Gessler wyjechała, knajpa upadła. Nowi właściciele sami zrobili rewolucję. Lepszą
Trzy miesiące po wizycie Magdy Gessler restauracja "Stacja Kościelniki", przemianowana przez restauratorkę w "Gęś na jaśku", już nie istniała. Nie pomogła jej nawet popularność zdobyta dzięki odcinkowi "Kuchennych rewolucji". Co działo się potem? O tym mówią nam nowi właściciele, którzy rzucili wszystko, by zrobić z niej "Babie lato".
- Na spokojnie, niech się pan nie spieszy, poczekamy, nie ma problemu - uspokajał mnie przez słuchawkę sympatyczny głos, gdy stojąc w wielokilometrowym korku na autostradzie A4, tłumaczyłem, że dojadę do "Babiego lata" w Kościelnikach Górnych ze znacznym opóźnieniem. A szkoda, bo gdyby nie ono, spędziłbym tam jeszcze więcej miłych chwil.
O tym, że nocowałem w miejscu, gdzie bujnymi lokami blaty i podłogi zamiatała kilka lat wcześniej Magda Gessler, dowiedziałem się w zasadzie w momencie odjazdu spod "Babiego lata". Trafiłem tu w poszukiwaniu jak najtańszego noclegu w okolicy dolnośląskiego Zamku Czocha, co w dobie galopującej inflacji nie było łatwe.
Sam lokal z zewnątrz początkowo raczej średnio do siebie przekonywał sąsiedztwem drogi i torów kolejowych. Do przyjazdu zachęciły ostatecznie bardzo wysokie noty pozostawione przez poprzednich klientów w serwisie Booking.com. W chwili zaś wyjazdu okazało się, że zostały tu wykonane "rewolucje po rewolucjach". Co to właściwie znaczy?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Zobacz też: Mąż Magdy Gessler szczerze o ich związku
- Dowiedzieliśmy się o istnieniu restauracji po emisji odcinka "Kuchennych rewolucji". Przyjechaliśmy coś zjeść, a na miejscu okazało się, że lokal jest już w remoncie. Zdziwiło nas to, bo dopiero co była tu Magda Gessler. Okazało się, że to wcale nie remont, tylko zamknięcie na stałe. Właściciele pozbyli się go 2 stycznia. My, zachwyceni okolicą, kupiliśmy go kilka miesięcy później - mówi Marta Stachyra, która wraz z mężem od pięciu lat prowadzi "Babie lato".
- Aby mieć pieniądze na zakup, sprzedaliśmy dom, planując zamieszkanie w pensjonacie. I udało się. Mieszkamy i gościmy u siebie przyjezdnych, jednocześnie prowadząc też restaurację. Całość zaaranżowaliśmy już po swojemu, pozostawiając tylko tę salę, której wystrój widoczny był w programie TVN. Stąd wiszący na płocie baner "Rewolucje po rewolucjach" - dodaje właścicielka.
Faktycznie. Oglądając wciąż powtarzany przez stację odcinek show Magdy Gessler, z łatwością można zidentyfikować miejsce, które zaaranżowała restauratorka. Oprócz niego jednak wszystko inne, łącznie z nazwą, jest już całkowicie zmienione.
- Pani Magda Gessler, proszę sobie to wyobrazić, w ramach programu rearanżowała tylko jedną salę. Poprzedni właściciele myśleli, że "rewolucja" obejmie przynajmniej cały parter, gdzie znajdują się dwa pomieszczenia ze stolikami restauracyjnymi. Części noclegowej w ogóle nie ruszyła - tu remont robiliśmy dopiero my - mówi Marta Stachyra.
Poprzedni właściciele dawnej stacji kolejowej w Kościelnikach Górnych również byli zakochani w tym miejscu. Jak pokazano w pamiętnym, bo bardzo widowiskowym odcinku "Kuchennych rewolucji", oboje byli mistrzami Polski w rajdach off-road i to właśnie podczas jednego z nich natrafili na małą miejscowość w województwie dolnośląskim, gdzie postanowili zainwestować w biznes restauracyjny.
Niestety, nie mieli zupełnie doświadczenia w prowadzeniu takiego interesu, powierzając to zadanie niejakiemu Gabrielowi, który jednocześnie został szefem kuchni. I to jego Magda Gessler w pierwszej kolejności obarczyła odpowiedzialnością za kłopoty finansowe lokalu.
Dziś ani po nim, ani po rajdowych mistrzach Polski nie ma w Kościelnikach Górnych śladu. Sam lokal zaś, po przemianowaniu na "Babie lato", radzi sobie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. W czym tkwi sekret nowych właścicieli?
- Bardzo ważne jest to, aby sam właściciel potrafił gotować. Nie może opierać się wyłącznie na zatrudnionych osobach. Bo co w przypadku, gdy te będą na urlopie lub nie będzie ich z innego powodu? Ja bardzo często jestem na kuchni, uwielbiam też gotować dla gości osobiście, sprawdzam wszystko, przyjmuję codziennie towar, kontaktuję się z dostawcami - podkreśla w rozmowie telefonicznej z WP Marta Stachyra.
