce fryzurę na Paullę". Dziś klientki wolą dłuższe włosy, ale moda wciąż się zmienia.
Obecnie pracujesz na planie "Tańca z gwiazdami". Jak wyglądają kulisy show, gdy trzeba uczesać w krótkim czasie kilkanaście osób – tancerzy i gwiazd?
Największym zaskoczeniem w pracy na planie "Tańca z gwiazdami" była dla mnie informacja, że gwiazdy i tancerze w dniu emisji odcinka nie odpoczywają, tylko od 7 rano do 18 mają próbę za próbą. I dopiero potem mogą przyjść na czesanie czy makijaż. To powoduje, że ekipa beauty ma zaledwie 1,5 godziny, by wszystkich przygotować do odcinka na żywo. Bywa, że muszę w tym czasie uczesać kilka osób, ale zdarzało się też tak, że miałem tylko jedną osobę. Wszystko zależy od poziomu skomplikowania fryzury i liczby osób na planie.
Co wymaga najwięcej czasu?
W ostatniej edycji najbardziej czasochłonne było afro jednej z gwiazd. Pracowało przy nim chyba trzech fryzjerów.
Jak sobie radzicie z presją czasu?
Bywa naprawdę stresująco. Trzeba pamiętać, że to program na żywo i bywa, że gwiazda ma w jednym odcinku dwa, a w półfinale i trzy występy. Wówczas po pierwszym tańcu zmienia nie tylko strój, ale też uczesanie i makijaż. A na wszystko ma łącznie jakieś trzy minuty. Ostatnio czesałem Oliwię Bieniuk. Spiąłem jej włosy czterema wsuwkami, bo powiedziała, że musi założyć obcisłą sukienkę przez głowę, więc, żeby nie popsuć fryzury, wróci do mnie po przebraniu się. I nie wróciła. Zacząłem jej szukać, ale okazało się, że musiała już wyjść na parkiet. Nie zdążyłem przeczesać jej włosów i byłem tym bardzo zestresowany. Ale ta adrenalina uzależnia.
Z "Tańcem z gwiazdami" wiążę się jeszcze jedna historia. Przez media zostałeś obwołany… nowym chłopakiem Justyny Żyły.
Tak, byłem na Pudelku, choć historia jest dość banalna. Poznaliśmy się z Justyną na planie "Tańca z gwiazdami" i polubiliśmy. Justyna zaprosiła mnie do swojego domu w Wiśle. Pojechałem, bo nigdy wcześniej w Wiśle nie bylem. Spędziliśmy superczas i jak to dziś bywa, wstawiliśmy wspólne zdjęcie na Instagram. A potem lawinowo już poszło. O naszym "romansie" dowiedziałem się od klientek, które nagle zaczęły wysyłać mi linki do publikacji na ten temat. "Romans" trwał krótko, bo Justyna naprawdę zakochała się w kimś innym, ale Instagram łączy nas do dziś (śmiech).
Ile kosztuje zatrudnienie fryzjera gwiazd?
Oj, to zależy od wielu czynników. Trzeba pamiętać, że na konkretne zlecenia przyjeżdżam z Wrocławia, więc w cenę wchodzi nie tylko sama usługa, ale również koszt dojazdu czy materiałów do pracy (np. doczepiane włosy). W sumie koszt może być z trzema zerami na końcu. Ale wszystko do negocjacji (śmiech).
Natomiast w salonie, gdzie pracuję na co dzień, samo strzyżenie to koszt od 150 do 230 zł w zależności od długości włosów. Farbowanie to dodatkowe ok. 180 zł. Zupełnie inną cenę mają refleksy, baleyage. Do tego dochodzi pielęgnacja, a to dla mnie jeden z ważniejszych elementów, niezbędny dla efektu pięknych włosów. Przed pierwszą wizytą zawsze umawiam się z klientką na konsultację, podczas której ustalamy, co będziemy robić, więc nigdy nie zaskakuję jej ceną z kosmosu.
A najdroższe zlecenie?
Pewna wokalistka, którą czesała akurat koleżanka, chciała mieć włosy do pasa, więc trzeba było kupić aż siedem paczek tzw. doczepów. Jedna paczka kosztowała 800 zł. Do tego dochodzi koszt usługi. Także tyle też mogą kosztować włosy. Nie wspominając o przedłużaniu włosów na "stałe", bo to niemal studnia bez dna.