Współwłaścicielka lokalu, mimo wcześniejszego doświadczenia w obsłudze kuchni, zanim zabrała się za goszczenie i karmienie przyjezdnych, i tak postanowiła przejść specjalistyczny kurs.
- Pracowałam kiedyś w szkole, byłam wicedyrektorem, miałam pod sobą m.in. kuchnię i stołówkę na 300 osób. Mimo wszystko, otwierając ten biznes, poszłam zrobić kurs menedżera gastronomii, aby wiedzieć, jak w ogóle do tego podejść. Wciąż, po pięciu latach, stwierdzam, że to bardzo wymagający zawód. Bardzo ciężki dla osób, które wcześniej nie pracowały z ludźmi - mówi Wirtualnej Polsce.
"Babie lato" już z oddali stara się skusić głodnych turystów elektronicznym banerem, na którym reklamuje obecnie flagowe danie restauracji - "schabowego jak łapa niedźwiedzia". Goście zostawiający opinie o tym daniu na mapach Google, potwierdzają, że jest to posiłek jednocześnie bardzo smaczny, ale nie do przejedzenia przez jedną osobę. Podobnie zresztą jest i z innymi daniami - porcje są gigantyczne. I pomimo sporego wzrostu inflacji w Polsce w ostatnim czasie ich ceny bardzo konkurencyjne w stosunku do tego, co oferują inne restauracje na Dolnym Śląsku.
Przejeżdżając praktycznie całą Polskę, zdecydowałem się jednak nie na obiad, a w pierwszej kolejności na nocleg w jednym z oferowanych pokojów do wynajęcia. Cena takiego pobytu dla czterech osób wyniosła około 250 zł, co w obecnych czasach jest ofertą zaiste konkurencyjną. Ta nie obejmowała jednak śniadania, za które trzeba było dopłacić około 35 zł za osobę. Warte było ono jednak każdej złotówki, bo podobnie jak w przypadku obiadów, przygotowane ze świeżych produktów śniadaniowe porcje też są w ilości, której nie sposób przejeść.
Na miejscu, co zaskakujące, bo państwo Stachyrowie praktycznie nie ruszają się z tego miejsca, przyjęli mnie przesympatyczni rodzice pani Marty. Tak się złożyło, że akurat na te dwa lipcowe dni 2022 r. udało się właścicielom wybrać na krótki urlop, podczas którego interes prowadzili w ich imieniu rodzice. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy, w żadnym miejscu na świecie, nikt nie przyjął mnie na trasie z taką sympatią i przeogromną gościnnością, pomimo bardzo późnego przyjazdu na miejsce. A kolejne godziny tylko potwierdziły, że można się tu poczuć jak u siebie w domu.
- Otwierając restaurację, stwierdziliśmy z mężem, że musimy się nastawić na rodziny. Chcieliśmy tu zrobić swojskie menu tak, aby mogli tu przyjechać rodzice z dziećmi, aby i one mogły bez marudzenia też coś zjeść. W okolicy jest bardzo dużo do zobaczenia, więc jak raz zachęcimy i spełnimy oczekiwania klientów, to do nas wracają - mówi Marta Stachyra.
A jak właściciele radzą sobie z gigantycznymi podwyżkami, jakie w ostatnim czasie dotknęły wszystkich Polaków? Zapytałem o to, widząc świeżo zamontowane na dachu panele fotowoltaiczne.
- Muszę powiedzieć, że byłam w ciężkim szoku, gdy otworzyłam niedawno kopertę z rachunkiem za prąd. Zawsze za całe lato płaciliśmy 2400-2600 zł. Tymczasem tylko w czerwcu, na sam początek lata, przyszedł rachunek na 6700 zł. Prawie dostałam zawału. Od razu wzięliśmy panele fotowoltaiczne, na raty, bo nawet rata za panele będzie niższa niż 6000 zł miesięcznie za sam prąd - ubolewa właścicielka.
Mimo znacznego wzrostu kosztów operacyjnych właściciele na razie nie planują drakońskich podwyżek wyżywienia i oferowanych usług. Oczywiście wszystko z czasem może się zmienić, ale państwo Stachyrowie liczą, że uda im się utrzymać jak najniższe ceny jak najdłużej.
I być może dlatego każdy pokój podczas mojego pobytu był tutaj zajęty. Nawet pomimo bliskiej obecności torów kolejowych, po których dwukrotnie przez całą wizytę bardzo powoli i w malowniczych okolicznościach przejechał pociąg. Ale trudno się takiemu widokowi dziwić - wszak była to niegdyś "Stacja Kościelniki".
Czy do "Babiego lata" warto wrócić? Pani Marta zapewnia, że przy kolejnej wizycie będzie już z mężem na miejscu. I że jej utalentowany małżonek, który niedawno wziął udział w programie "Szansa na sukces", śpiewając jedną z piosenek zespołu Kombi, również i dla nas zagra na gitarze. A co przygotuje dla was? Warto przekonać się na własne uszy.